Rozdział 13

369 19 40
                                    

Rysunek dedykowany mojej kochanej żonie 😘❤️

Pov. Kaveh

Dźwięk budzika to jedno z najgorszych rzeczy jakie muszę codziennie przeżywać. Pierwszy dzień jest zawsze najtrudniejszy. - Później pójdziesz z chłopakami na piwo i będzie dobrze - Próbowałem nie obudzić Nariego swoim szorowaniem po szafkach kuchennych. Oczywiście mi się to nie udało i zbiłem tależ. Ojć, Tigh znowu będzie zły.

- Kaveh musisz tak już od rana chałasować? Chciałem jeszcze trochę pospać- przyszedł do kuchni Nari, zaspany w swojej piżamce

- Przepraszam, denerwuje się przed pierwszym dniem. Jestem tak niezdrany, pewnie zbije filiżankę z kawą albo przez przypadek wyleje na kogoś. A co jak mnie wyrzucą? - zacząłem panikować. Niby to bardzo proste, robisz kawę i ją zanosisz do stolika, ale ja nawet takie proste zadanie mogę spieprzyć.

- spokojnie, nie panikuj. Będzie dobrze. Wierzę, że jak się postarasz to nic nie schrzanisz. Jak chcesz to odwiedzę cię na chwilę. Wpadnę po kawę - starał się mnie pocieszyć Tighnari dalikatnie głaskając po plecach

- mógłbyś? Dziękuje - przytuliłem się do niego

- nie ma sprawy. Wiesz co? Może ja zrobię nam śniadanie a ty idź się wypięknij - uśmiechnął się i wyciągnął patelnię z szafki i postawił ją na gazie

Poszedłem do łazienki i zrobiłem swoją codzienną rutynę. Prace zaczynałem o 7:00 a była... 6.38! Samo dojście tam zajmowało jakieś 20 minut a ja stałem nieuczesany, w piżamie przed lustrem, a na dodatek z pustymi żołądkiem.
Wybiegłem jak poparzony z łazienki do pokoju. Wywaliłem wszystkie ciuchy z szafy na podłogę. Wygrzebałem beżowe spodnie i jakąś koszule i szybko na siebie ubrałem. Nie mogę się spóźnić pierwszego dnia! Szybko uczesalem włosy, tak jak zawsze, czyli warkocz dobierany i spięty z tyłu czerwonymi wsówkami.
Zabrałem telefon z stolika nocnego i szybko ubrałem płaszcz i szalik. Zaczynała się już powoli jesień.

- Przepraszam Nari, muszę już iść bo się spóźnie. Do zobaczenia wieczorem! - ubierałem buty i szybko wybiegłem z mieszkania. Zdążyłbym na autobus ale oczywiście już odjechał.

Pov. Tighnari

A ten znowu się spóźni... Śniadanie się zmarnuje a on będzie marudził, jak zawsze gdy jest głodny. Mam nadzieję, że nic nie odwali. Ja na szczęście zaczynałem pracę o 9:00 więc miałem jeszcze trochę czasu. Zjadłem śniadanie i poszedłem się ubrać. Zdecydowałem się na zielone spodnie i bluzę o tym samym kolorze. Następnie poszedłem do łazienki i zacząłem prostować swoje włosy. Nie lubię mieć takich rozwianych na wszystkie strony jak Kaveh. W drodze do salonu zobaczyłem na półce klucze o których Kaveh pewnie zapomniał.

- co ja z nim mam... Zaniosę mu je później. Albo... - wpadłem na pewien pomysł. Poproszę Alhaithama, żeby przyszedł do mnie i poproszę go by mu je zaniósł. On zaczyna pracę najpóźniej z nas więc raczej by mógł a przy okazji napije się kawy. Zadzwoniłem więc do niego

- o co chodzi?

- cześć Alhaitham. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem. Prośbę mam

- jaką?

- Kaveh znowu zapomniał kluczy. Mógłbyś przyjść do mnie przed pracą i mu je zanieść? Będę wdzięczny

Kwiat O Kolorze Kawy   [zawieszone]   Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz