Rozdział IX cz.II

115 64 5
                                    

Valerian

Zajęcia dzisiaj minęły nam bardzo szybko, nie wiedziałem tylko dlaczego Mirabela tak marnie wygląda. Czy może stało się coś w domu po mojej kłótni z jej rodzicami? Sam do teraz nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Czatowałem na nich, aż w końcu wrócą do domu. Kiedy tylko zauważyłem, że Mirabel z Soriną wychodzą, nie myślałem i wparowałem do jej domu. Wygarnąłem im wszystko, co mi ślina na język przyniosła. Oczywiście uważałem, żeby pan Erik nie zorientował się, że wiem, czym jest jego córka. Jak przez mgłę pamiętam powrót do domu, zważywszy na mój nietrzeźwy stan. Do późnego wieczora piłem w swojej kryjówce próbując zapomnieć to co zrobiłem. Sam na własne życzenie wszedłem do jaskini potwora, w końcu ojciec Mirabeli był kiedyś taki jak ona. Nawet jako człowiek na jego widok włosy stanęły mi dęba. Swoją postawą i wyglądem zmuszał do podporządkowania, wzbudzał respekt i strach. Sprawiał wrażenie kogoś, kto nie lubi nieposłuszeństwa i niekompetencji, wszystko musi iść po jego myśli.

A teraz co? Siedzę na informatyce, znowu przypominając sobie wczorajszą kłótnię. Zastanawiałem się, czy zrobiłem dobrze. Po minie i zachowaniu Mirabeli nie wydaje mi się, że postąpiłem słusznie. Wygląda kiepsko i unika mojego wzroku. Nie wiem, czemu nie zwraca nawet uwagi na to, że już któryś raz dzisiaj wołałem ją w myślach. Może z trzy razy udało mi się z nią nawiązać kontakt wzrokowy. Ale jedynie co w nich wtedy widziałem to czystą nienawiść i wściekłość.

Co się wczoraj takiego stało, jak opuściłem ich dom? – zastanawiałem się, wchodząc do szatni.

– Nie no muszę się dowiedzieć – odparłem, zamykając szafkę.

Chwilę poczekałem, aż Mirabel pożegnała się z Tatianą, która śpieszyła się na korki z Ivanem. Po tym jak wygrał ich mały zakład, blondyn zaproponował jej, że każdy poniedziałek może ją uczyć matematyki.

Kiedy już miałem wyjść za drugiego rzędu szafek, nie wiem skąd, pojawiła się Sorina.

Co ona tu robi? Nigdy jej nie widziałem, żeby kiedykolwiek przychodziła do Mirabeli. Ona zawsze wraca sama rowerem do domu – zastanawiałem się, dalej chowając się za szafkami.

Byłem jednak wystarczająco blisko, żeby słyszeć, o czym rozmawiają.

– Sorina? Co tu robisz? Nie masz zajęć? – zapytała Mirabela.

– Nie, odwołali nam ostatnią godzinę. Kurcze słabo wyglądasz.

– Co ty nie powiesz. Ciekawe czyja to wina?

– Wiem, że jesteś wściekła, ale mam rozwiązanie – stwierdziła, pokazując 300L.

– Skąd to masz?

– Zadzwoniłam do dziadków. Powiedziałam im o kłótni Valeriana z rodzicami i o tym, że odcięli cię od kasy. No i mi je przywieźli.

– I po co to zrobiłaś? Dałabym sobie radę.

– No właśnie, że nie. Bo jesteś uparta tak samo jak tata. Co byś zrobiła, jakbyś no wiesz...

– Masz rację, dziękuje. – odparła, przytulając siostrę.

– A teraz chodź, musisz kupić porządny zapas na ten tydzień – szepnęła, ciągnąc Mirę za rękę.

Aż mnie zatkało. Rodzice nie dali jej kasy na ten tydzień. Nie to mi się w głowie nie mieści. Mógł mnie ukarać, bo to ja na niego naskoczyłem, ale nie niczemu winną Mirabelę. Ona przecież o niczym nie wiedziała. Teraz to jasne, dlaczego tak kiepsko wygląda. Jest wycieńczona walką z pragnieniem.

Powiedziały, że idą kupić nowy zapas. Może uda mi się dowiedzieć skąd i jak je pozyskuje Mirabela.

Mirabela i Sorina podjechały rowerami do niedużego sklepu obok szkoły. Po cichu jak się dało, chowając się między półkami, starałem się za nimi iść.

Miłość silniejsza niż nienawiść tom I - w trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz