Rozdział XII

91 47 5
                                    

Impreza urodzinowa Sori miała rozpocząć się o siedemnastej. I jak co roku po całej zabawie siostra miała wyjść ze swoimi znajomymi na miasto. Pomimo dużej niechęci ze strony rodziców starałam się pomagać im w przygotowaniach do imprezy. W końcu to jest moja siostra i tego nic nie zmieni nawet ich przykre uwagi na mój temat.

Tak jak i poprzednim razem musiałam udać się do sklepu po produkty z pseudokrwią. Z tą odmianą, że tym razem byłam z tatą, bo mama wolała skończyć dekorować tort, który robiła dla Soriny. Kiedy już wszystko było gotowe, udałam się do swojego pokoju. Ubrałam granatowe rurki i czarny T–shirt z lekkimi marszczeniami i dziurami z tyłu, które płynnie przeplatały się między sobą, tworząc wzór rozwartych białych skrzydeł anioła. W chwili kiedy układałam włosy, usłyszałam, że do domu przybyli dziadkowie. Szybko do nich zbiegłam, kończąc ostatnie poprawki.

– Cześć gwiazdko – przywitał się dziadek, tuląc mnie.

– Cześć dziadku.

– O jest moja druga przepiękna wnuczka – rzekł widząc schodzącą za mną Sorinę. – Wszystkiego najlepszego. Proszę – dodał, tuląc siostrę i podając jej po chwili duży prezent.

– Dziękuje.

– Ale to skarbie otworzysz potem. Dobrze? – powiedziała babcia, która właśnie weszła do salonu. – Wszystkiego najlepszego – dodała, dając jej kopertę. – Cześć kochanie. Idziesz potem z nami polatać? – zapytała mnie szeptem, jak się witałam z nią.

– No jasne – odparłam uradowana.

– Dobrze, skoro są już wszyscy, to siadajcie – powiedziała mama, wskazując na stół.

– No, Eriku czy już może zmieniłeś swoje plany, nawiązując do naszej ostatniej rozmowy? – zapytał dziadek, siadając do stołu.

– O jakie niby plany ci chodzi?

– W kwestii firmy – sprecyzowała babcia.

O nie znowu to samo.

Decyzja już zapadła. Sorina przejmie firmę. To nie podlega dyskusji.

– Sorina ma dopiero czternaście lat. Jest za młoda na przejęcie tak ogromnej firmy.

– Właśnie. Jest młoda i od najmłodszych lat może się szkolić do tego zadania – rzekł lekko wkurzony tata, wiedząc, do czego prowadzi ta rozmowa.

– A czy kiedykolwiek pytaliście, czego by chciała Sorina? – zapytała babcia, uderzając sztućcami.

– A może ona tego nie chce, co?

– Ma przed sobą świetlaną przyszłość – stwierdziła mama.

– Zrobicie wszystko, aby odciąć od siebie Mirabelę?

– Wasza córka chce być weterynarzem – rzekł wściekły dziadek.

– Moja córka nie będzie się bawić z jakimiś kundlami za psie pieniądze.

– No dokładnie jak ma taką kurę znoszącą złote jajka – dodała mama.

– Mirabela ma osiemnaście lat, za rok matura niech tylko skończy porządne studia. Bliżej jej do firmy niż Sori – stwierdził dziadek.

– Dokładnie niech tylko napisze porządnie maturę, choć z jej wynikami to żaden problem i zakończy kurs na prawko.

– Nigdy nie dostanie firmy – wykrzyczał tata.

– Jaki kurs na prawko? – zapytała mama.

– Nie powiedziałaś im gwiazdko? – zwróciła się do mnie babcia.

Miłość silniejsza niż nienawiść tom I - w trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz