Rozdział XIV cz.III

74 36 13
                                    

Valerian

Jak tylko poszła Mirabela, zabrałem się do rozwiązywania ostatnich dwóch zadań, które mi przygotowała. Już nie chodziło o zaliczenie majzy, bardziej mi zależało na naszym wspólnym locie. Z przyzwyczajenia wykręciłem do czarnowłosej.

– Hej dotarłaś bezpiecznie do domu? – zapytałem, jak tylko ją usłyszałem.

– Tak.

– Super.

– Jak ci idzie nauka?

– Spoko, zostały mi jeszcze dwa zadania.

– Tylko nie siedź do późna.

– Dobrze mamo – zaśmiałem się.

– Bardzo śmieszne, ja poważnie mówię. Będziesz niewyspany i położysz ten sprawdzian.

– Jejku, aż tak zależy ci, aby się ze mną spotkać?

– Co? Nie – rzekła zmieszana.

– Dobra, widzimy się jutro. Dobranoc.

– Dobranoc.

Za radą dziewczyny, jak tylko przerobiłem zadania, wziąłem szybki prysznic i poszedłem spać.

– Dobra jeśli jakimś cudem mi się uda, zrobisz coś?

– Co?

– Przelecisz się ze mną?

– Proszę?

– No sama mówiłaś, że twoje skrzydła dadzą radę unieść dwie osoby. Chciałbym się przelecieć z tobą i zobaczyć miasto z lotu ptaka.

– Aaa.

– O czym ta piękna główka sobie pomyślała? – zapytałem, chwytając Mirabelę za brodę, by na mnie spojrzała.

– Ja...

– Nie zrobię niczego, czego byś sama nie chciała. Przecież cię kocham.

– Kochasz mnie? – zapytała, przybliżając się bliżej.

– Tak. Kocham cię – nasze twarze dzieliły centymetry, mogłem czuć oddech dziewczyny na policzkach.

– Mogę wiedzieć jak bardzo?

– Sam nie wiem, ale strasznie mocno – powiedziałem, wplatając dłoń w jej piękne włosy.

– Valerian... – przerwałem jej, łącząc nasze usta w pełnym pasji pocałunku, który dziewczyna chętnie oddawała.

Nasz pocałunek pewnie trwałby dłużej, gdyby nie irytujący dźwięk. Był to budzik, który obudził mnie z tego pięknego snu.

– No musiałeś? – zapytałem zirytowany, wyłączając budzik.

Przyzwyczaiłem się do tych chorych snów, ale ten był...

– Oj Valerian, chłopie co się z tobą dzieje? – poczochrałem rozwalone po śnie włosy i wstałem, ruszając w stronę łazienki.

Jak tylko zamykałem oczy, dalej nawiedzały mnie wspomnienia minionego snu, a w głowie wciąż huczały te dwa słowa, „kocham cię".

– Kocham? Mirabela to tylko przyjaciółka. Ja jej nie... Nie no muszę z kimś pogadać, bo oszaleje.

Jak tylko odbyłem poranną toaletę, sięgnąłem po telefon i wystukałem numer do Ivana.

– Cześć stary. Co tak z samego rana? – zapytał kumpel, jak tylko odebrał.

– Cześć. Ivan mam chyba problem.

– Problem? Jaki problem?

– Możemy się spotkać po szkole?

Miłość silniejsza niż nienawiść tom I - w trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz