⊰᯽⊱-----❊ Prolog ❊-----⊰᯽⊱

735 118 51
                                    

Nazywam się Mirabela Wladomir i mam siedemnaście lat. Mieszkam razem z rodzicami w miasteczku Syrium niedaleko Braszowa, w Rumunii. Na pierwszy rzut oka wydaję się normalną dziewczyną, ale tak naprawdę jestem wampirzycą. Wie o tym moja rodzina i Klan Wampirów. Organizacja, która ma chronić, takich jak ja i nie dopuścić, aby prawda o naszym istnieniu wyszła na jaw.

Mój tata był kiedyś wampirem. By móc się uwolnić od Klanu i związać z moją mamą, poddał się niebezpiecznemu eksperymentowi. W jego wyniku stał się człowiekiem. Po jakimś czasie urodziłam się ja. Przez dziesięć lat byłam ukochaną córką swoich rodziców. A później spokojne życie rodziny Wladomir wywróciło się do góry nogami. Moje oczy zmieniły kolor, skóra była biała i zimna a do tego, stałam się niezwykle szybka. Vešperr, czyli przywódca Klanu Wampirów, wiedział, co się ze mną dzieje – stawałam się wampirzycą. Mój tata był w błędzie, myśląc, że eksperyment uniemożliwi przeniesienie jego wampirzych genów. W moim przypadku opóźnił jedynie ich aktywację.

Jako nowo powstały wampir, musiałam udać się do Klanu, by pod okiem starszych opanować swoje moce i nauczyć się kontrolować pragnienie krwi. Po roku wróciłam do świata ludzi, ale nic już nie było takie, jak dawniej. Czułam, jakby w jednej sekundzie zmieniło się całe moje życie.

Chociaż mam wpływowych rodziców, zmuszona jestem liczyć sama na siebie. Całą miłość i troskę przelali na moją, młodszą o cztery lata, siostrę, która była śmiertelna jak nasza mama. Sori zawsze dostawała to, czego chciała. Niczego jej nie brakowało w odróżnieniu ode mnie – porzuconej wampirzycy. Rodzice przestali się mną interesować, widywałam ich tylko w poniedziałki, kiedy dawali mi kasę na krew i tyle.

Tata był prezesem firmy, którą nasza rodzina prowadziła od pokoleń. Swoją postawą i zachowaniem wzbudzał szacunek i wymuszał dyscyplinę. Nigdy nie tolerował półśrodków i nieposłuszeństwa. Wszystko musiało być zawsze, tak jak on chciał. Mama zaś była jego oddaną sekretarką. Razem tworzyli dobrany duet.

Przez całe dziesięć lat traktowali mnie jak największy skarb, a przez kolejne siedem, jakbym nie istniała. Teraz najważniejsza była siostra. W moim przypadku towarzyszące niektórym ludziom wrażenie, że rodzice ich nie kochają, jest w pełni uzasadnione.

Teraz znacie moją historię, ale to nie koniec moich problemów, sprawy związane z rodziną to wierzchołek góry lodowej.

Byłam sama na świecie i czasem miałam ochotę uciec od wszystkiego. Bycie wampirzycą zdecydowanie mi to ułatwiało. Każdej nocy wymykałam się przez okno w moim pokoju, by latać po niebie. To lubiłam najbardziej. Unosić się hen wysoko nad ziemią i oglądać ją z góry. Widok był po prostu niesamowity. Wydawało mi się, że jestem tylko ja i świat, no i najważniejsze – moje skrzydła. Skrzydła, które mogły mnie ponieść, gdzie tylko chciałam. Ale wszystko, co dobre z czasem się kończy i trzeba wrócić na ziemię. Gdy leciałam do siebie, zawsze patrzyłam na pierwsze promienie wschodzącego słońca. To był dla mnie najpiękniejszy widok.

Patrząc na wschodzące słońce, zastanawiałam się, co mnie tego dnia czeka w szkole. Może niezapowiedziana kartkówka z Grimhildą, znienawidzoną, chyba przez wszystkich uczniów, nauczycielką historii.

A może spotkam jego? Najpopularniejszego i najprzystojniejszego faceta w całej szkole. Nazywał się Valerian Wolf i był kapitanem naszej drużyny koszykarskiej. Każda dziewczyna ostrzyła sobie na niego kły. Nie wiedziały, jaki jest naprawdę, ja niestety miałam świadomość. Byłam nim zauroczona już od gimnazjum. Nie było dnia, żebym nie wymyślała pretekstu, by choć na chwilę na mnie spojrzał. Ale to wszystko na nic. On był bez serca. Kiedy w końcu zebrałam się w sobie, żeby wyznać, co do niego czuję, ośmieszył mnie i upokorzył, rozpowiadając po całej szkole, jak dziwadło Mirabela wyznała mu miłość. Ale co ja sobie myślałam? Że zwykły człowiek tak po prostu zakocha się w wampirzycy?

Teraz, za każdym razem, kiedy spotkam się z Valerianem, choćby przypadkiem, od razu sobie przypominam, jak mnie upokorzył.

Po latach miłości na odległość postanowiłam wyznać mu swoje uczucia. Okazja nadarzyła się w pierwszej klasie liceum. Nauczyciel co tydzień wybierał dwie osoby, które musiały zostawać po lekcji, by zająć się salą. Tym razem padło na mnie i Valeriana.

Nigdy nie myślałam, że wyznanie uczuć drugiej osobie jest takie trudne. Przecież nie mogłam tak po prostu do niego podejść i powiedzieć: Kocham cię. Umówisz się ze mną? – to bez sensu. Ale nie zaszkodzi spróbować. Podeszłam do niego i próbowałam się zachować w miarę normalnie.

– Hej! Chciała... chciałabym ci coś po...powiedzieć – wyjąkałam zdenerwowanym głosem.

– Tak. O co chodzi? – zapytał Valerian.

– Więc. Ja, ja...

– Ty co? – zapytał lekko zdziwiony.

– Więc ja, ja... wymienię wodę kwiatom.

– Ooo! Jasne, ale nie musiałaś mi mówić – odparł.

– Chciałam ci powiedzieć, żebyś sam tego nie zrobił – tłumaczyłam się bez sensu. 

Ale ze mnie idiotka. Pewnie uzna mnie za nienormalną. Straciłam taką okazję. Spróbuję jutro.

Na drugi dzień okazało się, że go nie było. Podobno był chory czy coś i zanim się obejrzałam, był już piątek. To moja ostatnia szansa.

Lekcja geografii, którą tak lubiłam, wydawała się nie mieć końca. Jedyne co poprawiało mi humor, to fakt, że za chwilę powiem Valerianowi co do niego czuję i wszystko będzie dobrze. A co jeśli mu się nie spodobam? Co, jeśli mnie odrzuci? Ale przecież nie jestem taka zła? Niby nie jestem taka zła, ale przecież wyróżniam się na tle innych dziewczyn. W końcu zadzwonił dzwonek. Był koniec lekcji i dyżurni musieli zostać, aby posprzątać klasę. Teraz albo nigdy. Wzięłam się w garść. Spokojnie poczekałam, jak wszyscy wyjdą z klasy i podeszłam do Valeriana.

– Hej, posłuchaj mnie uważnie, bo mam ci coś bardzo ważnego do powiedzenia – rzekłam zdecydowanie.

– Tak, o co chodzi? – zapytał Valerian.

– Więc ja od jakiegoś czasu bardzo cię lubię, właściwie to nawet bardziej niż lubię – zamotałam się nieco. – Próbuję ci powiedzieć, że... kochamcięvalerian! – wyrzuciłam z siebie jednym tchem.

W pustej klasie zapadła głucha cisza. Valerian przez chwilę otwierał i zamykał usta, aż w końcu wziął głęboki oddech i z pogardą powiedział:

– Posłuchaj, ja nie czuję tego samego do ciebie. Jesteś jakaś pokręcona, twoje oczy są dziwne, wyglądasz, jakbyś miała zaraz zemdleć, a poza tym czasami zachowujesz się jak wariatka. Naprawdę myślisz, że mógłbym być z kimś takim jak ty?

– Nienawidzę cię! – krzyknęłam, rzucając w niego szmatą do tablicy.

Upokorzona wybiegłam z klasy.

Przez kilka kolejnych miesięcy nie miałam w szkole życia. Valerian rozpowiedział wszystkim, jak to dziwaczka Mirabela wyznała mu miłość. Mimo że nikt już o tym nie mówi i wszyscy zapomnieli, ja wciąż go kocham.

Po nieudolnej próbie wyznania miłości postanowiłam się zmienić. Zamknąć się w sobie i z nikim w szkole nie rozmawiać, no może z wyjątkiem Tatiany, mojej najlepszej przyjaciółki. Żeby już nikt nie widział moich oczu, zaczęłam nosić szkła kontaktowe (o ile mogłam sobie na nie pozwolić). To, co powiedział Valerian, że moje oczy są dziwne, było prawdą. Patrząc w nie, można było nabrać podejrzeń. Kiedy wyczuwałam krew, robiły się czarno-czerwone.

Myślałam, że trudne jest wyznanie uczuć, a tu się okazało, że trudniejsze jest uleczenie złamanego serca. I wtedy coś zrozumiałam. Mój tata miał wielkie szczęście, że spotkał mamę i że pokochała go takim, jakim był, czyli tym niby strasznym wampirem. Mnie nie było ono pisane. Już nigdy się w nikim nie zakocham, a uczucia, jakimi darzyłam Valeriana będą przestrogą, żeby już więcej tego nie robić.

Miłość silniejsza niż nienawiść tom I - w trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz