Rozdział XI cz.III

93 46 10
                                    

We wtorek na godzinie wychowawczej pani Reg ogłosiła, że w najbliższy czwartek ma być dzień otwarty szkoły. Nauczycielka w skrócie przedstawiła nam, jak mniej więcej będzie przebiegał ten dzień. Kilka osób w parach będzie oprowadzać grupki osób ze szkół po poszczególnych stanowiskach, zachęcając do przyjścia do nas od nowego semestru.

Bardzo chciałam być w parze z Tatianą, ale ona niestety na ten dzień miała już zajęcie. A mianowicie ci, z rozszerzeń biolchem będą zajmować się różnymi doświadczeniami i pokazami na stanowiskach. Pani Reg chcąc, aby ten dzień wypadł jak najlepiej, sama wybrała pary wśród wolnych osób. I oczywiście ja, bo kto by się spodziewał będę w parze z Valerianem. Jak to ujęła pani Isabella „będziesz mieć go na oku, a nie jak rok temu z chłopakami palili w parku przed szkołą".

Dzień otwarty miał być od dziewiątej, ale przewodnicy i osoby robiące coś przy stanowiskach miały przyjść na ósmą. Szybko ubrałam soczewki, w których moje oczy miały ciemnobrązowy kolor, w końcu nie chce wystraszyć ludzi, których będę oprowadzać. Ubrałam czarne spodnie, białą koszulę, marynarkę i niewysokie czarne buty na obcasie, to dzień otwarty pasuje lepiej wyglądać.

Zapięłam czarną błyskawicę i podeszłam pod naszą klasę, gdzie przewodnicy mieli się zameldować.

– Hej – przywitałam się do stojącego obok klasy wgapionego w telefon Valeriana.

Chłopak miał również jak ja ubrane czarne spodnie, do tego błękitną koszulę, czarny krawat i marynarkę. Wyglądał w tym mega.

– Część – odparł, odrywając się od telefonu i zerkając na mnie.

– Coś nie tak?

– Nie czemu?

– Bo znowu się tak patrzysz.

– Tak? Czyli jak?

– Sama nie wiem. Ostatnio dość często ci się to zdarza.

– Od tego mam oczy – odburknął wymijająco Valerian.

– Dobra, dobra już się nie obrażaj. Wchodzimy? – zapytał, pokazując na drzwi.

– Czekałem na ciebie, proszę panie przodem. – stwierdził, otwierając drzwi i wystawiając ręką do przodu, przepuszczając mnie.

– Wow, jaki dżentelmen – zaśmiałam się i weszłam do klasy. – Dzień dobry – przywitałam się z panią Isabellą i usiadłam w ławce, co zaraz zrobił Valerian, siadając obok mnie.

Wychowawczyni szybko nam wyjaśniła co mamy robić i cały plan. Zaczynając od uroczystego rozpoczęcia, krótkiego występu kółka teatralnego po obejrzeniu poszczególnych stanowisk w różnych klasach, bibliotekę i uroczyste zakończenia.

Jak tylko występ skończył się, razem z Valerianem zgarnęliśmy niedużą grupę liczącą z dwanaście osób i oprowadzaliśmy ją po szkole, według ustalonego schematu. Szło nam dość sprawnie do czasu, aż nie weszliśmy do biblioteki.

Chodząc między rzędami w pewnym momencie kilka książek, zaczęło spadać z półek, a zaraz potem kwiatki ze stołów.

– Trzęsienie ziemi!!! – krzyknęła jakaś dziewczyna, która w ostatnim momencie zdążyła odskoczyć od drzwi. W tym samym czasie poleciała wielka półka, blokując tym samym drogę ucieczki.

– Wszyscy pod stoły i chronić głowę!!! – krzyknęłam, łapiąc się półki i próbując utrzymać równowagę.

Jak dobrze, że mamy z tego referat – usłyszałam Valeriana.

Ciebie to bawi? – zapytałam, szukając Valeriana wzrokiem.

– Nie. Jestem przerażony. – odparł brunet schowany pod stołem po drugiej stronie biblioteki.

Miłość silniejsza niż nienawiść tom I - w trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz