Rozdział XI

90 47 12
                                    

Valerian leżał w wodzie, praktycznie w ogóle się nie ruszał.

– Valerian nie wygłupiaj się i wyjdź z wody – zaczęłam, licząc, że chłopak skończy te swoje wygłupy. – Hej! Słyszysz mnie? Valerian do jasnej cholery! – dalej próbowałam, ale to na nic.

Chłopak nawet nie drgnął, unosił się na wodzie twarzą do tafli basenu.

– Jeśli myślisz, że wskoczę do wody, to się grubo mylisz.

Może w ten sposób. Kurcze dalej nic.

Nie mając za dużo możliwości, zaczęłam na szybko rozglądać się za jakimś kołem, czymkolwiek co mogłabym rzucić i go przyciągnąć w swoją stronę. Niestety nic takiego nie znalazłam.

– Cholera jasna – powiedziałam i wskoczyłam do wody.

Brunet nie był daleko. Liczyłam, że w razie czego chodząc po dnie, przejdę i pociągnę go za ciuchy do brzegu. Niestety, ale przeliczyłam się, dno basenu było poza moim zasięgiem. Wpadłam w panikę, na szybko zaczęłam przebierać rękami i nogami. Jednak mokre ciuchy i spowalniacze na nogach uniemożliwiały mi to, powoli zaczęłam tonąć. Kiedy już miałam się poddać, poczułam czyjeś silne ramiona, które pociągnęły mnie w swoją stronę. Przerażona zarzuciłam mu ręce na szyję, na co chłopak objął mnie w pasie, przytulając bardziej do swojego ciała.

– NIENAWIDZĘ CIĘ!!! – krzyknęłam kiedy pierwszy szok minął – Nigdy więcej mnie tak nie strasz.

– Czyżby księżniczka się o mnie martwiła? – zaśmiał się Valerian, odgarniając moje mokre włosy z twarzy.

– Właśnie. Serio myślałam, że coś ci się stało – powiedziałam, uderzając go w bok, co spowodowało, że znowu tracąc oparcie, zaczęłam przebierać rękami.

– Czekaj – powiedział, znowu mnie łapiąc i przytulając do siebie.

– Odstaw mnie na brzeg.

– A może skoro i tak już jesteś mokra, to czemu tego nie wykorzystać.

– Co?

– No nauczymy księżniczkę pływać.

– Zrobiłeś to specjalnie.

– Inaczej byś się nie zgodziła.

– Nienawidzę cię.

– A ja ciebie. Ale jestem ci coś winien. Więc jak będzie?

– I dasz mi spokój?

– Oczywiście.

– Dobra – odparłam zrezygnowana.

Jak tylko się zgodziłam, Valerian podpłynął do brzegu, pomagając mi wyjść. Podszedł pod okno, przy którym leżały dwie papierowe torby, z których wyjął po ręczniku dla nas.

– Proszę – powiedział, podając mi drugą torbę.

Wzięłam ją od niego, szybko sprawdzając jej zawartość. Był tam jednoczęściowy strój kąpielowy i dodatkowy ręcznik.

– Za tobą są szatnie. Idź i się przebierz – powiedział, pokazując na drzwi za mną.

– Dobra – odparłam.

– A i nie myśl o ucieczce – zaczął brunet, kiedy już szłam w kierunku szatni. – Właśnie zamknąłem drzwi i tylko ja mam do nich kluczyk. – powiedział, machając kluczem.

– Nie cierpię cię.

– Wiem – zaśmiał się.

– A ciuchy na zmianę? No przecież nie ubiorę tych mokrych – stwierdziłam, pokazując na mokry sweter.

Miłość silniejsza niż nienawiść tom I - w trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz