Rozdział IV cz.II

213 94 14
                                    

Na następnej lekcji Tudor szybko wspólnie sprawdziła nasze testy i zaczęliśmy omawiać lekturę.

– Nie będę was obciążać z okazji jutrzejszego meczu, dlatego na zadanie macie jedynie zrobić charakterystykę głównego bohatera.

– Super coś się spisze z Internetu – wyszeptała Tatiana.

– Z mojej strony to tyle, życzę wygranej – powiedziała nauczycielka i zadzwonił dzwonek.

Test z angielskiego był wyjątkowo dość trudny, ale myślę, że jakoś mi poszło. Na informatyce w parach ćwiczyliśmy składanie komputera, gdyż na następnej lekcji mieliśmy już to robić na ocenę.

Możesz mi teraz odpowiedzieć? – zapytał Valerian, bawiąc się kartą graficzną i spoglądając na mnie, jak Felix nie widział.

Boże mam cię dość – fuknęłam.

Jestem ciekawy.

– Daj mi spokój, żałuje, że ci o nim wspomniałam.

– Nie codziennie dowiadujesz się, że to nudne miasto jednak skrywa mroczne sekrety.

– I co masz zamiar z tym zrobić? Mówiłam ci, że jak powiesz komukolwiek, gorzko tego pożałujesz.

– Tak wiem, nietrudno zapomnieć.

– Temat skończony.

– Skoro wiem i nikomu powiedzieć tego nie mogę. To, co ci szkodzi. Nie chciałabyś się wygadać? Na pewno nie jedna rzecz by się znalazła, którą chciałabyś powiedzieć, zrzucić z barków, ale nie możesz, nawet Tatianie.

– Może coś by się znalazło. Ale jesteś ostatnią osobą, z którą bym o tym rozmawiała.

– I jedyną, która wie.

– To akurat bardzo źle. I coś się tak uparł?

– Może zacznę cię lubić?

– Pff, na tym mi najmniej zależy.

– Oczywiście – zaśmiał się.

Na co liczyłeś, że będę skakać jak wariatka, bo Wielki Valerian mnie polubił.

– A jak?

– Daruj sobie dupku i daj mi spokój, skup się lepiej na jutrzejszym meczu.

– Zmieniasz temat.

Hej może pójdziemy się gdzieś przejść, ładna pogoda? – zapytała Tatiana.

– Może jutro, muszę iść kupić parę rzeczy.

– Jasne to do jutra.

Jak tylko zadzwonił dzwonek, szybko spakowałam swoje rzeczy i pomknęłam rowerem do sklepu po zapas pseudokrwi na ten tydzień

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jak tylko zadzwonił dzwonek, szybko spakowałam swoje rzeczy i pomknęłam rowerem do sklepu po zapas pseudokrwi na ten tydzień. Rodzice co tydzień zostawili kieszonkowe bez słowa, tyle samo co zawsze. Gdy wróciłam, zabrałam się za charakterystykę z rumuńskiego i przerobiłam materiały, które dostałam od Żmii. Była już osiemnasta, nastawiłam budzik na dwudziestą i poszłam się położyć, żeby zregenerować siły. Położyłam się na wznak na łóżku i odpłynęłam. Przez moją głowę przelatywały wspomnienia minionego tygodnia i przeklęty bal. Ocknęłam się z palącym uczuciem w gardle, wspomnienie z półmetka obudziło na nowo pragnienie i żądze krwi. Wypiłam jeden sok z pseudokrwią, było wpół do ósmej, żeby trochę ochłonąć i zmniejszyć pragnienie postanowiłam polatać do północy. Jak tylko wróciłam, ogarnęłam toaletę i do rana robiłam różne arkusze z geografii i edukacji obywatelskiej. Kiedy zadzwonił budzik, na spokojnie ubrałam się w niebieskie rurki, biały podkoszulek z czarnym sercem na środku i czarną bluzę z białymi rękawami. Spakowałam sok do plecaka i pomknęłam rowerem do szkoły.

Miłość silniejsza niż nienawiść tom I - w trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz