⊰᯽⊱-----❊ Rozdział I ❊-----⊰᯽⊱

326 113 15
                                    

Druga klasa. Czas na tradycyjne połowinki. Moja klasa myśli tylko o nich. Nic więcej jej nie interesuje. Nie widzę w tym sensu. Cały wieczór siedzi się przy stole z nadzieją na to, że ktoś poprosi cię do tańca.

– Hej, przyjdziesz na bal? – zapytała Tatiana w drodze do szatni.

– Nie mam ochoty. Wiesz, jak tego typu zabawy mnie nudzą.

Wrzuciłam książki do szafki i spakowałam te na poniedziałek.

– Oj, mówię ci, będzie fajnie. W tym roku ma być super impreza, nie możesz nie przyjść – namawiała mnie uparcie przyjaciółka.

Lubię Tatianę za ten jej temperament, ale jak się czasem na coś uprze, to za nic nie popuści. Zaprzyjaźniłam się z nią właśnie dlatego. Nie bała się mówić tego, co myśli. Była sobą, Bardzo się różniła od innych dziewczyn. Zawsze można było z nią normalnie pogadać.

– No nie wiem, wiesz, że nie lubię tańczyć.

– I co? Będziesz siedzieć w domu? –Tatiana nie odpuszczała.

– Tak właściwie to mam już plany na wieczór – próbowałam przekonać Tatianę.

Dobrze wiedziałam, jak przeważnie przebiegają takie imprezy.

– Jakie? – dopytywała dalej.

– Nie mogę powiedzieć – odparłam z poważną miną.

Jak mam jej wytłumaczyć, że w czasie połowinek będzie pełnia, i lepiej bym była wtedy daleko od ludzi? Jak wytłumaczyć, że w każdą najpiękniejszą noc miesiąca, z trudem panuję nad pragnieniem, by skosztować ludzkiej krwi?

– To odwołaj, ubierz się ładnie i Peter zabierze nas na bal – rzekła twardo blondynka.

– Ale...

Tatiana nie pozwoliła mi dokończyć:

– Żadnych, ale masz przyjść i koniec, nie pożałujesz.

– Dobra. – Poddałam się, wiedziałam, że dalsza dyskusja na ten temat nie miała sensu.

Może nic złego się nie wydarzy? Co prawda mamy piątek i zapas pseudokrwi na ten tydzień pomału się kończy, ale z drugiej strony bywałam w gorszych sytuacjach i dawałam radę. To tylko jeden wieczór. Jeśli coś będzie nie tak, powiem Tianie, że się źle czuję i wyjdę. Co takiego może się stać?

Pochłonięta takimi myślami wróciłam do domu. Przywitałam się z Soriną i poszłam do siebie.

– W co ja mam się ubrać? Kurczę, nie mam żadnej odpowiedniej kreacji na taki bal – mówiłam do siebie, przeglądając ciuchy w szafie.

Wyciągnęłam z kieszeni telefon, którego zakup jakimś cudem wymusiłam na rodzicach, żeby jeszcze bardziej nie odstawać od reszty. Z kieszonkowego w życiu bym go nie kupiła. Ledwo wystarczało mi na najtańsze produkty z krwią, a raczej pseudokrwią. Każdy wampir, który postanowił żyć w świecie ludzi, musiał ją pić, aby nie wzbudzać podejrzeń. Taką pseudokrew można było kupić tylko w specjalnych sklepach. Aby ludzie nie odkryli prawdy, produkty z nią wyglądały jak zwykłe ludzkie jedzenie. Tylko wyglądały. Łyk tego, a wampir wracał do życia.

Wystukałam numer Tatiany. Odebrała już po drugim sygnale.

– Hej, Mirabela, co tam? Chyba nie próbujesz się wymigać od imprezy? – rzekła nie dając mi nawet dojść do słowa.

– Co? Nie. Dzwonię, żeby zapytać, czy nie mogłabyś mi pożyczyć jakiejś sukienki. Moje nie za bardzo pasują na tego typu imprezę.

Często pożyczałyśmy sobie ubrania, więc byłam pewna, że się zgodzi.

Miłość silniejsza niż nienawiść tom I - w trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz