Rozdział IV

207 94 12
                                    

Poszłam za Soriną do jej pokoju, który był zaraz na prawo od klatki schodowej. Dominował w nim kolor różu z czarnymi dodatkami. Ściany były w fioletowo–białe grube paski, a ostanie dwie, przy których stało łóżko i biurko, były całe fioletowe z plamami konfetti w kolorach przechodzących płynnie od bieli po jasny fiolet. Na samym środku stało ogromne różowo–czarne łóżko z zebrową pościelą i czarnymi poduszkami. Z ciemnobrązowymi szafkami nocnymi po obu jego stronach. Naprzeciwko łóżka była czarna szafa z wysuwanym niedużym telewizorem. Obok niej wolnostojące duże lustro w kolorze pudrowym i wygodna czarno-biała kanapa przy oknie, które wpuszczało światło na cały pokój z różowo–białymi zasłonami. Naprzeciwko niego stało duże różowe biurko z gamingowym czarnym fotelem marki Gamvis Phantom. Obok przy drzwiach był dość sporych rozmiarów czarny regał na książki. W rogu pokoju wisiał biały fotel, na którym siedziała Sorina, a za nią 4 fotografie przedstawiające naszą rodzinę, każde zdjęcie to był inny członek rodzinny. W całym domu nie licząc mojego pokoju, tylko u Soriny wśród tych zdjęć ja się pojawiałam.

– Może najpierw pomogę ci w tym zadaniu, a potem pogadamy? – zaproponowałam.

– Nie trzeba, sama dałam sobie radę, pomyliłam się w rachunkach. Tak tylko powiedziałam, żeby mama dała ci spokój.

– To dobrze i dzięki – rzekłam, kładąc się wzdłuż łóżka.

– Jesteście razem? To twój wybrany? – zapytała w końcu Sorina.

– Cooo? – w szoku aż usiadłam. – Nie. Oczywiście, że nie – dodałam po chwili.

– To skąd wie, że jesteś wampirzycą? – dopytywała dalej siostra.

– Powiem ci, tylko błagam cię, nie wygadaj się nikomu, a w szczególności Vešperrowi – ostrzegłam ją.

– Oczywiście – powiedziała, przejeżdżając po ustach ręką, jakby zapinała zamek na niewidzialny klucz, który wyrzuciła w powietrze.

– To stało się w piątek na balu – zaczęłam.

– Jednak poszłaś na niego?

– Nie chciałam, ze względu na pełnię. Bałam się, że coś się może stać i kogoś zaatakuje. To był piątek, więc zapasy pseudokrwi na ten tydzień mi się kończyły. No i Tatiana strasznie namawiała, że mam na niego pójść – przypominając sobie owy bal.

– I co dalej? – dopytywała ciekawa Sorina, poprawiając się na fotelu.

– W sumie było nawet fajnie, dopóki Valerian nie zaprosił mnie do tańca.

– Uuu! – przerwała mi zadowolona Sorina.

– Nie wyobrażaj sobie za wiele. Zrobił to dla żartu. Jak tylko skończyła się piosenka, pocałował mnie – na te słowa siostra zrobiła wielkie oczy. – Przebywając tak blisko niego, czując kuszący zapach jego krwi i jeszcze ten pocałunek, odepchnęłam go i wybiegłam z sali.

– Jejku. Zauważył coś?

– Jak tylko wyszłam ze szkoły, tłumiąc pragnienie, pobiegłam za magazyny na tyłach szkoły. Tam pożywiłam się jakimiś szczurami.

– Fuuuuj! – przerwała mi siostra.

– No co? Wolałam już je, niż jakbym zaatakowała jakiegoś człowieka – dodałam szybko.

– No w sumie masz racje. I co dalej? – pytała dalej, czekając na finał historii.

– Kucnęłam przy ścianie cała brudna w krwi i wtedy pojawił się Valerian.

– O kurcze. Widział cię w twojej wampirzej postaci?

– Tak. Spanikowałam i szybko przyszpiliłam go do ściany. Próbowałam wymazać mu wspomnienia, ale nie wiem czemu, on jest na to odporny.

Miłość silniejsza niż nienawiść tom I - w trakcie korektyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz