Rozdział 5

7.2K 519 67
                                    

#natchnionamelodiawatt na twitterze


Hunter

Następny tydzień nie przyniósł mi wytchnienia. Aria przebywająca w moim domu zaprzątała wszystkie moje myśli. Będąc w pracy, nie mogłem się na niczym skupić, bo ciągle oczekiwałem telefonu z informacją, że rzeczywiście mój dobytek spłonął, a to ona podrzuciła ogień.

Aria, jaką do tej pory udało mi się poznać, była nieprzewidywalna, buńczuczna i czasami lekkomyślna. Kiedy pozostawiam z kimś moje dziecko, powinienem czuć spokój ducha, a nie czekać jak na szpilkach na jej pierwszy błąd.

Za to Maya wypowiadała się o dziewczynie w samym superlatywach. Aria potrafi robić piękne warkocze, Aria zabrała ją na plac zabaw, Aria zaśpiewała jej przepiękną kołysankę. W jej oczach Astor zaczynała przypominać anioła, a to martwiło mnie jeszcze bardziej. Bałem się, że mała zbytnio się do niej przywiąże, a potem będzie cierpieć, gdy Aria odejdzie.

Poza tym odkąd zostawiłem je same tydzień temu, z każdym kolejnym dniem brunetka zachowywała się coraz dziwniej. Unikała jakiegokolwiek kontaktu i nie chciała mi nawet patrzeć w oczy. Nie wiedziałem, że darzyła mnie aż taką nienawiścią, ale widocznie właśnie tak było. Mierził ją sam mój widok, ale akurat to nas łączyło.

Aria za dużo razy nacisnęła mi na odcisk, bym mógł teraz cieszyć się jej obecnością.

– Puk, puk– usłyszałem radosny głos Jeffa, a jego sylwetka pojawiła się w progu pokoju. Machał do mnie trzymanym w lewej dłoni raportem i uśmiechał się od ucha do ucha.

– A tobie co tak wesoło? – spytałem, odchylając się na krześle. Mężczyzna wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i rzucił mi papiery na biurko.

– Złapaliśmy trop tego podpalacza. Jakaś kobieta widziała go wczoraj wieczorem, kiedy opuszczał miejsce zdarzenia. – Słowa mężczyzny od razu mnie zaciekawiły. Chwyciłem teczkę do ręki, by przeczytać jej zawartość.

– Jakieś znaki szczególne?

– Wszystko masz w zeznaniu. Kobieta widziała całkiem sporo – odpowiedział Jeff, po czym zajął miejsce naprzeciwko mnie.

Zagłębiłem się w lekturze. Świadek opisała, jak to w drodze z pracy zauważyła średniego wzrostu mężczyznę, wychodzącego z ulicy, pod którą wybuchł pożar. Miał na sobie zieloną bluzę z kapturem, czarne dresowe spodnie i torbę zarzuconą na prawe ramię. W szybkim tempie opuszczał miejsce zdarzenia i zachowywał się podejrzanie. W pewnym momencie z jego torby coś wypadło. Kobieta odczekała chwilę, a potem przyjrzała się znalezisku. Była to zapalniczka, na której zauważyła ślady nieznanej cieczy. Nie chciała zmyć z niej odcisków palców, więc pozostawiła ją na ulicy do czasu przyjazdu policji.

– Mamy tę zapalniczkę?– zapytałem, wyściubiając nos zza raportu. Jeff pokiwał głową, kładąc lewą dłoń na oparciu krzesła.

– Tak, technicy zebrali z niej odciski, ale nie figurują w naszej bazie. To nie recydywa.

Pokiwałem głową na słowa kolegi. Wolałbym, żeby było inaczej, ale te informacje nie były takie złe. Dzięki temu mogliśmy wykluczyć sporą liczbę podejrzanych, jednak przed nami było jeszcze sporo pracy.

– Słuchaj, mogę ci zadać dziwne pytanie? – przerwał mi nagle Jeff. Ponownie odnalazłem go wzrokiem.

– Pewnie.

– Dlaczego świeżak siedzi na zewnątrz i przepisuje wszystkie przepisy z karnego? – Zaśmiał się, a ja zacisnąłem wargi w wąską kreskę.

– Ma karę – odrzekłem krótko, choć dobrze wiedziałem, że Jeff będzie drążył dalej.

Natchniona melodia | Tom IVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz