Rozdział 7

6.5K 494 30
                                    

#natchnionamelodiawatt na twitterze 


Aria: czternaście lat

Hunter: dwadzieścia siedem lat


Hunter

Miałem dzisiaj wolne, więc jak zwykle postanowiłem pokręcić się trochę w studiu Hope i sprawdzić, czy nie potrzebowała przypadkiem mojej pomocy. Lubiłem z nią przebywać. Była przepiękną kobietą, a do tego ciepłą i przyjazną w stosunku do mojej córki.

Przez dłuższy czas naprawdę myślałem, że między nami mogłoby do czegoś dojść, ale kiedy tylko zauważyłem, że na horyzoncie pojawił się Alexander Astor, postanowiłem odpuścić. Od razu zrozumiałem, że tę dwójkę łączyło silniejsze uczucie, którego nie umiałbym przeskoczyć.

Miłość nie miała polegać na rywalizacji i niepewności. Miłość miała być silna. Miłość miała pokonać wszystkie niepewności i zawirowania. Miłość miała być pewna. I to nie tak, że nie chciałbym o nią zawalczyć. Z tym nie miałem żadnego problemu. Tylko po co ta walka, jeśli Hope nie była nią zainteresowana?

Walka o miłość, a walka z miłością to dwa różne pojęcia.

– Chcesz, żebym jeszcze ci w czymś pomógł? Mam wolne popołudnie, bo Maya jest z opiekunką – zacząłem, podchodząc do niej. Zerknąłem na papiery, które wypełniała, a kiedy podniosła na mnie wzrok, uśmiechnąłem się. – Widzę, że interes kwitnie. Bardzo się cieszę.

– Wiadomo, będziesz miał czynsz na czas – zaśmiałam się, wystawiając w moim kierunku długopis i kręcąc nim w powietrzu.

– Dobrze wiesz, że jestem twoim wielkim fanem. Pieniądze to tylko mniej przyjemna część naszej znajomości –skwitowałem, odmachując ręką.

Hope zagryzła lekko wargę, ale po chwili przeciągle ziewnęła. Zmierzyłem ją uważnym wzrokiem, opierając dłonie na kancie blatu. Od razu wyprostowała się na krześle.

– Jestem gdzieś brudna? – zapytała, dotykając twarzy.

– Nie, to coś innego –zaprotestowałem. – Ty wydajesz się inna.

Założyła kosmyk włosów za ucho, kręcąc się nasiedzeniu. Możliwe, że wpędziłem ją w zakłopotanie, ale to nie było moją intencją.

– Nie rozumiem...

– Po prostu wydajesz się szczęśliwsza i... – Spuściła wzrok na papiery, odrobinę się rumieniąc. Westchnąłem, kiedy zlokalizowałem zaróżowiony punkt, bo wszystko było już jasne. – Niech zgadnę. Pogodziłaś się z Alexem.

Znów spotkała się ze mną wzrokiem, a szok wymalowany na jej twarzy, wprawił mnie w rozbawienie.

 – Skąd to wiesz? Aż tak to po mnie widać?

– Zdradziło cię parę rzeczy –zacząłem poważnym tonem. – Po pierwsze: uśmiechasz się, jakby ci za to płacili. Po drugie: odkąd tu wszedłem, ziewnęłaś już trzynasty raz. A po trzecie i najbardziej naprowadzające... – Mówiąc to, nachyliłem się do niej, zabrałem jej z dłoni długopis, którym się mi wygrażała i przejechałem nim po jej szyi. – Masz tu malinkę wielkości rury od odkurzacza.

Rozszerzyła oczy, od razu łapiąc się za to miejsce i zerkając w swoje odbicie w szybie. Uśmiechnąłem się półgębkiem, wkładając dłonie do kieszeni, bo mimo wszystko poczułem to dziwne uczucie w dole żołądka.

 Po chwili odwróciła się do mnie, a jej uśmiech nieco przygasł.

– Hunter... – zaczęła, ale szybko jej przerwałem. Dobrze wiedziałem, co chciała powiedzieć.

Natchniona melodia | Tom IVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz