Rozdział 38

8.4K 710 134
                                    

#natchnionamelodiawatt na twitterze


Hunter

Dostałem urlop. Chyba drugi taki długi w moim życiu. Postrzelone ramię utrudniało mi normalne funkcjonowanie i wtedy do obrazka wkroczyła Aria. Dosłownie wprowadziła się do mnie bez mojej zgody i zaczęła się szarogęsić. Normalka.

Stwierdziła, że przejmie wszystkie codzienne obowiązki, w tym gotowanie. Pierwszego dnia kuchnia omal nie poszła z dymem. Zgodnie stwierdziliśmy, że to nie był dobry pomysł, a mówiąc zgodnie, mam na myśli dwie kłótnie i moje prawo veta. Postanowiliśmy, że będziemy gotować razem. Tylko że ona nie może zbliżać się do kuchenki.

Najbardziej martwiłem się jednak o to, jak odbierze tę sytuację Maya. Wystraszyła się nie na żarty moją kontuzją. Obecność Arii mogła ją zdezorientować. Dlatego postanowiliśmy z nią wspólnie porozmawiać i wytłumaczyć tyle, ile zdążyliśmy ustalić sami.

– Aria zamieszka z nami już na zawsze? – zapytała z nadzieją, na co oboje się uśmiechnęliśmy.

– Na razie tylko tymczasowo – wytłumaczyła dziewczyna... Moja dziewczyna.

Boże, ja naprawdę mam dziewczynę.

– Super!

– Kochanie – wtrąciłem się w ten wybuch entuzjazmu. – Musimy ci o czymś jeszcze powiedzieć.

Przygotowywałem się na to mentalnie od naszej rozmowy w szpitalu, jednak powiedzenie tego na głos nie było już takie proste. Chciałem, by dobrze nas zrozumiała. By nie robiła sobie dodatkowej nadziei, bo nic między nami nie jest do końca przesądzone. Z naszym temperamentem mogliśmy się rozstać po dwóch dniach.

Tylko nie jestem pewny, czy zdołałbym ją puścić.

– Twój tata i ja...

– Bierzecie ślub? – Zachłysnąłem się śliną tak mocno, że Aria kopnęła mnie pod stołem. Doprowadziłem się do porządku, ciągle odtwarzając w myślach ten scenariusz.

– Nie, iskierko. Na to zdecydowanie za wcześnie – wytłumaczyła, łapiąc ją za dłoń. – Twój tata i ja chcemy spróbować być razem w związku.

– Tak jak tatuś i mamusia? – spytała i myślę, że oboje trochę się zmieszaliśmy.

– Nie, kochanie. W trochę inny sposób. Nie chcę, żebyś myślała, że próbuję wejść na miejsce twojej mamy lub sprawić, byś o niej zapomniała. – Zapewniający ton Arii uspokoił i mnie. Miała do niej rękę, tego nie mogę jej odmówić.

– To znaczy, że nie chcesz być moją mamusią? – Pytanie Mai było niespodziewane. Spojrzałem na Arię. Jej twarz zdobił wachlarz emocji. Ukucnęła przy małej i złapała ją za drugą dłoń.

– Chcę być twoim wszystkim, iskierko. Kimkolwiek zechcesz, żebym była, tym właśnie się stanę. Kocham cię, Maya. Tak strasznie cię kocham.

Mai zadrżała warga. Wszyscy wstrzymaliśmy oddechy w oczekiwaniu na jej odpowiedź. Stresowałem się jak nigdy. Uczucia córki były dla mnie najważniejsze i choć dobrze wiedziałem, że też kochała Arię, jeśli tylko miałaby inne zdanie, posłuchałbym jej. Nawet za cenę własnego szczęścia.

– Ja w ogóle nie pamiętam mojej mamusi. Chciałabym, żebyś ty nią była. Bardzo cię kocham, Aria. – Dziewczyny nie wytrzymały i zaczęły płakać. Aria wzięła małą w ramiona. Szeptała jej coś na ucho, a ja ledwo powstrzymywałem się przed własnym potokiem łez.

Przyglądałem się ich relacji od samego początku, ale zobaczenie takiego obrazka było nie do podrobienia.

– Kocham cię, szkrabie. Nawet nie myślałam, że zdołam kogoś tak mocno pokochać. Nigdy cię nie zostawię, Maya. Nigdy – obiecała Aria.

Natchniona melodia | Tom IVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz