Rozdział 11

7.1K 482 24
                                    

#natchnionamelodiawatt na twitterze


Hunter: dwadzieścia osiem lat

Aria: czternaście lat


Hunter

Sunąłem między ludźmi komplementującymi sztukę Hope w poszukiwaniu kogokolwiek, kogo znałem. Nie było to czymś łatwym, ponieważ roiło się tutaj jedynie od bliskich Myers i Astora.

Zostałem zaproszony na wystawę na cześć ich miłości. Nie mogło być gorzej.

To, że zrozumiałem całą sytuację i ustąpiłem, nim mogłem się zbytnio zaangażować emocjonalnie to jedno, ale patrzenie na to, jak bardzo się kochali i oglądanie obrazów o ich relacji to drugie.

Naprawdę nic do nich nie miałem i życzyłem im jedynie szczęścia, jednak oddawanie komuś pola i pozostawanie samemu nie było niczym przyjemnym. I tak stwierdziłem, że na randki było zdecydowanie za wcześnie. Dalej miałem przed oczami obraz Raven i nie umiałem się z niej wyleczyć.

Kiedy w końcu znalazłem kogoś, z kim mógłbym zamienić parę słów, usłyszałem głos, który kilka razy poważnie mnie zirytował. Przestałem słuchać wywodów Nicka i skupiłem się na niej.

– Dlaczego on musi tutaj być? – zawyła nieuprzejmie Aria. W tym samym momencie poczułem na sobie jej palący wzrok.

Cholerna Aria Astor.

– Bo to przyjaciel Hope – odpowiedział prosto Alex.

– Ale on chciał ci ją zwinąć sprzed nosa. To trochę dziwne – ciągnęła, a we mnie wzbierała kolejna fala gniewu. Gdybym jeszcze zrobił coś nieodpowiedniego lub otwarcie rzucił rękawicę Astorowi, zrozumiałbym jej podejście. Przecież jedyny incydent między mną i Hope zakończył się moim wycofaniem, więc czemu dalej męczyli mnie za coś, czego nie zrobiłem?

– On nie wiedział o moim istnieniu, Aria. Hunter to dobry gość. – Trochę się rozluźniłem, jednak niewystarczająco. – Poza tym ma inne rzeczy na głowie. Hope powiedziała mi, że woli się teraz skupiać na swojej córce i odechciało mu się amorów.

Czy wszyscy musieli rozprawiać o moim prywatnym życiu?

Nie usłyszałem już dalszej rozmowy. Aria przeszła obok mnie, nawet na mnie nie spoglądając i podeszła do stojącej niedaleko siostry Nicka.

– Koleś, słuchasz mnie w ogóle? – Blondyn szturchnął mnie lekko w ramię, przez co się zachwiałem.

– Nie – odburknąłem, a kiedy posłał mi zdziwione spojrzenie, pospieszyłem z wytłumaczeniem. – Niektórzy powinni się zająć swoim życiem, a nie ciągle się kogoś czepiać.

Wyminąłem go, by tym razem stanąć tyłem do dwójki dziewczyn i zabrać drugi kieliszek wina ze stołu.

– A mówiąc „niektórzy", masz na myśli?

– Aria – rzekłem krótko.

– Ups... – skwitował, zerkając za moje plecy. Wypiłem pół kieliszka jednym haustem i zacisnąłem zęby.

– A no ups.

– Aż tak? – dopytywał, gdy nie otrzymał ode mnie rozwinięcia.

Nie chciałem się za bardzo w to zagłębiać, ale nie miałem nikogo, z kim mógłbym o tym pogadać, więc postanowiłem dać upust skrywanej złości.

– Głupia gówniara, irytująca małolata i...

– Gbur, stary dziad i dupek! – usłyszałem za plecami, a złość, którą czułem chwilę temu, zamieniła się w lawinę.

Opróżniłem kieliszek do zera, ostawiłem go na stół i obróciłem się w kierunku Arii. Nie potrafiłem do końca ocenić jej emocji. Z samych słów mógłbym uznać, że była wściekła, ale twarz... Twarz miała spokojną, jakby założyła maskę.

– Słuchaj, dziewczynko...

– Nie. To ty posłuchaj, staruszku. Nie obchodzi mnie, że Hope i Alex cię tolerują, ja nie będę udawała, że się z nimi zgadzam. Jeśli masz mi coś do powiedzenia, możesz to zrobić teraz. – Jak na swój wiek, była strasznie wygadana. Dopiero po minucie doszła do mnie myśl, że była tylko dzieckiem.

– Hunter, ona ma czternaście lat – mruknął gdzieś za mną Nick. Zerknąłem na niego z kpiną.

– Przecież jej nie uderzę – odpowiedziałem mu i powróciłem do niej wzrokiem. Nie zmieniła tej oceniającej pozy. Czekała, aż jej odpowiem.

Kurwa, nie będę się kłócił z nastolatką.

– Zajmij się swoimi sprawami i nie komentuj mojego życia. Tyle. – Prosto i stanowczo. Do celu. Tak, żebym nie dostał zaraz wylewu.

– Tchórz – rzekła po chwili mierzenia mnie lodowatym spojrzeniem. Prychnąłem głośniej, niż bym chciał. Nie zamierzałem robić scen, ale ona się o to prosiła.

– Rozpieszczona księżniczka – wyartykułowałem dokładnie każdą sylabę.

W jej oczach zawrzało. To było tak, jakby żar zalał jej tęczówki. Uśmiechnąłem się pod nosem, czując zwycięstwo.

– Stary dziad.

– Powtarzasz się.

– Widocznie muszę, skoro nie zrozumiałeś za pierwszym razem. Słuch już nie ten, co? – Ty mała...

Wdech i wydech, Hunter. Nie pójdziesz do więzienia za morderstwo. Nie ty.

Spojrzałem przypadkowo w bok i zauważyłem, zmierzającą w naszą stronę Hope. Na twarzy miała wymalowane zaniepokojenie. Nie chciałem jej martwić. Szczególnie nie dzisiaj, kiedy i tak miała już dużo spraw na głowie. Przecież szykowała się do ślubu...

– Idę stąd, zanim rzeczywiście coś jej zrobię – mruknąłem do Nicka, wymijając młodą. Słyszałem, że prychnęła, ale już nic więcej nie powiedziała.

Nie sądziłem, że czternastolatka mogła mi napsuć tyle krwi, jednak właśnie teraz rozumiałem, że znajomość z ferajną Hope mogła mi nieźle zaszkodzić na nerwy.

– Odpuściłam sobie – wychwyciłem tylko jej cichy głos. – Poczekam, aż będę w pełni gotowa. Dziękuję za twoją radę – kontynuowała, ale nie chciałem dłużej słyszeć jej głosu, więc skierowałem się do tylnego wyjścia, by odetchnąć świeżym powietrzem.

Czułem, że ciśnienie wzrosło mi do dwustu, a to miał być dopiero początek naszej nienawiści.


Dzisiaj krótki rozdział. W tym tygodniu powinnam wstawić jeszcze jeden!

Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki!

Instagram/X/TikTok: gspersephone22

Natchniona melodia | Tom IVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz