Rozdział 13

7.7K 573 143
                                    

#natchnionamelodiawatt na twitterze


Hunter

Praca kopała mnie w żebra i dupę. Dzisiejsza zmiana była naprawdę ciężka. Udało nam się interweniować w sprawie przemocy domowej. Byłem na miejscu. Widziałem kobietę z podbitym okiem i, jak się potem okazało, zwichniętą dłonią. Instynkt podpowiadał mi, żeby zrobić temu mężczyźnie to samo, ale to nie było zgodne z prawem, więc zatrzymałem się na aresztowaniu go i zawiezieniu na komisariat.

Najgorsze było jednak, że wszystkiemu przypatrywały się ich dzieci. To właśnie starsze z nich zadzwoniło na policję, bo nie mogli już wytrzymać krzyków matki. Kobieta by tego nie zrobiła. Za bardzo się bała.

Kiedy wyprowadzaliśmy tego drania z domu, widziałem, z jaką ulgą odetchnęła. Jak przytuliła do siebie dzieci i próbowała je uspokoić. Jak tłumaczyła im, że to koniec, że teraz będą już bezpieczne.

Cholera. Mężczyzna powinien być głową rodziny. Powinien pilnować, by jego najbliższym nie stała się żadna krzywda. Nie być prowodyrem przemocy!

Dlaczego świat był tak zniszczony i zepsuty?

Do tego sprawa podpalacza stanęła w miejscu. Osoba odpowiedzialna za wandalizm ucichła, a co za tym szło, nie mieliśmy kolejnych dowodów. Te, które uzyskaliśmy ostatnio, zaprowadziły nas donikąd.

Czasami praca w policji mnie przygnębiała. Od zawsze chciałem pomagać innym i pilnować przestrzegania prawa, ale kiedy chciałem działać, a moje ręce były związane, czułem się bezsilnie.

W takich właśnie momentach byłem wdzięczny, że kiedy wracałem po ciężkim dniu do domu, czekała tam na mnie Maya. Najczęściej z szerokim uśmiechem na buzi i dłońmi wyciągniętymi w moją stronę, bym mógł ją pochwycić i mocno do siebie przytulić. Tego właśnie potrzebowałem i już cieszyłem się na samą myśl o zbliżającym się cieple i zapachu domu, lecz kiedy przestąpiłem jego próg, powitały mnie krzyki, których nie można było określić jako radosne.

– Ale miałyśmy się bawić w księżniczki! Obiecałaś! – narzekała Maya. Zmarszczyłem brwi, zamykając za sobą cicho drzwi.

– No cóż, Maya. Musisz się nauczyć, że nie zawsze dostajemy to, czego chcemy. – Głos Arii był jakiś dziwny. Dziewczyna zazwyczaj odzywała się do Mai z wyrozumiałością i spokojem. Teraz było wręcz przeciwnie. Mówiła to tak, jakby się z niej naśmiewała.

Co jest, kurwa?

– Ale...

– Nie ma żadnego „ale", Maya. Nie będę z tobą dyskutować. Idź na górę. – Surowy ton zdenerwował nawet mnie.

Kiedy przeszedłem do salonu, tam, gdzie toczyła się kłótnia, zobaczyłem, że Maya miała już łzy w oczach. Aria stała z założonymi rękami i wyglądała na zdenerwowaną. Co się tutaj wydarzyło?

– Nienawidzę cię! – krzyknęła dziewczynka, kierując się w stronę schodów.

– Ależ mnie zabolało serce – zadrwiła Astor, jeszcze bardziej mnie denerwując.

– Co tu się dzieje? – zapytałem, wkraczając do akcji. Nie miałem zamiaru dłużej przysłuchiwać się tej wymianie zdań.

Aria jak na zawołanie obróciła się do mnie na pięcie, po czym głośno prychnęła.

– No proszę, wrócił pan tatusiek. Nareszcie. – Nadal ociekała sarkazmem i złośliwością.

– Możesz mi, do jasnej cholery, wytłumaczyć, dlaczego odzywasz się tak do mojej córki? Co w ciebie wstąpiło?! – Cały się zagrzałem, gdy dziewczyna patrzyła na mnie bez jakiejkolwiek skruchy.

Natchniona melodia | Tom IVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz