Rozdział 6

7.2K 531 72
                                    

#natchnionamelodiawatt na twitterze


Aria

Z rana obudziły mnie krzyki na parterze. Z tego, co udało mi się usłyszeć, matka kłóciła się z dostawcą, bo pomylił nawóz do kwiatów. Powinnam to przemilczeć i wrócić na górę, zamknąć się w pokoju i unikać z nią kontaktu, ale tym razem tego nie zrobiłam. Podeszłam i zapytałam, co się stało. Obrzuciła mnie tylko chłodnym spojrzeniem i wyrzuciła mi, że ja i tak niczym się nie przejmuję w tym domu i żebym nie udawała nagle takiej zainteresowanej.

Poczułam, jakby mnie spoliczkowała. Ile razy załatwiałam coś za nią, bo była w innym stanie i zrzucała na mnie własne obowiązki? Ile razy pierwsza wyciągałam rękę i próbowałam polepszyć nasze relacje? Ile razy płakałam w poduszkę, bo nie czułam od niej ani odrobiny wsparcia?

Nie skomentowałam jej słów. Skinęłam jedynie głową i wróciłam do pokoju, żeby przygotować się na ciężki dzień. Niedziele dla większości nastolatków stanowiły czas odpoczynku. Nie trzeba się było martwić szkołą czy zajęciami pozalekcyjnymi. Można było się zrelaksować i nabrać sił na nowy tydzień. Cóż, nie dla mnie.

W niedziele ostro zakuwałam, potem ćwiczyłam parę godzin grę na skrzypcach i w zależności od natężenia zadań pozwalałam sobie na aktywności fizyczne. Kiedyś była to jazda konna. Od kiedy Alex zabrał konie z naszego rodzinnego domu, robiłam to rzadziej. Najczęściej wybierałam taki okres, gdy nie było go dłużej w domu lub gdy wyjeżdżał na zawody z Macy, jego współpracownicą. Lubiłam czasem pogawędzić z Hope lub pobawić się chwilę z Tonym i Mercy. Moi bratankowie byli przesłodcy, a bratowa zawsze służyła dobrą radą.

Dzisiaj zapragnęłam pobiegać, więc odciągając resztę zajęć na potem, zebrałam się do wyjścia, a potem czmychnęłam tylnymi drzwiami.

Na początku trochę się rozgrzałam i zaczęłam biec truchtem. Kucyk kołysał mi się na wszystkie strony, a zimne powietrze uderzało mnie w twarz, ale i tak parłam do przodu. Chciałam się wyżyć, bo ten tydzień przyniósł mi wiele trudu i zmęczenia.

Najpierw ta cholerna wtopa pod domem Nilsena, potem wrobienie mnie w niańczenie dziecka, a na końcu Hunter. Ten ostatni napsuł mi tyle krwi, że gdy tylko o nim pomyślałam, dostawałam nerwicy. Cokolwiek poczułam, kiedy zobaczyłam go w tej pieprzonej łazience, odpłynęło w dal, gdy wytknął mi relację z matką. Wiele osób lubiło mnie tym dręczyć i powoli się już nawet do tego przyzwyczajałam, ale z jakiegoś powodu jego słowa uderzyły mocniej. Wiem, że żałował. Czułam skruchę w jego głosie, widziałam, że się przejął, ale na mnie to nie działało.

Znałam naszą relację, na tym właśnie polegała. Ja rzucałam trochę nienawiści, on mi ją oddawał i tak w kółko, aż zrobi się nam niedobrze. Jednak tym razem nie poczułam tego co zwykle i nie dawało mi to spokoju.

To wszystkoprzez zobaczenie odrobiny nagiej skóry?

Aria, weź się w garść. Nie jesteś głupią śliniącą się małolatą. Jesteś królową, jesteś kobietą, jesteś ponad to.

Biegałam przez ponad godzinę, a kiedy wykończona przekroczyłam próg domu, po matce niebyło nawet śladu. Zapytałam gosposię, gdzie mogła się podziewać, a ona ze smutnym uśmiechem oznajmiła mi, że pojechała spotkać się z ciocią Nelly.

Przynajmniej miałam ją z głowy.

Wzięłam prysznic i przygotowałam się do maratonu nauki. Skupiłam się na algebrze, bo ostatnio trochę opuściłam się w nauce. Po dwóch godzinach przerabiania zadań postanowiłam zrobić sobie małą przerwę. Gdy tylko dotknęłam telefonu, on zawibrował w moich dłoniach. Odblokowałam go i spojrzałam na wiadomość od Asha.

Natchniona melodia | Tom IVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz