Rozdział 25

8.8K 573 74
                                    

#natchnionamelodiawatt na twitterze


Aria

Halloween od zawsze było jednym z moich ulubionych świąt. Kiedy byłam małym dzieckiem, uwielbiałam przebierać się w różne kostiumy i chodzić z Marą i Alexem od drzwi do drzwi w poszukiwaniu cukierków. Gdy podrosłam, pokochałam ten lekki dreszczyk emocji płynący z horrorów i slasherów. Nie oglądałam ich na co dzień, bo w ogóle do mnie nie przemawiały, ale w Halloween było inaczej. Wtedy wszystko wydawało się bardziej upiorne i tajemnicze.

Po śmierci taty Halloween zamieniło się dla mnie w jeszcze jedną okazję do zepsucia nerwów matce. Ubierałam się w odsłaniające wszystko kostiumy i bawiłam do rana na imprezach znajomych. Zazwyczaj dostawałam później szlaban, ale teraz miałam już osiemnaście lat i mogłam robić, cokolwiek chciałam.

Dlatego tym razem wybrałam się na jedną z imprez stowarzyszenia z mojego uniwersytetu i zabrałam ze sobą Marę oraz Joe. Ta para zakochańców przebrała się za Bloom i Sky'a z sagi Winx. Ja poszłam o krok dalej i założyłam kostium seksownej policjantki. Tak mi to jakoś przyszło do głowy. Sama nie wiem dlaczego.

– Chcecie coś do picia? – zapytał chłopak Mary, a my skinęłyśmy jednocześnie głowami. Joe był zawsze uczynny i pomocny. Nie trzeba mu było wszystkiego tłumaczyć. Sam wiedział, jak zająć się własną dziewczyną na imprezie. Nie to co niektórzy...

– To wygląda przytłaczająco – zaśmiała się rudowłosa, gdy w skupieniu badałyśmy każdy skrawek domu bractwa. Mnóstwo ozdób w stylu gumowych pająków, pajęczyn oraz sztuczna krew na meblach i ścianach. Zastanawiałam się, czy uda im się ją jakoś zmyć, ale na szczęście to nie był mój problem.

Od razu wróciłam wspomnieniami do pamiętnego wieczoru, którego zdemolowałam dom profesora Nilsena. Dalej dziękowałam w duchu za to, że nie musiałam tego sprzątać.

– Nie jest tak źle! – odkrzyknęłam, bo muzyka utrudniała nam porozumienie się. Chwilę później wrócił do nas Joe z napojami.

– Wziąłem jakiś poncz, ale uważajcie, bo podobno jest mocny. Jeden chłopak już śpi na kanapie pod ścianą. – Mówiąc to, wskazał ją palcem. Rzeczywiście, ktoś już tam dogorywał.

– Jest ósma – rzuciłam z niesmakiem. Nawet w moich beztroskich czasach imprezowania nigdy nie doprowadziłam się do takiego stanu przynajmniej przed północą.

– To nasza piosenka! – zakrzyknęła po chwili Mara i nie patrząc na nic, porwała swojego chłopaka do tańca. Odprowadziłam ich wzrokiem z uśmiechem, po czym upiłam łyk ponczu i od razu się skrzywiłam. Nic dziwnego, że ten koleś już się upił, skoro większa część tego trunku składała się z wódki.

Natychmiast odłożyłam kubeczek na stolik, przetarłam dłonie po lepkiej substancji i ruszyłam w głąb domu, by lepiej się rozejrzeć. Spotkałam nawet kilku znajomych z zajęć, ale z nikim nie znałam się na tyle blisko, by się zatrzymać i trochę poplotkować.

Naprawdę lubiłam imprezy, ale wolałam znajdować się w gronie, które znałam choć w połowie, a tutaj kojarzyłam ledwo pięć osób. Mocny odór alkoholu złączony z potem pierwszy raz w życiu skutecznie mnie odrzucał.

Czy oni zawsze tak śmierdzieli?

Pierwszy raz od trzech lat zapragnęłam zwinąć się w kłębek na kanapie i po raz setny obejrzeć Krzyk, a nie snuć się po korytarzach obcego domu właściwie bez konkretnego celu.

– Pani policjant, przysięgam, że jestem niewinny! To nie moje zioło! – usłyszałam po prawej, a kiedy odwróciłam się w tamtym kierunku, zobaczyłam uśmiechniętego chłopaka z rozwichrzoną czupryną. Trzymał dłonie w górze i wskazywał na kolegę obok. – Oczywiście, jeśli pani zechce, mogę dać się przeszukać, żaden problem.

Natchniona melodia | Tom IVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz