Rozdział 9

7.2K 527 96
                                    

#natchnionamelodiawatt na twitterze


Hunter

Przez dwa tygodnie sytuacja między mną a Arią pozostawała zaogniona. Dziewczyna unikała mnie wzrokiem, a kiedy tylko wracałem z pracy, uciekała, nim zdążyłem choćby się do niej odezwać. Odpowiadało mi to. Nie musiałem się silić na dobre maniery. Ona odbywała swoją karę, ja miałem opiekunkę dla córki.

Tylko że nasza umowa miała się zakończyć za trochę ponad tydzień, a ja wciąż nie miałem nikogo na jej miejsce. Czy w tym ogromnym mieście nie znalazła się ani jedna osoba, z którą mógłbym zostawić moje dziecko?

Przetarłem dłonią zmęczoną twarz, a potem zebrałem się do opuszczenia miejsca pracy. Dzisiejszy dzień był męczący. Tropy prowadzące do podpalacza nie były do końca jasne, przez co zeznania Ashera Howella na nic się zdały. Chłopak powiedział, że go tam nie było, a przez to, że sprawca najpewniej nosił rękawiczki, nie mogliśmy porównać odcisków palców. Kręciliśmy się w kółko, a to niczemu nie sprzyjało.

Zgasiłem światła w pokoju i wyszedłem na korytarz. Jeff siedział przy biurku i jeszcze się nad czymś głowił. Nie minęła sekunda, a blondynka, o którą ostatnio się pokłóciliśmy, usiadła mu na biurku i zalotnie się do niego uśmiechnęła. Przewróciłem oczami i już miałem wkroczyć do akcji, jednak tym razem okazało się to niepotrzebne.

Jeff zmierzył dziewczynę ostrym spojrzeniem, a następnie wskazał dłonią, by zeszła z mebla.

– To nie jest twoje krzesło ani miejsce pracy. Zejdź.– Jego ton był surowy, aż się zdziwiłem. Założyłem dłonie na piersi, obserwując całe zdarzenie.

– No co ty, Jeff... Nie wygłupiaj się. Przecież to tylko ja– szepnęła kusząco, wyciągając w jego stronę dłoń. Jeff strzepnął ją jednak, nim zdążyła dosięgnąć jego ramienia i sam wstał z miejsca.

– Dostałem ostatnio całkiem niezłą radę i miałem nadzieję, że nie będę musiał się do niej zastosować, ale trudno. Nie rozumiesz po dobroci, to powiem to jasno i wyraźnie. Spierdalaj – rzucił przekleństwem. Rozszerzyłem powieki, powstrzymując śmiech. No nieźle.

Dziewczyna zamrugała parę razy, bo pewnie zachciało jej się płakać. Nie lubiłem takich sytuacji, ale czasami trzeba było zagrać trochę ostrzej. Dla własnego dobra. Uciekła z miejsca bez słowa, dopiero wtedy podszedłem do przyjaciela.

– No, no. Moje nauki nie poszły w las – zacząłem z uznaniem. Jeff skrzywił się nieco, po czym zajął poprzednie miejsce.

– Trochę mi głupio, ale miałeś rację. Gdybym powiedział to milej, to by nie zrozumiała, a mnie do rozwodu się nie spieszy. – Zaśmiałem się, patrząc na jego skwaszoną minę.

– Myślę, że Melly i tak nie dałaby ci odejść. – Czasami jadałem kolacje z tym małżeństwem. Melly była tak zapatrzona w Jeffa, że chyba prędzej wydrapałaby tej blondynie oczy, nim pomachałaby mu papierami rozwodowymi.

– Teraz już się nie dowiemy – stwierdził Jeff. Widziałem, jak odetchnął z ulgą. Kochał swoją żonę najbardziej na świecie, tego byłem pewien.

– Spadam do domu, Maya czeka. Trzymaj się, panie twardzielu – zażartowałem na pożegnanie, a ten tylko wystawił w moim kierunku środkowy palec i wrócił do papierkowej roboty.

Mój humor lekko się polepszył. Wyszedłem na chłodne, marcowe powietrze i zaczerpnąłem go trochę do płuc. Czułem zmęczenie w każdej kończynie i marzyłem jedynie o prysznicu i ciepłym łóżku.

Ciepłym, tak. Ciekawe kto by miał je dla nie zagrzać. Chyba lalka Mai.

Prychnąłem na własne pokręcone myśli i ruszyłem do samochodu. Gdy miałem wsiadać do środka, rozdzwonił się mój telefon. Zerknąłem na wyświetlacz, a kiedy zobaczyłem na nim imię cioci mojej córki, zmarszczyłem brwi.

Natchniona melodia | Tom IVOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz