Skylar
- Skarbie jestem! - na naszych twarzach zawitał szok, we dwie nie wiedziałyśmy co zrobić. - Wróciłam trochę wcześniej bo... - stukot szpilek był co raz to głośniejszy, a gdy kobieta weszła do salonu ucichła.
- Charlotte możesz mi wyjaśnić co ONA tu robi! - na jej twarzy wymalowała się złość. - Chyba wyraźnie się wyraziłam że nie chce JEJ w swoim domu! - kolejne zdanie pokierowane do Char.
- Cześć mamusiu - uśmiechnęłam się wrednie.
- Nie masz prawa mnie tak nazywać - skrzywiła się.
Tak naprawdę nigdy nie wiedziałam dlaczego mnie nienawidzi, kiedy po raz pierwszy wyrzuciła mnie z domu, też zaczęłam ją nienawidzić. Nie rozpatrywałam tego.
- Powiedz jak tam u twoich kochanków? Który to już od śmierci taty? - ostatnie zdanie ledwo przeszło mi przez gardło.
- Wyjdź! - krzyknęła. Uznałam że ten jedyny raz się jej posłucham, nie chcę żeby zrobiła Charlotte krzywdę fizyczną czy psychiczną.
- Papa! Do nie zobaczenia! - wyszłam trzaskając drzwiami.
Kłóciłabym się z nią dalej, ale nie mam na to siły. Na sam widok jej twarzy zrobiło mi się niedobrze i powróciło wiele wspomnień, głównie złych. Bez namysłu weszłam do auta i pojechałam do swojego ulubionego miejsca, a konkretnie do lasu.
Jechałam w ciszy, którą przerywały tylko dźwięki innych aut dobiegające z otwartego okna. Parę dłuższych minut później byłam już pod wejściem do lasu. Wyszłam z auta i pokierowałam się już znaną mi ścieżką. Po chwilowym spacerze wokół drzew znalazłam się koło małego jeziora. Bywałam tu tak wiele razy że w jednej dziupli schowałam koc by nie brudzić swoich ubrań. Wyjęłam kocyk, rozłożyłam go na trawie i rzuciłam się na narzutę, patrząc w niebo.
Dlatego matka mnie tak nienawidzi? Może po prostu jestem podobna do ojca..? Nie, takie powody są tylko książkach lub filmach. Bo co ja jej mogłam zrobić? To prędzej ja powinnam mieć powody by ją nienawidzić, a nie ona mnie. Tatuaż? Nie, jest na tyle schowany że go nie widać, a nawet jeśli to to mega idiotyczny powód by nienawidzić swojej córki. Może nie chciała dzieci? Ale co z Char? Ją jako tako kocha. A przynajmniej nie wyrzuca jej z domu. Nie wiem co mam o tym myśleć. Moje przemyślenie przerwał dzwonek telefonu. Zapomniałam wyciszyć to ustrojstwo. Wyjęłam urządzenie z kieszeni, na wyświetlaczu widniało imię Charlotte. Odebrałam.
- No, hej sis, okej? - odpowiedziała mi długa cisza. - Ej, Char, halo?! - tym razem usłyszałam odpowiedź.
- Cześć Skylar - pociągnęła nosem. - Em... Przyjechałabyś opatrzyć mi ranę? Naprawdę niewielka, ale boję się że zrobię coś nie tak - przez chwilę myślałam że się przesłyszałam. - Halo? Przyjedziesz? Matka pojechała. Drzwi są otwarte, ja jestem w pokoju. Pa. - Jeszcze chwilę patrzyłam się tępo w przestrzeń, po czym szybko zerwałam się z miejsca, schowałam koc i pobiegłam do auta. Krótki czas później byłam pod tym samym domem co wcześniej. Tym razem nie było tu już auta matki, które było tu jeszcze gdy wyjeżdżałam. Weszłam bez problemu do środka i wbiegłam na górę, kierując się do pokoju Lottie. Od razu po wejściu do pokoju zauważyłam siedzącą na łóżku Charlotte z dość głębokim zacięciem na lewym policzku z którego sączyła się krew. Patrzyła w telefon, ale natychmiast gdy usłyszała drzwi, odłożyła go patrząc na mnie.
- Ooo, przyjechałaś - uśmiechnęła się. - Tu jest apteczka. Opatrzysz to?
- Tak, tak, ale kto ci to zrobił? Chyba nie matka. - spojrzałam jej poważnie w oczy podchodząc bliżej. - Charlotte? To była matka? - mimo że chciałam być spokojna to nie potrafiłam.
- Tak - powiedziała szybko. - Tak to była ona, zadowolona?
- Niech lepiej tu nie wraca - wyszeptałam tak żeby mnie nie usłyszała. - Daj ten policzek - Delikatnie oczyściłam ranę wodą utlenioną - Zrobiła ci coś jeszcze? - nakleiłam plaster na rozcięcie.
- Tylko trochę zwyzywała - wzruszyła ramionami. - Ale to normalne - przytaknęłam.
- Już. Mogę twój telefon?
- No chyba cię pojebało. Nie będziesz do niej dzwonić - przejrzała mnie.
- Dobra, nie będę naciskać. Jedziemy do mnie? - i tak jakoś się z nią spotkam.
- Nie, wolę zostać sama, ale dzięki. Mogę się przytulić? - bez słowa przyciągnęłam ją do siebie. Po chwili wypuściłam ją z uścisku. - To idę. Pa - uśmiechnęłam się i zeszłam na dół.
Oczywiście nie miałam planu wychodzić. Chciałam poczekać aż wróci matka lub Charlotte zaśnie. Więc podeszłam do drzwi wyjściowych i zamknęłam je od środka. Ruszyłam do salonu i usiadłam na fotelu w takim miejscu że z przedpokoju nie można było mnie zobaczyć. Wyjęłam swój telefon wyciszyłam go i zaczęłam przeglądać social media. Tak upłynęło mi naprawdę wiele czasu. Wiedziałam że Char nie śpi bo słyszałam jak mówi do siebie lub się śmieje co jakiś czas. Ale po około trzech godzinach siedzenia w salonie, usłyszałam otwierane drzwi. Na to schowałam telefon i poprawiłam się na siedzeniu. Do pokoju wkroczyła matka.
- Znowu ty - przewróciłam oczami. - Co nie znudziło ci się już udawanie troskliwej siostrzyczki? To że parę razy w roku do niej zadzwonisz nie czyni cię dobrą siostrą - przerwałam jej.
- A to że kupujesz jej wszystko nie oznacza jesteś dobrą matką. Dobre matki nie biją swoich dzieci. Ani nie niszczą ich psychicznie - spojrzałam jej w oczy. - to że mnie traktowałaś jak ścierwo to nie znaczy że Charlotte masz tak traktować. Za co sobie zasłużyłyśmy? Czy może krzywda kogoś sprawia ci przyjemność? Hm? - zabrakło jej języka w gębie. Wstałam by być równego wzrostu z nią. - Prawda boli, co? - prychnęłam bez humoru.
- Zamknij się! - krzyknęła. Miałam rację. - Wyjdź i nigdy tu nie wracaj! Nawet się nie waż kontaktować się z Charlotte! - wskazała w stronę drzwi. - Matka miała rację że lepiej by było wziąć aborcję - mruknęła, a w drzwiach do salonu pojawiła się moja siostra.
- Skylar co ty tu robisz!? - krzyknęła przerażona. - Mówiłam żebyś poszła... - ucichła gdy matka spojrzała na nią z mordem w oczach.
- A ty się nawet nie odzywaj! Żaden z ciebie pożytek!
- Nie mów tak o niej. - powiedziałam stanowczo. - Jeszcze raz spróbujesz ją tak nazwać, to uwierz nie będę patrzeć na to że jesteś moją matką. - popatrzyła na mnie z wyzwaniem.
- Charlotte, żałuję że cię urodziłam - spojrzała mi głęboko w oczy, a ja nie wytrzymałam wymierzyłam w nią cios z pięści. Oczywiście, trafny. Matka widocznie się nie spodziewała, odrzuciło ją delikatnie do tyłu, a z jej nosa zaczęła lecieć strużka krwi. Na jej twarzy wymalował się szok i zdenerwowanie.
- Czy ciebie do reszty popierdoliło!? - krzyknęła zakrywając swój nos.
- Żebyś wiedziała - prychnęłam ironicznie. - I spróbuj dotknąć lub zwyzywać ją jeszcze raz, a skończysz gorzej. - powiedziałam jej prosto w oczy. Po czym przeszłam obok skołowanej Charlotte i pokierowałam się do wyjścia.
Wróciłam do swojego niewielkiego mieszkania. Zdjęłam poszłam do mojej sypialni by wziąć piżamy, zdecydowałam się na oversize koszulkę i krótkie spodenki. Ruszyłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Rozluźniłam się, gdy po moim ciele spłynęły pierwsze krople gorącej wody. Po piętnastu minutach wyszłam z pod wody, wytarłam się ręcznikiem, ubrałam się i uczesałam swoje czarne włosy. Wróciłam do swojej sypialni, kładąc się na łóżku i próbując odciągnąć swoje myśli od tego co się przed chwilą stało. Po paru godzinach przewracania się z boku na bok w końcu padłam wycieńczona.
___________________________________________
Hej!! W końcu napisałam rozdział cały tydzień wszystko mi utrudniało pisanie >:< Za niedługo mam ferie więc postaram się pisać więcej. Mam nadzieję że wam się podoba. Jak jakieś błędy to piszcie. Btw jestem okropna w pisanie sprzeczek/kłótni ╥_╥
Miłego dnia/nocy<33
CZYTASZ
Beautiful Sky/gl
Teen FictionEsther przeprowadza się do nowego miasta w czasie wakacji, by po nich uczęszczać do ostatniej klasy liceum. Podczas imprezy w klubie zaczepia ją jakiś oblech którego odpędza pewna dziewczyna, lecz ona sama gdy mężczyzna odchodzi, szybko znika. Czy s...