28. koniec?...pt2

2.8K 48 34
                                    

*Hailie*

Puls... Był ale bardzo słaby...
Muszę coś zrobić. Wybiegłam z gabinetu i szybko ruszyłam do kuchni. Powinna być tu apteczka, cokolwiek!...

Mam!! Znalazłam ją. Wziełam ją i znowu pobiegłam do gabinetu.

-Adrien, już jestem. Wytrzymaj chwile-powuedziałam toxpinając jego koszule. Jego ramię chyba było postrzelone nie wiem
Najpierw starałam się oczyścić ranę, wtedy byłam na 100% pewna że to rana powtrzałowa, ale kula nie przebiła się na wylot co oznacza że jest jeszcze w środku.
Gdyboczyściłam ranę przyjrzałam się jej. Była płytka wyidziałam kule.

-Dobra Hailie to nic takiego...&powoedziałam do siebie biorąc jakąś pęsetę. Lekko rozchyliłam ranę i wsadziłam w nią moje narzedzie. Po kilku prubach mi się udało. Kule odłożyłam na blat biurka i znowu zaczełam lekko oczyszczać rane. Nie było tak źle. Naszczesie ta apteczka miała spory asortyment, Zabandarzowałam ranę tak by nic nie przeciekało. Poszłam do naszej sypialni by zmienić mu koszule ale ktoś zapukał do drzwi.

-To pewnie Vince-powiedziałam sama do siebie. Trochę to dziwne nie powinnam sama do siebie mówić

Zeszłam na dół i dla pewności zaglądnełam przez Judasza(ta dziórka w drzwiach ja to tak nazuwam) na szczęście hył to Vincent. Otworzyłam drzwi a on wparował do domu.

-cześć Vince.-powiedziałam cicho

-witaj Hailie. Gdzie jest Adrien?-zapytał a ja zaczełam go prowaezić do gabinetu Adriena

Gdy Vince zobaczył w jakim stanie jest Adrien podszedł do niego i sprawdził mu puls, nie odzywał się, tylko patrzył w dół.

-Vince?-

-Hailie gdzie ta rana.?..-zapytał

Podeszłam do niego i pdsłoniłam miejsce rany po czym pokazałam na kule którą wyjełam.

-nie była głęboka więc ją opatrzyłam ale była w nim taka kula.-Vince obrócił się i popatrzył na nabój. Maił w płaszczu rękawiczki więc je nałożył i wził do ręki małe narzędzie zbrodni. Dokładnie mi się przyjrzał.

-Hailie. Dotykałaś go gołymi rękoma?- zapytał zaciskając szczękę

-nie tak musiałam, jak niby miałam go przenieesć pęsetą?-zapytałam...

Po tej urwał mi się film. Pamiętam Vince do mnie coś mówił ale ja nie reagowałam. Nagle otworzyłam oczy. Vince patrzył na mnie jak na trupa, jednak gdy chciałam wstać...nie nogłam ruszyć nogą, ani ręką.

-V-vince...b-bo ja n-nie mogę się r-ruszyć-zaczełam płakać.

-Hailie, ten nabój był pokryty silną trucizną paraliżującą. Dlatego Adrien stracił ptzytomność i się nie rusza, za chwilę przyjedzie karetka i zabierze ciebie i.. zabierze ciebie do szpitala.-powoedzoał.

Przymknełam oczy z których sączyły się nieubłagalnie łzy to koniec??

Słuszałam potem jakieeś szmery o Vince coś mówił lekko otworzyłam oczy ełaśnie mnie zabierano, ale Adrien został tam gdzie był w innej pozie pół przykryty jakąś fzarną płachtą...

-nie...Adrien..-tylko tyle zdiłałam powoedzoeć bo dostałam jakieś leki i znów odleeciałam...

***

Gdy się znowu obudziłam byłam w szpitalu. Obok mnie siedział will   a przede mn1 Dylan, Shane i Tony na fotelach z tyłu pomieszczenia ale Vince'a nie widziałam.

-cześ malutka-powiedział Will wstając by mnie przytulić. Oczwiście przytulania nie odmówie ale gdy już skończył to zapytałam

-gdzie jest Adrien?-

Dylan odrazy odwrócił wzrok Will nawet na mnie nie spojrzał a nliźniacy wrócili do wcześniejszej czynności

-Nie żyje- powiedział Vince który z nikąd się tu pojawił. Do nich oczu momentalnie naleciały łzy...

-jak to?! Opatrzyłam mu ranę nie mógł się wykrwawić!-

-Hailie on miał drugą ranę od pistoletu. Na plecach jednak tym razem była ona z teucizną zabijającą...-powiedział spokojnie

Nie odzywałam się tylko zaczełam płakać, nie to tak nie miało być..

-kiedy będzie pogrzeb?-Zapytałam

-za dwa dni...-powiedział Dylan

Tak mi się chciało wyć.. płakałam ale to za mało by wyrazić to co czułam. Chciałam wybiec i pojechać do domu w którym będzie czekał na mnie Adrien z jego drwiącym uśmieszkiem, potem moi bracia wyjdą zza futryny i wszyscy krzykną żart... Czy to możliwe?

-Hailie Adrien leżał tam od około 3 nad ranem. Tak czy siak by nie przeżył, możlliwe że dlatego właśnie cię zamkną. Miże już wtedy wie-

-zamknij sie!-wydarłam się na Vince'a. On mimo tego nic nie zrobił pewnie by zaczą głosić jakieś kazania że muszę mwiić szacunek i coś tam ale teraz wiedział że to nie ja mówiłam to moje emocje przejoły góre a ja dałam im się ponieść. Ja nie mam sensu by żyć a co dopiero się cieszyć, jak na sobie dam radę?

***

Muneły dwa dni...siedzę w samochodzie ubrana na czarno z czerwonymi oczami... Czy to możliwe? Wiem pytam się chyba 100 raz ale czy to napewno nie są tylko słabe żarty. Gdy dojechaliśmy do miejsca docelowego podeszłam do trumny. Jego twarz...była taka spokojna...i te usta...znowu zaczełam płakać... Nie wiem czy to normalne.

Po całej tej ceremonii mnóstwo osób składało mi i siostrom Adriena kondolencje. Zawsze gdy ktoś mówił że nie wie co teraz ze mną będzie ja się lekko uśmiechałam i poqtarzałam że ja wiem i to wystarczy. Gdy jechaliśmy do domu ktoś mnie złapał od tyłu. Był to Dylan. Przytulił mnie bardzo mocno.

-Dylan zostaw mnie-powierziałam i się wyszarpałam. Oczywiście że lubiłam nasze przytulamy ale ja miałam jeszcze jedną rzecz do zrobienia. Gdy weszłam do swojego pokoju odrazu zamknełam drzwi na klucz. Miałam piękną lampe obok której wisał hak. Hak ten był na huśtawke którą sobie zażyczyłam gdy miałam 15 lat, został tu bo nikomu się nie chciało demotować a mi zbytnio nie przeszkadzał.

Z balkonu wizełam stara linę którą kiedyś z Dylanem wciągałam Tony'ego

Zawiesiłam ją na tym haku i wsadziłam w małą pętelke głowe. Stanełam na moim ulubionym fotelu. Miał kułka więc nie musiałaam go przewracać tylko lekko odsunełam.

Zaczełam lekko kaszleć pewnie też purpurowieć. Lekko się kiłysałam na linie do czasu...

*********************************

Moi drodzy to już koniec. Pewnie się tego nie spodziewaliście. Mega dziękuje za wszystkie kom, głosy itp. dzięki że ze mną byliście ale to już koniec. Niedługo dodam jakąś nową książke ale swoją :)) to tyle

Żegnajcie

Rodzina Monet || Hailie Monet x Adrien SantanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz