Opos

50 4 2
                                    

Całą górę wypełniał śmiech małej małpki, która skakała z drzewa na drzewo.
MK ścigał się z paroma małpkami ale jako, że był demonem był od nich sto razy szybszy więc ogółem teraz był całkowicie sam, ale mimo to kiedy tylko zobaczył swój dom od razu jeszcze bardziej przyspieszył. W efekcie wpadł niczym wicher do salonu, śmiejąc się jak szalony. Za nim w końcu dobiegły wszystkie małpki. Małpki kiedy tylko stanęły na miękkim dywanie od razu padły jak muchy. MK dalej się śmiał aż jego głos nie zwabił jego mamusi, Makaka. Makak nie miał nic przeciwko wybrykom syna ale uznawał jedną ważną zasadę.
-MK znowu nie zamknąłeś drzwi. Prosiłem byś o tym pamiętał bo jeszcze jakiś szkodnik wlezie. - zrzędził sześciouch,zamykając drzwi.
MK uspokoił się skruszony, Makak co prawda był ciężki do obłaskania ale zawsze rozbrajała go ta słodka minka swojego syneczka.
-No dobrze. Nie gniewam się. Bądź co bądź, żaden szkodnik tu nie wsze... - przerwał Makak bo właśnie w tej chwili usłyszeli piski wiewiórek.
Na oparciu kanapy siedziała wielka, spasiona wiewiórka. Na dywanie za to, stała na baczność grupa mniejszych wiewiórek. Wszystkie tak agresywnie piszczały, że Makak zrobił jedyną logiczną rzecz, przykrył swoje maleństwo swoim cielskiem a dokładniej - wysiadywał go.

                       °°°°°°°°°°
Przez następne 2 godziny Wojownik starał się pozbyć nieproszonych gości ale te uparte dzidy nie dawały za wygraną. Najpierw przez pół godziny na siebie syczeli, potem próbowali wyrzucić wiewiórki ale te ich pogryzły, potem chcieli im zapłacić ale wiewióry kazały im się wypchać, na koniec zaproponowali im pracę w mafi ale te przeklęte drzewołazy nie chciały się nazywać:,, Parówki Berlinki ".
Makak przechodził załamanie kiedy nagle podrzedł do niego stary bóbr.
-Co cię tak martwi młodzieńcze?-spytał staruszek zachrypniętym głosem.
-Wiewiórki przejęły mój dom. - odpowiedziała załamana małpa.
-A tak. Masz rację jest się co smucić. Pamiętam jak kiedyś w 1749roku chciały skubane przejąć MacDonalda. Ale wiesz co ci powiem, młodzieńcze? W dupy nas pocałowały te dwulicowe sukinkoty!
-A jak się ich pozbyliście?
-Ha! Takiego wała jak polska cała.
-Błagam pana, mam małe dziecko.
-A ja haluksy. A wie pan co? Za przysługę panu pomogę.
-Dobrze, niech pan tylko poczeka to syna przegonię.
-Człowieku! Nie o to mi chodziło! Ja sobie HIV'a nie sprzedam. Ja przecież nie wiem kto i co tam wkładał. A po dzieciaku to aż się boję jakie tam wirusy są.
-To co pan chce?
-Załatw mi żonę.
-Ją mam przelecieć?
-Nie! Pozbądź się jej pan bo babsztyl wysysa ze mnie chcęci do życia.
-Mam ją zabić?!
-Wszystko mi jedno! Jak dla mnie to ona sobie może nawet polecieć na koncert KISS, byle by tylko była jak najdalej ode mnie!
Małpa zastanowiła się przez chwilę, po czym powiedziała:
-Dobra, zgoda.
-No i miodzio! - krzyknąć staruszek i napluł sobie w dłoń, którą podał Makakowi.
Ten lekko zniesmaczony uścisnął dłoń staruszka, mając nadzieję, że nie pożałuje tej decyzji.
Ciąg dalszy nastąpi...

Małpi kabaret Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz