Prolog

254 17 0
                                    

12.07.1986r.

W letnią ciepłą noc gdy okrągły księżyc w pełni lśnił na niebie. Przez ulice obrzeża Londynu biegła mała dziewczynka. Zdecydowanie to była nie odpowiednia pora dla tak małego dziecka (tym bardziej samotnie poruszającego się po ulicy). Miała załzawione oczy i mokre policzki. Była w piżamie w pieski, a włosy miała zaplecione w warkocze.

Kierowała się w stronę lasu. Teraz zapomniała o strachu liczyła się tylko droga, którą biegła. Po chwili do niego dotarła i nie zatrzymując się wbiegła do ciemnego gąszczu drzew i krzewów. Gdzieś na środku stanęła.

-Tato Łapo?- zawołała cicho- tato Lunio?- wyszeptała. Podskoczyła gdy usłyszała donośne wycie. Bała się, ale musiała odnaleźć któregoś z ojców.

Nagle z pomiędzy krzaków wyłoniła się ogromna bestia. Była strasznie wysoka, miała ostre zęby, długie pazury i była pokryta sierścią.

-Tato?- zapiszczała dziewczynka. Stała właśnie oko w oko z wilkołakiem. Potwór podniósł na nią łapę by zabić dziewczynkę, ale nie zdążył, bo rzucił się na niego czarny pies. Zaczęła się walka między nimi.

-Tato?!- dziewczynka zaczęła płakać. Pies odwrócił na chwilę w jej stronę pysk, a wilkołak to wykorzystał i szybko ruszył łapą w stronę dziewczynki, zadrapując dolną część jej prawego policzka.

-Helia!- ktoś krzyknął i podbiegł do dziewczynki biorąc ją na ręce i przytulając, po czym wybiegł z lasu- tak się wystraszyłem gdy zobaczyłem otwarte drzwi. Dlaczego uciekłaś?- spytał mężczyzna już idąc chodnikiem.

-Ja chciałam do taty, przepraszam wujku- wyszeptała wtulając się w jego ramię i zaczynając płakać jeszcze mocniej.

-Już spokojnie Hel, tylko dlaczego chciałaś iść do taty? Wiesz, że to niebezpieczne- spojrzał w jej oczy.

-Miałam zły sen- wyszeptała wtulając się w ojca chrzestnego.

-Helia, trzeba było przyjść do nas, maluchu- pocałował ją w policzek- mogłaś zginąć Hel.

-Nie pomyślałam- wyszeptała.

-Dobrze już. Teraz wracamy do twojego domku. Jest dopiero 3⁰⁰, musisz się przespać- stwierdził. Po chwili mężczyzna doniósł dziewczynkę do domu pod numerem 12 na ulicy Grimmauld Place. Tam czekała na nich rudowłosa kobieta.

-Jesteście, nic nie jest Helii?- spytała biorąc dziewczynkę na ręce i oglądając ją, gdy spojrzała na twarz wzięła głęboki wdech.

-Co się stało?- spytał mężczyzna spoglądając na dziewczynkę- Syriusz i Remus nas zabiją. Przecież ta szrama jest prawie na pół policzka i to zrobiona przez wilkołaka. Lily wiesz jak to zasklepić?

-Strasznie krwawi, miejmy nadzieję, że będzie dało się to jakkolwiek zatamować. Idziemy do kuchni Helunia, musimy cię opatrzyć- stwierdziła Lily- James idź zobaczyć do Harry'ego, bo też się przebudził- dodała.

-Jasne- uśmiechnął się do niej mąż i ruszył po schodach w górę.

Rudowłosa posadziła dziewczynkę na blacie kuchennym, który miał jeszcze pozostałości po przygotowywaniu pizzy, która była kolacją i wyciągnęła apteczkę. Najpierw przyłożyła delikatnie chusteczkę by wytrzeć trochę krew co nie dało za wiele, bo z rany krew wylewała się strumieniami.

-Hel teraz trochę za szczypie muszę odkazić tą ranę, dobrze?- spytała, po czym wzięła wodę utlenioną i polała jej policzek podkładając na dole chusteczkę. Dziewczynka od razu zaczęła szlochać- wiem Helia, już kończę- wyszeptała. Następnie kobieta spróbowała zaklęcia, dzięki któremu krew już tak nie ciekła. Zrobiła ciemnowłosej opatrunek i wzięła na ręce- już po wszystkim. Już dobrze Heluniek. Moja dziewczynka, teraz możesz iść spać maluchu. Jesteś wykończona.

-Kocham cię ciociu Lily- wyszeptała ciemnowłosa.

-A ja ciebie moja Helio- pocałowała ją w skroń- oj masz brudną piżamę od krwi już to spierzemy- rzuciła zaklęcie i piżama była czysta- a teraz idziemy spać maluchu.

-Ciociu, ale ja się boję- wyszeptała patrząc w oczy kobiety.

-A co robisz gdy się boisz Hel?- spytała Lily.

-Tata mi daje ciepłe mleko w szklance i przytula, i mówi, że już wszystko dobrze, i czeka aż zasnę- wyjaśniła.

-No to idziemy po mleko i posiedzę z tobą, nie martw się wszystko już będzie w porządku skarbie- przytuliła ją i wróciły do kuchni...

Gdy Helia wypiła mleko udały się do jej pokoju gdzie na jej dużym łóżku spał Harry, a James siedział obok. Lily położyła Helię w łóżku wcześniej przytulając ją.

-Już spokojnie Hel, już jest wszystko w porządku- uśmiechnęła się do niej rudowłosa. Dziewczynka przytuliła się do swojego misia, który był prawie taki jak ona sama i po chwili zasnęła.

-Słodziak mały- zaśmiał się James.

-Ciszej, bo ją obudzisz, a wtedy ty ją będziesz usypiał- szepnęła Lily.

-Spokojnie skarbie.

***

Wczesnym rankiem mężczyźni wrócili do domu. Gdy Helia usłyszała trzaśnięcie drzwiami od razu się obudziła i zbiegła po schodach. W drzwiach stali jej ojcowie.

-Helia!- wystawił w jej stronę ręce Remus. Dziewczynka podbiegła i wpadła w ramiona ojca.

-Kocham cię tato Lunio- wyszeptała wtulając się w niego.

-A ja ciebie Hel- pocałował ją w czoło.

-A my będziemy musieli sobie porozmawiać, księżniczko- wziął ją na ręce Syriusz- nie wolno ci wychodzić z domu w pełnię, przecież wiesz- oznajmił- już ponosimy tego dzisiejszego razu konsekwencje. Masz ranę na policzku, która już tam zostanie na zawsze. Helia wiesz, że ci nie wolno- złączył ich czoła.

-Przepraszam- wyszeptała.

-Nie o to chodzi, ale mogłaś zginąć, maluchu. Nie chcemy cię stracić, Hel.

-A jak będę animagiem to będę mogła?- spytała cicho.

-Wtedy się zastanowię- pocałował ją w czoło- a teraz Hel idź otworzyć drzwi od sypialni- oznajmił Syriusz, a dziewczynka pobiegła po schodach na drugie piętro do pokoju jej rodziców...

Córka Księżyca i Gwiazd II Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz