-Rozdział 3.-

142 10 5
                                    

Pierwsze dni powrotu były wspaniałe. Helia i Torii jeszcze nie miały OPCM, a były chyba tymi co najbardziej nie mogą się doczekać. Luna i Emily twierdziły, że zajęcia są wspaniałe. Black nie miała możliwości porozmawiać z Remus'em, nigdy nie mogła go zastać w gabinecie ani na korytarzu, a nie chciała podchodzić do stołu nauczycielskiego w Wielkiej Sali. To był drugi powód dlaczego chciała jak najszybciej udać się na lekcje Obrony.

Nastał czwartek, drugi rok Gryffindor'u i Slitherinu miały OPCM na piątej lekcji- ostatniej w tym dniu ślizgonów i przed ostatniej gryfonów.

Helia miała na pierwszej i drugiej Eliksiry, następnie Transmutację, Zielarstwo i Obronę Przed Czarną Magią.

Profesor Snape był w słabym humorze. Miał ostry głos i nie zamierzał podpowiadać, a jakby ktoś się zapytał czy może wyjść do toalety to lepiej dla niego by nie wracał. Poprawiło mu się trochę, gdy mógł dać 20 punktów Slitherinowi  na koniec zajęć za idealnie uważony eliksir na porost włosów zrobiony przez Helię.

Na Transmutacji za to Helia się zdenerwowała, bo profesor McGonagall postanowiła podzielić ich w pary do robienia zadań i musiała ją przydzielić do Ginny. Torii już miała lepiej, bo miała Holder'a Crabbe'a, który jest w miarę miły, tylko nic nie umie. Helia i Ginny od razu zaczęły się kłucić o to której odpowiedź na temat zaklęcia Vera Verto jest prawidłowa.

-Panno Black i panno Weasley dlaczego tak głośno, co się dzieje?- spytała profesor podchodząc.

-Pani profesor, bo ja mam rację, a ona twierdzi, że jestem głupią idiotką, że tak myślę!- krzyknęła rudowłosa.

-Proszę pani, ja po prostu mówię to co jest prawdą, a że powtórzyłam sobie ten temat czytając wzmiankę o tym zaklęciu w podręczniku wiem, że trzeba stuknąć w zwierzę trzy, a nie dwa razy by zmieniło się w kielich- wyjaśniła Helia starając się zachować spokój.

-Ma panienka naturalnie rację panienko Black, ale to nie znaczy, że ma panienka przezywać pannę Weasley- mówiła spokojnie

-Ale ona ciągle mnie nazywa małą gnidą- wyszeptała, by nikt z klasy nie usłyszał, a jej oczy się zaszkliły lecz tego profesor McGonagall nie usłyszała.

-Nie odejmę punktów, ale dostaniecie szlaban. Panna Weasley co piątek, o 17⁰⁰ dwa tygodnie, a panna Black co piątek, o 17⁰⁰ cztery tygodnie, a teraz koniec lekcji- oznajmiła, a Helia myślała, że wybuchnie. Spakowała swoje rzeczy i wyszła z sali Transmutacji. Za nią wybiegła Torii.

-Nie przejmuj się Hel, u McGonagall to nie tak źle- stwierdziła.

-Miłych szlabanków mała gnido- zaśmiała się Ginny przechodząc obok.

-Ona tak mnie przezywała całą lekcję, a ja raz zostałam wyprowadzona z równowagi i ją tak nazwałam, bo miałam rację. Co teraz mam?- spytała cicho.

-Zielarstwo z nami- wyjaśniła blondynka.

-Idę na wagary, profesor Sprout ciągle mi każe siedzieć z rudą, bo ona nie umie Zielarstwa jeszcze bardziej niż Transmutacji. Nie wytrzymam kolejnej godziny, a i tak jest jeszcze OPCM, muszę pogadać z tatą, a to będzie moja szansa. Muszę odpocząć od rudej jędzy, bo jej włosy chyba wyrwę- warknęła ciemnowłosa.

-Chciałabym to zobaczyć- zaśmiała się cicho Torii.

-Wiem, kiedyś jak się w chuj wkurzę to to zobaczysz- stwierdziła- a teraz pa pa, idę zanim ktoś z nauczycieli będzie się pytał gdzie idę- wyjaśniła, przytuliła przyjaciółkę i pobiegła schodami w górę zamiast w dół. Biegła po kolei po schodach w górę, aż dotarła na wieżę astronomiczną. Praca fizyczna dobrze jej zrobiła, bo już nie była tak bardzo zła na tyle osób, teraz przyszło zmęczenie i wkurzenie na siebie. Mogła wytrzymać te kilka minut i sama by zrobiła to zadanie. Teraz już po niecałym tygodniu ma łącznie cztery popołudnia szlabanu.

Córka Księżyca i Gwiazd II Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz