Budzą mnie przyciszone odgłosy rozmów, otwieram powieki i widzę mamę, pielęgniarkę i troje lekarzy. Mama ma zaciśnięte usta, oczy czerwone od płaczu a ręce zaciśnięte w pięści jej drżą. Czuję że coś jest bardzo nie tak, i nastawiam się wewnętrznie na te druzgocące wiadomości. Bo że mnie załamią, wiem doskonale.
-Co się dzieje? - odzywam się cicho ale stanowczo.
Przerywają rozmowy i spoglądają na mnie. Lekarz, którego wcześniej tu nie widziałam, podchodzi do mnie z lewej strony i siada na krzesełko.
-Witaj. Jestem doktor Ascot, jestem chirurgiem ortopedą. Rozmawialiśmy właśnie z Twoją mamą o Twojej dłoni.
Wskazuje na moją rękę a ja przełykam ciężko ślinę.
-Nie mam, niestety, dobrych wiadomości. Wdało się zakażenie, martwicze zapalenie powięzi co jest bardzo groźne dla twojego życia i jeśli natychmiast nie zaczniemy działać, umrzesz. Przykro mi ale muszę być konkretny, żebyś przyswoiła to co mówię. Będziemy musieli amputować Ci dłoń mając nadzieję że zakażenie nie posunie się dalej, ale jak mówię musimy działać szybko. Jako że jesteś pełnoletnia musisz wyrazić zgodę.
Moje oczy, chociaż ich nie widzę ale zgaduje, są wielkości satelit. To nie może się dziać... To nie może być prawda. Wpadam w szloch, moim ciałem wstrząsa płacz tak duży że ciężko mi się uspokoić, czuję jak mama chwyta mnie za drugą rękę.
Jestem tak rozbita, tak potwornie przybita i zraniona jak nigdy w życiu.
Odwracam wzrok od lekarza i kieruję na mamę, ona też wygląda na rozbitą, zranioną, oczy ma czerwone od płaczu.
I wtedy już wiem, wiem że chce żyć, chociaż będzie mi strasznie ciężko to jednak chce żyć.-Mamuś, będzie dobrze - zwracam się do lekarza - proszę robić wszystko co trzeba.
Lekarz kiwa głową, wstaje a potem wydaje polecenia pielęgniarce.
Pół godziny później jadę na łóżku korytarzem, mama idzie obok i cały czas trzyma mnie za rękę.-Kocham Cię skarbie, damy sobie radę.
-Wiem mamuś, będzie dobrze.
Wwożą mnie przez mleczne drzwi, mama zostaje za nimi, a mi się robi potwornie zimno. Pielęgniarka popycha łóżko aż trafiam na wielką zieloną salę, pełną monitorów, kabli, narzędzi, lamp. Przenoszą mnie na łóżko operacyjne, podłączają wszystkie kable, na palec nakładają jakieś urządzenie, potem maskę na twarz. Moim ostatnim obrazem jest lekarz w zielonej maseczce.
***
Budzę się otumaniona ale już czuję się niekompletna. Dźwigam głowę i spoglądam na lewą rękę. Robi mi się momentalnie gorąco i duszno, nie mogę oddychać, cała drżę, zaciskam powieki ale gdy je zaś otwieram obraz nie znika. Pustka w miejscu gdzie jeszcze wczoraj była moja dłoń rani mnie do żywego.
Prawą rękę macam szafkę obok i natrafiam na telefon. Wybieram numer do jedynej osoby z którą chce rozmawiać. Do jedynej osoby która może chociaż minimalnie podnieść mnie na duchu.-Melody! Cześć skarbie co słychać?
I gdy tylko słyszę jej głos wpadam w przeraźliwy płacz, nie potrafię się uspokoić.
-E... Em... Emily- dukam i zaś wyję rozpaczliwie.
-Jezu, Melody. Co się dzieje?! - słyszę przerażenie w jej głosie.
-Nie... Nie ma jej... - nie potrafię się uspokoić, cała się trzęsę łzy zalewają mi twarz.
-Boże przerażasz mnie! Kogo nie ma?! Gdzie ty jesteś?!
-Nie ma jej. Mojej ręki, Emmmmm... - targają mną straszne emocje próbuje się chociaż trochę uspokoić żeby wyjaśnić jej, co się dzieje. - Jestem w szpitalu. Miałam...miałam wypadek. Odcięli...kurwaaaa... Odjebali mi kurwa rękę!!!!
CZYTASZ
10 sekund
Romance10 sekund. Tyle wystarczy by zmieniło się czyjeś życie bezpowrotnie. 10 sekund. Tyle zajmuje wymyślenie debilnego kłamstwa. 10 sekund. Tyle zajmuje zakochanie się od pierwszego wejrzenia. 10 sekund. Tyle wystarczy by policzyć do 10 i zacząć jeszc...