Siedziałam dalej wpatrzona w telewizor ale za nic nie umiałam się na nim skupić w efekcie nawet nie wiedziałam co leci. Pani Stone dawno się pożegnała, Harper w kuchni robiła obiad.
-Mogę ci pomóc? - potrzebowałam robić cokolwiek, choćbym miała myć ziemniaki jedna ręka.
-Chodź, będziesz mieszać sos. - wskazała mi miskę i krzesło.
Gdy już siedziałam na krzesełku i wielką łyżką mieszałam w misce, zagadnęłam ją.
-Czyli mówisz że Zack i Twój tata ratują mój interes?
-Tak. Zack bardzo się zapalił do tego zadania. Mówił że jak już będziesz w stanie, w sensie z protezą, to będziesz miała gdzie wrócić i dalej tworzyć cuda.
-Raczej mało prawdopodobne. Nie wyobrażam sobie tego już.
-No weź. Nie bądź pesymistką. Jeszcze nic nie jest przesądzone.
-Chyba ostatnimi czasy zrobiła się ze mnie pesymistka. Muszę jeszcze Twojego brata przeprosić. Trochę chyba na niego nakrzyczałam i chyba jest na mnie zły.
-Zack niby zły na Cie.... - wypowiedź przerwał jej dzwoniący telefon. Odebrała - No co tam braciszku? Oh... Ok - zerknęła na mnie szybko i się odwróciła. - Do kiedy? Ale Zack... - rzuciła mi spojrzenie przez ramię - Dobrze. A może chcesz z nią...ale ty jesteś złośliwy. - wyrzuciła rękę do góry - Zack ale ona... - nagle odsunęła telefon od ucha i prawie rzuciła nim na blat. - Serio, czasem się zastanawiam czy to faktycznie mój brat. - odwróciła się do mnie i spojrzała w oczy - przepraszam ale Zack narazie nie będzie przychodził. Poprosił mnie i Bena żebyśmy do Ciebie zaglądali. - popatrzyła na mnie zmartwiona - Będzie to dla Ciebie ok?
Co miałam powiedzieć? Że nie, nie jest ok? Że chciałam jej brata tu i teraz i na zawsze? Że schrzaniłam i nie potrafiłam teraz tego naprawić? Mam wciągać 15 latkę w swoje pogmatwane życie? Teraz to nawet głupio mi było poprosić o numer telefonu Zacka, bo nawet tego nie miałam. Taka byłam zajebista... Więc jedyne co mogłam to przytaknąć głową chociaż serce mnie bolało.
-Spokojnie Harper, rozumiem. - zajęłam się mieszaniem sosu z wielką intensywnością. - tak na dobrą sprawę nie musisz przychodzić, na prawdę. Mam tu Panią Stone i moja przyjaciółkę Cindy, a Ty kochana, masz swoje życie. Możesz czasem na ciasto i plotki wpaść. Ok?
-Ale...
-Harper, jestem dorosła, a muszę zrobić się samodzielna, nikt za mnie tego nie zrobi. A jak cały czas ktoś będzie mnie niańczył to się to nie uda, rozumiesz?
-Tak - przyznała cicho.
-Świetnie, to teraz obiad a potem możesz iść. Ja sobie poradzę. W razie co mam telefon. Tylko mam jedną wielką prośbę.
-Jaką?
-Zack ma się o tym nie dowiedzieć!!
-Ale...
-Mówię poważnie! On ma myśleć że dalej do mnie przychodzisz. Benowi powiedz że się go wstydzę i że pomagasz mi ty i Cindy. Ok?
-Melody, ale czemu?
-Bo nie chce być projektem społecznym który trzeba odhaczyć, ani misją charytatywną. Rozumiesz?
-Chyba tak.
-Potrzebuję być sama, wszystkiego się muszę SAMA nauczyć. Proszę.
-Ok. - uśmiechnęła się do mnie delikatnie. - nie powiem mu.
-Dziekuję. - również się do niej uśmiechnęłam.
Zjadłyśmy obiad w akompaniamencie wyjącego telewizora na ekranie którego tańczył jakiś żółty kurczak. Zbierało mi się na płacz ale odsuwałam to od siebie najdalej jak mogłam. Nie przy kimś, nie w jej towarzystwie bo wiem że jednak by się złamała i powiadomiła Zacka.
Harper posprzątała po posiłku, zmyła i stanęła przede mną.
CZYTASZ
10 sekund
Romance10 sekund. Tyle wystarczy by zmieniło się czyjeś życie bezpowrotnie. 10 sekund. Tyle zajmuje wymyślenie debilnego kłamstwa. 10 sekund. Tyle zajmuje zakochanie się od pierwszego wejrzenia. 10 sekund. Tyle wystarczy by policzyć do 10 i zacząć jeszc...