Rozdział 14

14 2 0
                                    

Siedziałam dalej wpatrzona w telewizor ale za nic nie umiałam się na nim skupić w efekcie nawet nie wiedziałam co leci. Pani Stone dawno się pożegnała, Harper w kuchni robiła obiad.

-Mogę ci pomóc? - potrzebowałam robić cokolwiek, choćbym miała myć ziemniaki jedna ręka.

-Chodź, będziesz mieszać sos. - wskazała mi miskę i krzesło.

Gdy już siedziałam na krzesełku i wielką łyżką mieszałam w misce, zagadnęłam ją.

-Czyli mówisz że Zack i Twój tata ratują mój interes?

-Tak. Zack bardzo się zapalił do tego zadania. Mówił że jak już będziesz w stanie, w sensie z protezą, to będziesz miała gdzie wrócić i dalej tworzyć cuda.

-Raczej mało prawdopodobne. Nie wyobrażam sobie tego już.

-No weź. Nie bądź pesymistką. Jeszcze nic nie jest przesądzone.

-Chyba ostatnimi czasy zrobiła się ze mnie pesymistka. Muszę jeszcze Twojego brata przeprosić. Trochę chyba na niego nakrzyczałam i chyba jest na mnie zły.

-Zack niby zły na Cie.... - wypowiedź przerwał jej dzwoniący telefon. Odebrała - No co tam braciszku? Oh... Ok - zerknęła na mnie szybko i się odwróciła. - Do kiedy? Ale Zack... - rzuciła mi spojrzenie przez ramię - Dobrze. A może chcesz z nią...ale ty jesteś złośliwy. - wyrzuciła rękę do góry - Zack ale ona... - nagle odsunęła telefon od ucha i prawie rzuciła nim na blat. - Serio, czasem się zastanawiam czy to faktycznie mój brat. - odwróciła się do mnie i spojrzała w oczy - przepraszam ale Zack narazie nie będzie przychodził. Poprosił mnie i Bena żebyśmy do Ciebie zaglądali. - popatrzyła na mnie zmartwiona - Będzie to dla Ciebie ok?

Co miałam powiedzieć? Że nie, nie jest ok? Że chciałam jej brata tu i teraz i na zawsze? Że schrzaniłam i nie potrafiłam teraz tego naprawić? Mam wciągać 15 latkę w swoje pogmatwane życie? Teraz to nawet głupio mi było poprosić o numer telefonu Zacka, bo nawet tego nie miałam. Taka byłam zajebista... Więc jedyne co mogłam to przytaknąć głową chociaż serce mnie bolało.

-Spokojnie Harper, rozumiem. - zajęłam się mieszaniem sosu z wielką intensywnością. - tak na dobrą sprawę nie musisz przychodzić, na prawdę. Mam tu Panią Stone i moja przyjaciółkę Cindy, a Ty kochana, masz swoje życie. Możesz czasem na ciasto i plotki wpaść. Ok?

-Ale...

-Harper, jestem dorosła, a muszę zrobić się samodzielna, nikt za mnie tego nie zrobi. A jak cały czas ktoś będzie mnie niańczył to się to nie uda, rozumiesz?

-Tak - przyznała cicho.

-Świetnie, to teraz obiad a potem możesz iść. Ja sobie poradzę. W razie co mam telefon. Tylko mam jedną wielką prośbę.

-Jaką?

-Zack ma się o tym nie dowiedzieć!!

-Ale...

-Mówię poważnie! On ma myśleć że dalej do mnie przychodzisz. Benowi powiedz że się go wstydzę i że pomagasz mi ty i Cindy. Ok?

-Melody, ale czemu?

-Bo nie chce być projektem społecznym który trzeba odhaczyć, ani misją charytatywną. Rozumiesz?

-Chyba tak.

-Potrzebuję być sama, wszystkiego się muszę SAMA nauczyć. Proszę.

-Ok. - uśmiechnęła się do mnie delikatnie. - nie powiem mu.

-Dziekuję. - również się do niej uśmiechnęłam.

Zjadłyśmy obiad w akompaniamencie wyjącego telewizora na ekranie którego tańczył jakiś żółty kurczak. Zbierało mi się na płacz ale odsuwałam to od siebie najdalej jak mogłam. Nie przy kimś, nie w jej towarzystwie bo wiem że jednak by się złamała i powiadomiła Zacka.
Harper posprzątała po posiłku, zmyła i stanęła przede mną.

10 sekund Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz