Rozdział 11

11 2 0
                                    

Dziś mija 13 dzień od wypadku, 10 dzień od amputacji a ja mam dziwne odczucia.
Tu bardziej chodzi o mamę i Emily. Obie roztoczyły nade mną opiekę, zachowując się jak dwie, skaczące sobie do oczu, kwoki.
Już doszło do tego, że jak je widzę to udaję że śpię, bo nie mogę znieść ich biadolenia i załamywania rąk nade mną.
Obie konsekwentnie twierdzą, że trzeba mi pomóc bo sama sobie absolutnie nie poradzę, co doprowadza mnie do szewskiej pasji.
Mama twierdzi że najlepszą opcją to wyjechać z nią do Tacomy, tam będzie mogła mieć mnie cały czas na oku i zapewni najlepsza opiekę.
Natomiast Emily, uważa że powinnam tu zostać, ona się do mnie wprowadzi i zatrudnimy pielęgniarkę. Niby mówi, że to po to żebym wróciła do pełni sprawności i w ogóle ale jakoś dziwnie pieprzy od rzeczy, jakby to ona była na wiecznym haju po lekach, ale nie do końca jej wierzę, bo co chwilę powtarza że będzie wszystko za mnie robić.
Na prawdę mam ich serdecznie dość, jedynymi wyjątkami kiedy czuję się normalnie są wizyty Cindy, Zacka i doktorka Allena.

Zack... Tak, facet powoduje przyspieszone bicie mojego serca. Doszło do tego że niecierpliwie czekam na spotkania z nim, moją twarz rozświetla uśmiech a ze środka bije niepowtarzalny blask, gdy tylko pojawia się w drzwiach.
Skłamałabym gdybym powiedziała że nie działa na mnie jak cholera, i że raz czy tam dwa nie widziałam go oczami wyobraźni jak bawi się z naszymi dziećmi. Moja wybujała wyobraźnia, plus wewnętrzna wyuzdana suka działają wspólnie co w efekcie przekłada się na permanentne fale gorąca gdy go widzę.

Pukanie do drzwi skutecznie mnie studzi i wracam na ziemię, do pokoju wchodzi starszy doktorek.

-Witaj Melody. Jak się dziś czujesz? - podchodzi sprężystym krokiem, zagląda w kartę a potem na mnie.

-W zasadzie to chyba ok. Żadnych bóli, noga też ok, czasem ręką mi doskwiera. A tak to jest ok.

-Tak jak mówiliśmy wcześniej, zdjęcie nogi wygląda dobrze, zmienimy Ci gips przed wyjściem na trochę krótszy żeby ułatwić ci funkcjonowanie. - stuka palcami o mój gips, wygląda jakby nad czymś intensywnie myślał - głowa jest w porządku więc myślę że jutro będziesz mogła wyjść. Ale to jeszcze skonsultuje z neurologiem. Pasuje?

-Jak cholera doktorze. - uśmiecham się jak wariatka bo czuję jakbym tu pół życia spędziła.

-No to widzimy się później. - macha ręką i wychodzi.

Wypuszczam powietrze z płuc i oddycham swobodniej, zupełnie jakbym przez te 12 dni wstrzymywała z całych sił powietrze w płucach.
Już miałam chwytać za telefon i zadzwonić do Cindy ale powstrzymuje mnie pukanie do drzwi. Do środka wstawia głowę Cindy na co śmieję się głośno, zupełnie jakby czytała mi w myślach że to jej właśnie potrzebuję. Ale zaraz za nią wchodzi starsza pani podpierając się o lasce.

-Pani Stone! - wykrzykuję w jej stronę - Jak dobrze Panią widzieć! - na prawdę cieszę się widząc ją. Osobliwe uczucie mnie naszło, bo wygląda tak jak wyglądała ale wrażenie mam jakby się postarzała o 10 lat.

-Dziecko Kochane, zupełnie przez ciebie osiwiałam. - zupełnie jakby wcześniej miała włosy jak smoła, parskam śmiechem. - Ty się nie śmiej, myślałam że cię napadli, zgwałcili, poćwiartowali a cząstki twojego ciała powywozili w różne części świata żeby nikt nie mógł cię zidentyfikować. - mówi z taką powagą że zaś parskam śmiechem.

-Pani Stone, za dużo kryminałów Pani ogląda, zdecydowanie!

Spogląda złowrogo na mnie ale za chwilę na jej ustach pojawia się uśmiech. Siada na krzesełku po lewej stronie i kręci głową. Coś czuję że sąsiadka uraczy mnie za chwilę jakimiś oświeconymi tekstami, i niech mnie cholera, wcale się nie mylę.

10 sekund Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz