Rozdział 23

8 2 0
                                    

Sapię zdezorientowana, wyrwana ze snu, przeraźliwie głośnym warkotem. Przysiadam i szukam zamroczonym wzrokiem źródła tego odgłosu. I dopiero jak spoglądam w lewo uświadamiam sobie skąd ten warkot się wydobywa.
Zack chrapie tak potwornie że aż w uszach mi dzwoni, czym objawia się tępy i pulsujący ból głowy. Z jękiem wstaję i kieruję się do łazienki. Biorę szybki prysznic i ubieram się w ogrodniczkę. Zgarniam telefon ze stolika i cicho wychodzę z pokoju kierując się do magicznej sali.
Siadam przy stoliku i chowam głowę w ramiona cicho sapiąc.

-Dziecko, nie wyspałaś się? - uśmiecha się Tess.

-Nie w tym sensie. Zack chrapie tak okrutnie że zapewne zmarłych by pobudził. Czuję jakby czołgami mi po czaszce jeździł - i wydaję głośny jęk.

-Jest na to jeden doskonały sposób.

-Jaki? - patrzę na nią wyczekująco

-Łokieć w żebra. Szybciutko przewraca się na bok i po chrapaniu.

Wybuchamy śmiechem jednocześnie chwytając się za bolącą głowę.

-Co zjesz złotko?

-Naleśniki?

-Jasne, czekaj cierpliwie.

Gdy zostaję sama wyjmuje telefon z kieszeni i wystukuje numer do mamy. Mimo że jest 7 rano odbiera po 2 sygnale.

-Córcia, co słychać?

-Mamuś, czy będziesz w stanie przyjechać do Hillsboro jutro?

-Do Hillsboro??

-Tak. Wracam. Będę tam dziś wieczorem. Czeka mnie 10 godzin jazdy.

-Coś się dzieje kochanie? - pyta zmartwiona.

-Nic mamuś, jest dobrze. Ale muszę ci o czym powiedzieć a nie chce tego robić przez telefon. Ok?

-Dobrze kochanie. Będę jutro. Kocham cię, dozobaczenia.

Kończę połączenie i odkładam telefon, w tym momencie Tess wnosi parujący talerz pełen aromatycznych naleśników. O Boże .. nie zdawałam sobie sprawy jaka głodna byłam.
Zjadam chyba 6 naleśników, odchylam się na krześle i klepie się delikatnie po brzuchu.

-Córcia pojadła? - w tym momencie czuję mocnego kopniaka na co uśmiecham się - taaak, czuję że sobie pojadłaś.

Kątem oka widzę jak ktoś szybkim krokiem wpada do sali. Nim się orientuje że to Zack on już jest przy mnie i obejmuje mnie ramionami.

-Jezu...bo mnie udusisz.

-Nie było Cię. - puszcza mnie i siada na krzesełko obok - wystraszyłem się że zaś mnie zostawiłaś i uciekłaś.

-Nie, poprostu przejechałeś mi czołgiem po czaszce i musiałam wyjść.

Widzę że wzrok ma zdezorientowany, kompletnie nie wie o co mi chodzi.

-Boże, chrapiesz tak przeraźliwie że wydawało mi się że jestem na wyścigach motocykli.

Sapie zdziwiony a ja parskam śmiechem na jego minę.

-Jedz, mają tu całkiem pyszne naleśniki. Nie tak pyszne jak twoje oczywiście. - podsuwam mu talerz pod nos.

-Mówisz że moje Ci smakują?

-Przypominam Ci że obiecałeś mi już zawsze gotować. Nie żeby coś ale teraz będziesz musiała gotować podwójne porcje. Nasza córka jest non stop głodna.

Uśmiecha się a ja w pewnym momencie sztywnie i szybko porywam jego rękę i kładę na na swój brzuch.
Poczuł delikatny ruch i widzę w jego wzroku totalne zaskoczenie, oczarowanie, zachwyt i pełnię miłości.

10 sekund Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz