Rozdział 22

9 2 0
                                    


Przez głośny szloch przebija się szuranie nóg przez palce widzę jak nogi Bena i Cindy kierują się do drzwi, wychodzą i cicho zamykają za sobą drzwi.
Zostaję sama z Zackiem.
Czuję jak klęka przede mną, obserwuję go przez palce.

-Melody....

Słyszę jego cichy, błagający głos. A we mnie zbiera się furia. Furia jakiej nigdy nie czułam, która spala mnie od środka, zostawiając sam popiół. Rozlewa się jak lawa po całym moim ciele aż w końcu znajduje ujście w dłoni która zderza się z jego twarzą z prędkością światła.

-Czego jeszcze chcesz?! Kwiaciarnia Ci nie wystarczyła?! Co mam ci jeszcze oddać?! - mój gniew jak szybko się zapalił tak szybko gaśnie i zostaje sam popiół, samo nagie serce - nawet serce mi zabrałeś. - dodaję cicho, prawie szeptem.

-Melody proszę wysłuchaj mnie.

-Nie wiem czy mam na to siły - mówię cicho, głowę mam spuszczoną, wzrok wbity w ziemię.

Boli mnie całe ciało, lodowe odłamki ranią mnie od środka, serce krwawi okrutnie. Podnoszę się z klęczek, ciężko oddycham, już nawet łez nie mam, mam wrażenie że już wszystkie wylałam.
On wtedy robi coś co totalnie mnie rozwala i rozczula jednocześnie.
Nadal klęcząc, oplata moje nogi rękami, przyciska głowę do mojego brzucha i wyrzuca z siebie słowa które tak chciałam usłyszeć.

-Kocham Cię Melody!

Stoję oniemiała, nie zdolna do jakiegokolwiek ruchu. Poprostu stoję a on klęczy, i tak trwamy w tym dziwnym zawieszeniu, w ciszy która co chwilę jest przerywana jego powtarzającymi słowami że mnie kocha.
Nie wiem ile czasu mija, bo dla mnie czas się zatrzymał, nie wiem czy na zewnątrz tego pokoju też, ale tu na pewno.
W końcu, po nieznośnie długim czasie spływa na mnie spokój którego tak potrzebowałam, kładę swoją rękę na jego głowie i wplatam palce we włosy.

I wystarczy mi 10 sekund by zacząć to od początku, z nim.

-Też Cię kocham. - mówię szeptem.

Podrywa głowę do góry i spogląda na mnie z nadzieją w miodowych oczach.

-Na prawdę?

-Mhm, co nie zmienia faktu że w dalszym ciągu czuję się potwornie zraniona, więc czekam na wyjaśnienia. I oby były dobre - mówię zmęczonym głosem.

Przegrałam sama ze sobą, ze swoim sercem. Ale wiem że muszę dać mu szansę na wytłumaczenie, wiem że to oczyści moje ciało, duszę i serce.

Zack podnosi się i staje na przeciwko mnie i patrząc mi cały czas w oczy zaczyna mówić. A ja stoję jak zahipnotyzowana, czuję jak miodowe oczy rezonują w moją stronę, przyciągając mój wzrok i nie dopuszczając bym choćby na chwilę przestała w nie patrzeć.

-To nie tak, że chciałem go kupić. Chciałem być współwłaścicielem. O tym chciałem z Tobą porozmawiać. Miesiąc w którym Cię nie było dał mi dużo do myślenia. O Boże...- przejeżdża ręką po włosach - tak za Tobą tęskniłem, wiedziałem wtedy że zjebałem tak bardzo że ciężko to będzie naprawić. Chciałem wykupić połowę Twojej firmy, wtedy byłbym z Tobą w jakiś sposób związany, Ty byś miała pieniądze, w dalszym ciągu firmę choć tylko w połowie, więc miałabyś do czego wracać, bo że wrociłabyś to było więcej niż pewne. To był mój plan na naprawienie tego jak się zachowałem. Wtedy nie chciałem być tylko pomocą, chciałem całą Ciebie, chciałem być kimś więcej a Ty sprowadziłaś mnie do pozycji pomocnika - widzi że chce coś powiedzieć więc podnosi rękę - czekaj, nie przerywaj. Kilka dni mi zajęło zrozumienie tego, jakim byłem debilem, chciałem przyjść, przeprosić, byłem gotów nawet być tym pomocnikiem byleby być blisko Ciebie. I się okazało że wyjechałaś. Więc pracowałem w twojej kwiaciarni, obmyślając plan by zostać w Twoim życiu, licząc że może jeszcze jakoś się ułoży. - w dalszym ciągu wpatruje się we mnie tymi miodowymi, cudownymi oczami a ja mięknę coraz bardziej, czuję jak nogi mi drżą, jak serce mi drga boleśnie - Potem spotkałem Cię w tym sklepie, cholera, to było jak porażenie prądem, nie mogłem, nie, nie chciałem Cię odstępować nawet na chwilę. Dlatego za Tobą poszedłem do Twojego domu. Byłem wściekły, rozgoryczony, bo byłaś taka piękna, radosna jakby nic się nie wydarzyło, jakbym nie istniał, nic nie znaczył. I do tego te gumki... - wypuszcza że świstem powietrze. - byłem pewny że ktoś u Ciebie jest, że czeka na ciebie a ja i tak za Tobą poszedłem. Musiałem wiedzieć, przekonać się, że to koniec, że przegrałem. -Bierze głębszy wdech a jego miodowe oczy rozbłyskają jak fajerwerki zmieniając kolor na złote - to co się potem stało, to było jak mokry sen, moje małe marzenie. A potem zaś się wszystko zjebało, zanim wogole się zaczęło. Ben przyszedł do mnie taki wściekły, nazdał mi od szuj, gnoi i innych i przypieczętował to prawym sierpowym prosto w nos. Zanim się dowiedziałem konkretnie co się stało było już za późno. Nie wiedziałem gdzie cię szukać, choć Bóg mi świadkiem, przez 5 miesięcy próbowałem Cię odszukać.

10 sekund Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz