Wczoraj był pogrzeb mamy i dziadka. To oznacza że dzisiaj lecę do Pensylwanii. Ze znajomymi już się pożegnałem. Z jednej strony boję się tego lotu bo nie wiem czy moje rodzeństwo mnie polubi. Cieszę się jednak że spotkam się z Samem. On też tam mieszka i będzie ze mną w tej samej szkole kto wie może będziemy chodzić do jednej klasy.
Moje przemyślenia zakłócił głos Nadi że musimy już jechać na lotnisko bo się spóźnimy.
Godzinę później siedzę w samolocie a obok mnie starsza pani która trochę chrapie. Pamiętam mój ostatni lot samolotem. Miałem wtedy 4 latka i leciałem z tatą. Mówił że zabiera mnie do domu i że wszystko będzie dobrze. Że będę tam szczęśliwy. Gdy wylądowaliśmy on zamiast zabrać mnie ze sobą do domu zostawił mnie na lotnisku. Odebrał jakiś telefon i pobiegł do auta.
Mnie znalazła jakaś kobieta płaczącego. Zadzwoniła na policję że znalazła dziecko bez opieki na lotnisku. Policjant zadzwonił do mojej mamy która po mnie przyjechała. Więcej ani nie poleciałem samolotem ani nie zobaczyłem taty.
Teraz gdy odebrałem walizkę zauważyłem że znów jestem na tym samym lotnisku co 10 lat temu. Zacząłem się stresować że nikt po mnie nie przyjedzie. Wtedy jednak poczułem wibrację telefonu. Odblokowałem go i zobaczyłem wiadomość.
Od nieznany:
Czekam na ciebie koło apteki.Pokierowałem się w stronę znaczka apteki. Pod nim stał wysoki około 22 letni mężczyzna. Kiedy do niego podszedłem zmierzył mnie ciepłym spojrzeniem i zapytał:
- Ty jesteś Tony? - w odpowiedzi pokiwałem głową na tak. - ja jestem Will. Choć.
Poszłem za nim. Kiedy otworzył drzwi kierowcy w dużym czarnym jeepie nie mogłem uwierzyć. Moja mama w ogóle nie miała auta. Po prostu nie mieliśmy na to pieniędzy. A moi bracia najwidoczniej na ich brak nie narzekają.
Droga minęła nam w ciszy. Ja podziwiałem widoki za oknem a Will skupiał się na jeździe. Po około godzinie wjeżdżaliśmy na teren jakiejś dużej posesji. Mój brat zaparkował na podjeździe obok wejścia do ogromnej willi.
Otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszego. Moim oczom ukazało się luksusowe wnętrze. Skierowaliśmy się w stronę jak się okazało kuchni. Przy stole siedziała jakaś dziewczyna. Domyśliłem się że to Hailie bo z tego co wiem siostrę mam jedną. Trzeba było przyznać że jest bardzo ładna.
- Masz tu spaghetti ja zaraz wrócę. - po tych słowach Will wyszedł i zostawił mnie samego z siostrą która do tej pory się nie odezwała. Zjadłem 3/4 porcji bo była zadurza. Miałem już dość tej ciszy więc powiedziałem:
- Hej jestem Tony ty jesteś Hailie prawda? - Jak to powiedziałem spojrzała na mnie mało przyjaznym wzrokiem i odpowiedziała
- Tak. Jak już więcej nie chcesz to wrzuć do kosza i zaprowadzę cię do pokoju.- zrobiłem jak powiedziała.
Szliśmy korytarzem zauważyłem że na drzwiach są pierwsze litery imion mojego rodzeństwa. Obok mnie pokój miał chyba Dylan a na przeciwko Shane obok niego Hailie.
Wszedłem przez drzwi ze złotą literą T i otworzyłem buzię że zdumienia. Pokój był piękny.
- Jedne drzwi są od łazienki a drugie od garderoby.
Zostałem sam w pokoju. Ktoś już wcześniej przyniósł moja walizkę więc postanowiłem się rozpakować.
Po 2 godzinach skończyłem i przebrałem się. Założyłem czarne dresy i zieloną bluzę z kapturem i napisami.
Poszłem do kuchni nalać sobie wodę.
Spotkałem tam starszą kobietę może to moja babcia?- Dzień dobry nazywam się Eugenie i jestem gosposią a ty nie widziałam cię tu wcześniej?
- Tony jestem. Dzisiaj przyjechałem. Wie pani może gdzie są szklanki?
- Żadna pani mów mi Eugenie. A szklanki są tu w szafce.
Wyjąłem sobie kubek z nadrukiem Londynu i chciałem nalać sobie sok pomarańczowy który znalazłem w lodówce. Moje plany pokrzyżowało wejście dużo większego ode mnie chłopaka.
- Hej to mój kubek oddawaj. - Powiedział po czym wyrwał mi kubek z ręki - weź sobie swój. Oj... zapomniałem ty nie masz swojego. - przerwał na chwilę by opanować śmiech - one są zarezerwowane tylko dla rodziny a ty do niej nie należysz.
Nie pasujesz tu i nigdy nie będziesz. Ty będziesz tylko przeszkadzał...On mówił coś dalej ale ja go już nie słuchałem. Zaszkliły mi się oczy a nie chciałem dać mu satysfakcji z tego że płacze a na pewno by ją miał. Pobiegłem jak najszybciej do mojego pokoju. Po drodze kogoś minąłem ale nie wiem kogo. Jak tylko zamknąłem za sobą drzwi zsunalem się po nich i zacząłem płakać.
Pov. Will
Szlem powiedzieć Eugenie żeby na dzisiejszą kolację naszykowala dodatkowe nakrycie potem miałem iść do Toniego zobaczyć co robi i czy podoba mu się pokój.
Byłem w połowie korzytarza kiedy minął mnie zapłakany najmłodszy brat. Od razu skierowałem się do kuchni bo stamtąd musiał biec. Zastałem tam Dylana który pił kawę ze swojego ulubionego kubka.
- Co mu zrobiłeś?
- Komu? Temu dzieciakowi?
Napisałem do Vincenta żeby przyszedł do kuchni jak ma czas. Za 6 minut już się zjawił. Wcześniej wyjaśniłem mu sytuację w wiadomości.
- Dylan możesz mi wyjaśnić co zrobiłeś swojemu bratu.
- Nic. Powiedziałem mu prawdę.
- Wyjaśnij mi proszę Dylan jaka jest według ciebie ta prawda.
- No że tu nie pasuje że przeszkadza i nigdy nie będzie częścią naszej rodziny.
- Powiedz mi czy ty czasem myślisz? On stracił swoich najbliższych nawet nie wiemy w jakich okolicznościach a my zamiast go wspierać pokazać że nam na nim zależy pierwszego dnia sprawiamy że zamiast poczuć się lepiej czuje się jak śmieć jakiś problem. Dlaczego to powiedziałeś ?
- Chciał się napić z mojego kubka.
- Przecież on nawet nie wiedział że ten kubek jest twój - powiedział Shane który nawet nie wiem kiedy tu wszedł. - Idę do niego.
Shane wziął żelki i zrobił popcorn a następnie skierował się w stronę pokoju młodszego brata.
Jak myślicie czy pomysł Shane'a wypali?
CZYTASZ
Najmłodszy z rodzeństwa. Tony Monet
FanfictionA co gdyby Hailie była bliźniaczką Shane'a a Tony byłby najmłodszy? Jednego dnia jego życie się zmienia. Jednego dnia traci mamę i dziadka. Dowiaduje się że ma czterech starszych braci Vincenta, Willa,Dylana i Shane'a oraz starszą siostrę Hailie. Cz...