Zemsta

409 18 3
                                    

- Bądź cicho to wszystko dobrze się skończy. - powiedział nie znany mi głos.

Mężczyzna wyjął z kieszeni pistolet i przystawił mi go do skroni. Pewnie by mnie zastrzelił ale Rico zaczął głośno szczekać i po chwili drzwi do mojego pokoju się otworzyły. Stało w nich całe moje rodzeństwo i wujek z ciocią. Po moich policzkach płynęły łzy.

- Zabiliście mi ojca na moich oczach jak miałem 10 lat teraz ja zabiję wam brata a wy będziecie patrzyć jak on umiera.

- Ogarnij się typie - krzyknął Dylan który miał problemy z agresją ale ten jeden raz mógłby się opanować. Mężczyzna mną szarpnął.

- To nie my zabiliśmy ci ojca tylko nasz ojciec - Vincent starał się mówić swoim lodowatym głosem ale dało się w nim wyczuć nutkę niepewności.

- Ale on nie żyje. - to wyjaśnia dlaczego nikt nigdy o nim nie wspomina.

- Zabij mnie zamiast jego - spojrzałem na Willa bo to on wypowiedział te słowa.

- Właśnie dlatego wybrałem najmłodszego z braci Monet. Jesteście w stanie oddać za niego życie. To jego śmierć zaboli was najbardziej. Dla mnie najważniejszy był ojciec a dla was jest on. Trochę mi zajęło dotarcie do niego bo dobrze go chronicie. Nie spodziewałem się też że 15 latek będzie potrafił posługiwać się bronią na tyle dobrze by zabić wyszkolonego człowieka.

- To ty wtedy chciałeś go porwać.

- Długo wam zajęło dojście do prawdy. Co jak co ale ty wielki Vincent Monet który wie wszystko i którego nic nie rusza powinieneś się domyślić znacznie wcześniej.

- Zostaw go w spokoju a dam ci tyle pieniędzy ile chcesz.

- Żadne pieniądze nie przywrócą mojemu ojcu życia. Nie sprawią że potrzyma swojego wnuka na kolanach. Co mi po pieniądzach skoro zniszczyłeś mi rodzinę?

- Zabij kogo chcesz ale nie jego. On ma dopiero 15 lat - tym razem odezwała się Hailie. Po jej policzkach też spływały łzy.

- Nie. Jest mi go trochę szkoda bo z całej tej waszej rodzinki był najnormalniejszy. To nie twoja wina. Przykro mi nazwiska się nie wybiera. - po tych słowach strzelił 3 razy. Poczułem silny ból i osunąłem się na podłogę. Potem była już tylko ciemność. Żadnego bulu, strachu, zamieszania. Tylko ciemność i cisza.

Pov Vincent:
Byłem w swoim pokoju. Omawiałem z Willem plany na ferie zimowe naszego młodszego rodzeństwa. Mieli pojechać do Tajlandii. Był już najwyższy czas żeby Tony poznał ojca i dowiedział się prawdy. A kto przekaże mu ją lepiej niż osoba która pisała tę historię? Mieliśmy dzwonić do ojca żeby go o tym poinformować. Wycgalem telefon z kieszeni gdy po całym domu rozniósło się szczekanie psa.

Razem z Willem wybiegłem z mojego pokoju i wbiegłem do pokoju najmłodszego brata. Widok który ujrzałem po otwarciu drzwi mnie zszokował. Jakiś mężczyzna przystawiał broń do skroni Toniego.

- Zabiliście mi ojca na moich oczach jak miałem 10 lat teraz ja zabiję wam brata a wy będziecie patrzyć jak on umiera. - zacząłem przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu jakiejś broni. Niestety nie znalazłem nic przydatnego w tej sytuacji.

- Ogarnij się typie - krzyknął Dylan. Nawet nie wiedziałem że on tu jest. Dopiero teraz zorientowałem się że jest tu całe moje rodzeństwo i Monty z Mayą. Mężczyzna szarpnął Tonym. Wiedziałem że muszę coś zrobić dlatego powiedziałem:

- To nie my zabiliśmy ci ojca tylko nasz ojciec - chciałem aby mój głos był zimny i pewny jak zawsze ale nie potrafiłem wyciszyć strachu jaki czułem. Zdecydowanie mniej bym się bał gdyby chodziło o moje życie. Tamten facet zaśmiał się szyderczo. Szybko jednak się uspokoił i mi odpowiedział.

- Ale on nie żyje. - odpowiedział głosem wręcz ociekającym sarkazmem.

- Zabij mnie zamiast jego - miałem wielką nadzieję że ten facet nie zgodzi się z głupim pomysłem Willa. Gdyby nie sytuacja w jakiej obecnie się znajdujemy wziął bym go na rozmowę do biblioteki.

- Właśnie dlatego wybrałem najmłodszego z braci Monet. Jesteście w stanie oddać za niego życie. To jego śmierć zaboli was najbardziej. Dla mnie najważniejszy był ojciec a dla was jest on. Trochę mi zajęło dotarcie do niego bo dobrze go chronicie. Nie spodziewałem się też że 15 latek będzie potrafił posługiwać się bronią na tyle dobrze by zabić wyszkolonego człowieka. - czyli on za tym stał.

- To ty wtedy chciałeś go porwać. - nie zdążyłem się powstrzymać przed wypowiedzeniem tego zdania.

- Długo wam zajęło dojście do prawdy. Co jak co ale ty wielki Vincent Monet który wie wszystko i którego nic nie rusza powinieneś się domyślić znacznie wcześniej. - postanowiłem zostawić te kwestię. Na szybko myślałem co mogę mu zaproponować w zamian za życie najmłodszego brata.

- Zostaw go w spokoju a dam ci tyle pieniędzy ile chcesz. - byłem mu w stanie oddać cały majątek Monetów łącznie z tym domem i samochodami. Patrzyłem na niego wyczekująco. W duchu modliłem się żeby się zgodził.

- Żadne pieniądze nie przywrócą mojemu ojcu życia. Nie sprawią że potrzyma swojego wnuka na kolanach. Co mi po pieniądzach skoro zniszczyłeś mi rodzinę? - w sumie ma trochę racji.

- Zabij kogo chcesz ale nie jego. On ma dopiero 15 lat - tym razem odezwała się Hailie. Będę musiał porozmawiać z moim młodszym rodzeństwem o propozycjach jakie składają bo kiedyś to się fatalnie skończy.

- Nie. Jest mi go trochę szkoda bo z całej tej waszej rodzinki był najnormalniejszy. - zrobił chwilę przerwy i zwrócił się tym razem do Toniego. To nie twoja wina. Przykro mi nazwiska się nie wybiera.

Po tych słowach strzelił 3 razy. Nikt nie zdążył zareagować. Patrzyliśmy jak ciało naszego brata opada bezwładnie na podłogę. Do pokoju weszli nasi ochroniarze. Związali tamtego mężczyznę i zamknęli w piwnicy.

Dopiero po chwili zmusiłem swoje ciało do podejścia do mojego brata. Dostał w brzuch, klatkę piersiową i nogę. Nachyliłem się i sprawdziłem oddech. Niestety nic nie poczułem. To wtedy po moich policzkach popłynęły pierwsze od 10 lat łzy. Nie poddałem się jednak tak łatwo. Zacząłem reanimację a Dylan dzwonił na 112. Rozmowa w jego wykonaniu skończyła się na tym że wykrzyczał operatorowi że jego młodszy brat umiera i podał adres.

Po 15 minutach do pokoju weszli ratownicy którzy przejęli ode mnie masaż serca. Po kolejnych kilku minutach reanimacji udało się przywrócić akcję serca. Ratownicy od razu zabrali Toniego do szpitala a ja pojechałem z nimi.

Od 2 godzin siedzimy wszyscy pod salą operacyjną i czekamy aż operacja Toniego dobiegnie końca. Will i Hailie płaczą, Shane patrzy się cały czas w jeden punkt, Dylan wrzeszczy na wszystkich pracowników szpitala jakich zobaczy, a ja? Ja nic nie robię. Po prostu siedzę i czekam.

- Ile to może jeszcze trwać?

- Nie wiem Dylan. - nie powiedziałem nic więcej bo drzwi pod którymi siedzieliśmy otworzyły się. Wyszedł przez nie lekarz. Wszyscy poderwaliśmy się z miejsc i podeszliśmy do niego - co z naszym bratem?

- Operacja zakończyła się...






Jak myślicie operacja się udała?
Wolicie aby Tony przeżył czy nie?

Ocena

Propozycje

Krytyka

Najmłodszy z rodzeństwa.  Tony MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz