Pov Shane
Od śmierci Toniego każdy dzień był taki sam. Pobudka po często i tak nie przespanej nocy. Ostatnio mało śpię bo średnio 2 godziny dziennie.
Po prostu nie mogę zasnąć a jak już mi się to uda to budzę się przerażony bo śni mi się scena śmierci najmłodszego brata. Nie powiedziałem o tym nikomu bo i tak mają wystarczająco swoich problemów.
Nie potrafiłem na nich patrzeć jak są w tym stanie. Tylko Vincent się nie zmienił. Jego spojrzenie jest tak samo zimne jak wcześniej. Nie rozumiałem go no bo stracił brata a zachowuje się tak jakby tego w ogóle nie zauważył. Przynajmniej na pogrzebie płakał.
Jak co dzień wstałem z łóżka o 7. Ubrałem się na odwal w szkolny mundurek i zszedłem na dół. Wypiłem kawę i pojechałem do szkoły moim samochodem. Jazda teraz nie sprawiała mi już takiej przyjemności jak kiedyś bo brakowało mi Toniego.
Jego gadania, śmiechu a czasem nawet obrażania się kiedy mu mówiłem że jest na coś za mały. Oddałbym wszystko co tylko się da żeby znów móc to przeżyć ale to niemożliwe bo on nie żyje i nie mogę z tym nic zrobić. Żadne pieniądze nie przywrócą mu życia. W tym wypadku miliardy na naszym koncie są zupełnie nie przydatne.
Po 10 minutach drogi zaparkowałem na miejscu parkingowym Monetów i wszedłem do szkoły z wysoko uniesioną głową. Wszyscy się patrzyli jak zawsze ale na mnie nie robiło to wrażenia. Nie słuchałem na żadnej lekcji czego z łatwością można się domyślić.
Na przerwie obiadowej siedziałem przy stoliku Monetów. Śmiałem się, udawałem że wszystko jest dobrze dlaczego? Bo nie chciałem zepsuć sobie reputacji. Wtedy do mnie dotarło że nie pokazywałem ludziom prawdziwego siebie tylko tego siebie którego wizerunek wykreowalem na przestrzeni lat. Najgorsze było to że bałem się to zmienić.
Dlatego tak bardzo tęskniłem za Tonym bo przy nim byłem naprawdę sobą. Nie udawałem bo nie musiałem. On mnie kochał takim jakim byłem. Nie wytykał mi błędów, nie śmiał się ze mnie, próbował mi pomóc zawsze kiedy miałem problem i nie chciałem nikomu o nim powiedzieć. Znał każdy mój sekret a był z nami niecały rok.
Miałem po szkole znowu pojechać na cmentarz do Toniego ale Vincent napisał na naszej grupie rodzinnej że mamy się stawić w salonie za 20 minut. Nie wiem co jest takiego ważnego ale wolałem tam pojechać żeby go nie denerwować. Już i tak ostatnio jest w kiepskim nastroju.
W drodze do domu rozmyślałem o tym wczorajszym telefonie. Niby to nie był pierwszy raz ale coś mi mówiło że to nie był żart. Wydawało mi się że to był naprawdę głos mojego brata a przerażenie było autentyczne ale jednak zignorowałem głos w mojej głowie który mówił mi że powinienem pojechać na jego grób i to sprawdzić.
Finalnie po szkole pojechałem prosto do domu tak jak chciał Vincuś. Weszłem do salonu 2 minuty spóźniony no ale przecież mogło być gorzej. Na miejscu zastałem wszystkich oprócz Vinca. Super zwołuje zebranie rodzinne ale sam się spóźnia.
Po 10 minutach w końcu się pojawił. Był lekko pijany i szczerze trochę mnie tym przeraził bo on nigdy nie pił tak po prostu. Coś musiało być z nim nie tak.
- Jedziemy do ojca. Wyjeżdżamy za 2 godziny więc się spakujcie.
- Ale Vince.
- Nie ma ale. Musimy trochę odpocząć od tego miejsca.
- Okej - powiedzieliśmy wszyscy zrezygnowani.
Dyskusja z Vincentem jest nie opłacalna bo i tak się przegra. To dlatego poszłem do pokoju i się spakowałem. Myślałem że zdążę pojechać jeszcze na cmentarz ale przy Vincusiu nie jest to możliwe.
Na lotnisku wsiedliśmy do naszego prywatnego samolotu. Tym razem każdy z nas spędził lot pogrążony we własnych myślach. W wejściu do domu czekał na nas ojciec. Przywitaliśmy się z nim i poszliśmy się rozpakować.
Wieczorem przy kolacji dowiedzieliśmy się że zostajemy tu na 2 tygodnie.
Następnego dnia tata z każdym z nas odbył rozmowę. Mnie zawołał wieczorem. Szliśmy brzegiem morza w blasku zachodzącego słońca gdy on rozpoczął swój monolog.
Wiem że ci ciężko Shane. Wszystkim nam jest. Chciałbym ci powiedzieć że to przestanie boleć ale nie mogę. Nie mogę bo to byłoby kłamstwo. Upływ czasu nie sprawia że ból znika. To fakt zmniejsza się ale zawsze jest. Nie poproszę cię byś zapomniał bo wiem że to niemożliwe ale proszę nie zamykaj się w sobie, spróbuj żyć. Wiem że na początku będzie ci ciężko. Każdemu z was będzie ale musicie żyć dalej. Zobacz co się stało kiedy zabrakło jednego. Toniego znaliscie najkrócej a i tak jego śmierć wami wstrząsnęła. Może wydaje ci się że mówię od rzeczy bo go nawet nie poznałem ale to nie prawda. Mnie to boli jeszcze bardziej bo straciłem syna z którym nawet nie zdążyłem porozmawiać, poznać jego tajemnic tego co lubi a czego nienawidzi. Ja nic o nim nie wiedziałem i najbardziej boli mnie myśl że już nigdy go nie poznam i to przez moją własną głupotę. Dlatego proszę cię synu żyj bo nie przeżyje twojej straty.
Widać było że się o nas martwi. To dla niego postanowiłem jakoś pogodzić się ze stratą. Poprzez tą rozmowę uświadomiłem sobie że każdy z nas przeżywa jego śmierć nie tylko ja.
Skip time do powrotu.
Wracaliśmy już do Pensylwanii. Ten wyjazd pomógł mi przyzwyczaić się do straty ale dalej tęskniłem za Tonym. Zasnąłem w połowie lotu. Obudziłem się przy lądowaniu. Do szkoły mieliśmy pójść dopiero za 3 dni z czego się cieszyłem. Chciałem nadrobić stracony czas z moją bliźniaczką. Postanowiliśmy że pojedziemy na naszą trasę która zajmuje około 2 dni więc trochę ze sobą pobędziemy. Miałem nadzieję że ten wypad poprawi jej chumor i sprawi że znów zacznie się uśmiechać.
Nie miałam pomysłu na ten rozdział więc jest jak jest. Napiszcie czy wolicie żeby Tony jakoś przeżył czy nie. Jestem otwarta na wasze pomysły.
Ocena
Krytyka
Błędy
Pomysły
CZYTASZ
Najmłodszy z rodzeństwa. Tony Monet
FanfictionA co gdyby Hailie była bliźniaczką Shane'a a Tony byłby najmłodszy? Jednego dnia jego życie się zmienia. Jednego dnia traci mamę i dziadka. Dowiaduje się że ma czterech starszych braci Vincenta, Willa,Dylana i Shane'a oraz starszą siostrę Hailie. Cz...