Zatrucie

694 26 9
                                    

Czekałem. Nic więcej nie mogłem zrobić. Z tego co mówili ludzie którzy mnie pilnowali minęły już 2 godziny. To znaczy że jak do godziny po mnie nie przyjadą ci faceci mnie zabija.

W pokoju było ciemno i cicho. Strasznie mi się nudziło. Jakiś czas temu zacząłem się źle czuć. Bolała mnie głowa i brzuch. Siedziałem na metalowym krześle. Ręce miałem związane i wykręcone do tyłu. Mogło być o wiele gorzej więc nie narzekałem.

Zastanawiałem się czy oni w ogóle mnie szukają a jeśli nie to czy chce umierać. Doszłem do wniosku że nie no bo przecież mam przed sobą całe życie. Jeszcze nie przeżyłem swojego pierwszego razu, nie nawalilem się, nie ćpałem. Co ja takiego zrobiłem światu że miałem umrzeć w wieku 14 lat. Za miesiąc kończę 15 lat i co nie dożyję tych urodzin?

Moje rozmyślania przerwało wejście tych ludzi co mnie porwali. Jeden z nich trzymał nóż.

- Zostało im jeszcze 10 minut. Wątpię żeby zdążyli.

- A ja nie - na dźwięk tego głosu zaszkliły mi się oczy. To był Vincent. Przyszli po mnie.

Moi bracia wiązali tamtych typów a Hailie mnie odwiazywala.

- Już jesteś bezpieczny - powiedziała.

- Wszystko okej - Shane wyraźnie się martwił ale ja nie byłem w stanie mu odpowiedzieć.

- Dziwnie się czuję - powiedziałem jak zobaczyłem kucajacego obok nas Vincenta.

- Tony co się dzieje? - nie odpowiedziałem. Przed oczami miałem już tylko ciemność ostatnie co pamiętam to jak mój najstarszy brat mówi do Willa - zabieramy go do szpitala oni mu coś podali.

Pov. Will.
Ja pojechałem z Tonym i bliźniakami do szpitala a Vince i Dylan zawieść tych typów do nas do lochów. Martwiłem się o młodego. Był strasznie blady i cały się trząsł. W połowie drogi dostał jakiś drgawek które mu nie przechodziły.

W szpitalu lekarz od razu wziął go na badania. Zanim przyszły wyniki podłączyli go do kroplówki i podali leki na te drgawki. Po 20 minutach Toniego zabrali na salę a mnie lekarz zaprosił do swojego gabinetu.

- Pański brat ma zatrucie 2 stopnia cyjankiem. Podaliśmy mu hydroksykobalamine. Jak wszystko pójdzie dobrze to do 2 dni się wybudzi. Potem będzie osłabiony. Za około 3 dni będzie mógł wrócić do domu.

- Możemy do niego iść?

- Oczywiście leży w sali 312.

- Dobrze dziękuję. Czy coś jeszcze?

- Na ten moment nie.

Po wyjściu z gabinetu zadzwoniłem do Vinca.

- Wiadomo co z Tonym?

- Tak to zatrucie 2 stopnia stężonym cyjankiem. Podali mu jakiś lek że strasznie skomplikowana nazwa i do 2 dni powinien się obudzić. Wiesz dlaczego ci ludzie go porwali.

- Tak. Chcieli się zemścić na Dylanie bo kiedyś przeleciał ich siostrę a potem ją zostawił. Dziewczyna popełniła samobójstwo. Na razie nic więcej nie wiem. Przyjadę do was jak tylko będę mógł.

Poszłem do reszty rodzeństwa która czekała w poczekalni.

- I co z nim?

- Wiadomo już coś? - bliźniacy patrzyli na mnie wyczekująco a ja nie potrafiłem im odpowiedzieć. Nie byłem Vincentem i nie umiałem trzymać emocji na wodzy.- Will odpowiedz.

- Zatrucie cyjankiem 2 stopnia dostał leki.

- Kiedy się obudzi?

- Do 2 dni.

- A wiesz już dlaczego go porwali?

- Chcieli się zemścić na Dylanie.

- A co ja im zrobiłem? Ja ich nawet nie znam.

- Przespałeś się z ich siostrą a potem ją zostawiłeś. Dziewczyna była w tobie zakochana więc popełniła samobójstwo. Nic więcej nie wiem.

- Możemy do niego iść?

- Tak. Jest w sali 312.

- To chodźmy.

Jego sala była na tyle duża byśmy mogli swobodnie się po niej przemieszczać. Na szpitalnym łóżku na środku sali leżał Tony. Miał na twarzy maskę z tlenem. Był bardzo blady.

Nie mogłem uwierzyć że gdybyśmy nie zdążyli to on by już nie żył. Reszta chyba też ale co się dziwić. Przypomniałem sobie że Tony ma za miesiąc urodziny po tym co ostatnio przeszedł możemy zrobić wyjątek i dać mu prezent. Wiedziałem co mu damy. Jestem pewien że się ucieszy. Vincent na pewno się przyczepi ale ważne że młody będzie szczęśliwy.



Co Will wymyślił na prezent dla Toniego?

Najmłodszy z rodzeństwa.  Tony MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz