Obudziłem się o 8 a na 9 musiałem być gotowy. Ubrałem czarne jeansy tego samego koloru koszulkę i czerwoną bluzę Shanea. Poszłem do kuchni na śniadanie. W kuchni już siedzieli bliźniaki. Eugenie przygotowała tosty francuskie. Chyba każdy z naszej rodziny je lubił.
- Gdzie Dylan?
- Założył się z Shanem że się spóźni.
- Czemu?
- Żeby zdenerwować Vinca.
Nie powiedzieliśmy nic więcej bo Will zawołał nas do garażu gdzie czekał nasz najstarszy brat.
- Gdzie Dylan?
- Nie..
- Tu jestem - powiedział wcześniej wspomniany brat dołączając do nas.
- Spóźniłeś się całe 2 minuty.
- I ? To tylko 2 minuty.
Vincent wyjął jakieś pudło z bagażnika i podał je Dylanowi.
- Masz 3 minuty żeby się w to przebrać i lepiej żebyś się tym razem nie spóźnił.
Po równych 2 minutach do garażu wszedł Dylan. Na jego widok każdy zaczął się śmiać oczywiście z wyjątkiem Vinca.
- Co was tak bawi?
- To że masz na sobie strój świnki Pepy? - zapytał Shane po czym dostał jakiegoś ataku śmiechu.
- To przez ciebie go mam
- Ej ej ja cię nie zmuszałem do tego zakładu. Sam chciałeś. Przynajmniej mam jakąś frajdę z tej przegranej.
- Jak wrócimy to daj mi te 20 złotych.
- Dobra do samochodów. Ze mną jedzie Dylan i Hailie a z Willem Shane i Tony.
Usiedliśmy tak jak kazał. Will kierował Shane poszedł spać a ja postanowiłem że sobie porysuje.
Jak kończyłem 2 rysunek Will powiedział że już dojeżdżamy. Dojechaliśmy na miejsce pierwsi . Z każdego auta jakie teraz parkowało wychodziły rodziny z dziećmi. Vincent przyjechał 5 minut później.
- Idziemy.
W pewnym momencie ktoś zakrył mi oczy rękami. Po zapachu stwierdziłem że to Shane bo tylko on pachniał żelkami. Vince kupił chyba bilety a przynajmniej tak mi się wydawało że strzępków rozmowy które usłyszałem. Przeszliśmy przez jakąś bramę i wtedy wszyscy ( oprócz Vinca) krzyknęli:
- Niespodzianka.
Na początku nie mogłem uwierzyć gdzie jestem ale jak minął pierwszy szok zapytałem
- Zabraliście mnie do zoo?
- Tak nie podoba ci się? Jak coś to był pomysł Hailie nie mój?
- Bardzo mi się podoba tylko nie myślałem że będziecie chcieli że mną pojechać w takie miejsce?
- A dlaczego mielibyśmy nie chcieć Tony?
- Bez powodu Vince.
- Dobra chodźcie bo zmarnujemy okazję zobaczenia hipopotama i Dylan do końca życia będzie się ze mnie śmiać że nigdy go nie widziałem.
- Ale najpierw idziemy do moich dzieci.
- Dylan czy chcesz mi o czymś powiedzieć?
- Nie...
- W domu zapraszam do biblioteki. Musimy porozmawiać o..
- Vince nie kończ tego zdania...
Zwiedzaliśmy zoo już od dobrych 3 godzin. Dylan jeszcze nie przedstawił nam swoich dzieci. Shane miał pecha bo okazało się że jedyny hipopotam w tym zoo zdechł wczoraj. Dylan zaczął się z niego śmiać że ma jakąś hipopotamią klątwę bo już 10 raz w życiu jest w zoo i za każdym razem wszystkie hipopotamy umierają zanim on zdąży je zobaczyć.
- Ej ja mam bardzo proste pytanie do was czemu te wszystkie małe dzieci robią mi zdjęcia?
- Bo jesteś przebrany za świnkę Pepe głąbie a małe dzieci ją kochają.
- Chłopczyku chcesz sobie zrobić zdjęcie że starszym bratem i ustawić je potem sobie na tapetę?
- Nieee! Ja nie jestem małym dzieckiem! Dylan puszczaj mnie!!! - zacząłem wrzeszczeć a mój wredny brat mnie gonić. Skończyło się oczywiście moją przegrana i Dylan ustawił mi na tapecie nasze wspólne zdjęcie.
Chyba wszyscy ludzie teraz się na nas patrzyli. Moim zdaniem powinni nam zapłacić za bycie atrakcją w tym zoo. Albo nie powinni zrobić dla Dylana osobna klatkę. Dzieci z całego świata przyjeżdżały by wtedy tutaj żeby zrobić sobie zdjęcie z przerośnięta Pepą.
Oglądaliśmy małpy gdy Shane stwierdził że jest głodny i ma ochotę na banana. Wyjął go z kieszeni bluzy i zanim zdążył go ugryźć zabrał mu go jakiś duży pawian. Wszyscy zaczęli się śmiać z miny jaka zrobił Shane a następnie z jego nieudolnych wysiłków odzyskania jedzenia. Prawie mu się to udało gdyby nie fakt że małpa oddała mu sama skórkę.
Shane się na nas obraził i zaczął z powrotem z nami rozmawiać dopiero jak Hailie kupiła mu ogromną porcje waty cukrowej która ten pochłonął w mniej niż 30 sekund. Zbliżaliśmy się ku końcowi naszej wycieczki. Dochodziła godzina 17 i trzeba było powoli wracać. Szliśmy teraz alejką z ptakami do najbliższego wyjścia z zoo. Jedliśmy żelki które Shane nie wiem skąd wziął. Gdy nagle:
- Co to?! Ma ktoś chusteczkę?
Źródłem dźwięku był mocno zirytowany Vincent który próbował zmyć chusteczką że swojego garnituru kupę jakiejś papugi.
- Ciesz się że jesteś ptakiem bo...
- Vince nie możesz grozić Felixowi. On jest prawie jak rodzina. To mój syn.
- Teraz już widzę te podobieństwo. Ty i on nie macie kultury.
- Wiem sam go uczyłem. Jestem z niego taki dumny.
Vincent chyba miał dosyć bezsensownych rozmów z Dylanem bo po prostu skierował się na parking. Wracaliśmy w takim samym układzie w jakim tu przyjechaliśmy. Po drodze zatrzymaliśmy się tylko na chwilę w restauracji. Po powrocie do domu Vince wygonił wszystkich do łóżek a Dylana wziął na obiecana rozmowę do biblioteki.
CZYTASZ
Najmłodszy z rodzeństwa. Tony Monet
FanfictionA co gdyby Hailie była bliźniaczką Shane'a a Tony byłby najmłodszy? Jednego dnia jego życie się zmienia. Jednego dnia traci mamę i dziadka. Dowiaduje się że ma czterech starszych braci Vincenta, Willa,Dylana i Shane'a oraz starszą siostrę Hailie. Cz...