23. guests

456 29 36
                                    

FELIX POV

Niedziela, czyli trening, ale nie taki zwykły. Czekało nas tego dnia wiele. Razem z Hwangiem ciężko myśleliśmy i pracowaliśmy nad ustawieniem i taktyką, jednak skończyło się na tym, że postanowiliśmy nic nie zmieniać.

Wcześniej się wybraliśmy na stołówkę by być pierwszymi na naszej hali.

W szatni czułem się trochę dziwnie znając kody do szafek każdego zawodnika. Hyunjin aż tak mi ufał by powierzać mi takie informacje?

***

— No moi drodzy — zaczął trener na zbiórce — myślałem nad tym co zrobić byście mogli na tym treningu na poważnie pokazać wasze umiejętności, a więc — zrobił przerwę w swojej wypowiedzi — macie dzisiaj gości.

— Gości? — zapytał kapitan, a drzwi wejściowe się otworzyły.

Zdziwiony całą podejrzaną sytuacją odwróciłem się, a moim oczom ukazali się oni. Szli w naszą stronę klaszcząc w dłonie jak nigdy. Miałem z nimi niesamowicie złe wspomnienia, gdyż byli moją coroczną rywalizacją.

— Drużyna Chungcheong..? — wyszeptał cicho wyższy ode mnie Seungmin.

Gdy stali już przy nas z wystarczającą odległością, trener zaczął tłumaczyć.

— Powitajcie ich miło, bo to z nimi będziecie dzisiaj grać.

Nikt z nas nic nie powiedział. Szybko i zwięźle mówiąc, patrzyliśmy się w podłogę, a ja nawet zrobiłem się czerwony ze wstydu.

— Chyba zaszło jakieś nieporozumienie — zaśmiał się ich kapitan — nie mamy dla was złych intencji, wręcz przeciwnie. Gratulujemy wam zwycięstwa, bo jesteście naprawdę świetną grupą, a my już byliśmy zmęczeni trzeci rok z rzędu mieszkając w tym zakładzie.

— Tak — dodawał jego wspólnik — pamiętam jak mieliśmy spór po waszej uczciwej wygranie... Zapomnijmy o tym i miejmy nadzieję, że wygracie byście mogli robić to co robicie.

— Dokładnie — odparł trener — ale Chungcheong, macie nie dawać żadnej fory, uczciwa walka.

***
Na przerwie siedzieliśmy z zawodnikami drużyny przeciwnej w naszej szatni. Wrodzy okazali być się naprawdę sympatycznymi ludźmi. Świetnie nam się z nimi rozmawiało, ale oczywiście musiała pojawić się wzmianka o tych nieszczęsnych sytuacjach, które miały miejsce właśnie przez nich.

— Noo, jesteśmy wyśmiewanymi wyrzutkami przez to, że was pokonaliśmy — oznajmił bawiąc się palcami Seungmin.

— Wy? Wyśmiewani? — zaśmiał się ich kapitan — ja bym się raczej śmiał z nich, nie wiedzą kim jesteście naprawdę...

— Tak nie może być! — dodał obwiniając przy tym swoją drużynę ich zawodnik.

— Właśnie, chodźcie — odpowiedział ich kapitan, wyciągając z pomieszczenia mnie wraz z Hyunjinem.

Chłopak zaprowadził nas na nieznane nam skrzydło i wszedliśmy do jakiegoś pokoju.

Okazał się być to radiowęzeł, a mężczyzna siedzący tam na fotelu ewidentnie poznał byłego mieszkańca ośrodka.

— Dodo! Kopę lat! — wstał z siedzenia, rozpoczynając przy tym długą rozmowę.

Stałem w progu drzwi razem ze swoim przyjacielem w ciszy wsłuchując się w ich zdania. Ożyliśmy gdy chłopak wspomniał nasze imiona.

Podeszliśmy do niego, który stał przy mikrofonie, a ten włączył czerwony przycisk zaczynając mówić.

— Witam wszystkich, mówi Do Isik, kapitan byłej drużyny koszykarskiej. Oświadczam, że nowi koszykarze są lepsi od nas i wygrali w pełni sprawiedliwie, więc nie zasługują na wyśmiewanie, ale na szczere gratulacje i przeprosiny od każdego. Doskonale wiem kto i co im zrobił i jak taka sytuacja pojawi się jeszcze raz, nie obejdzie się bez konsekwencji. — mikrofon został odłączony, a ja zapadałem się pod ziemię ze wstydu. Właśnie ktoś pojawił się by nas obronić...

Rozczulony Hyunjin objął mocno pomocnego Isika, gorąco mu przy tym dziękując. Byłem naprawdę wdzięczny wyższemu chłopakowi, zastanawiałem się czy nadal będziemy odrzucani...

***

Nadeszła pora gry. Chungcheong szczerze życzyli nam powodzenia i się zaczęło...

Pan Motak uważnie patrzył na rozgrywkę z gwizdkiem w ustach. Jisung świetnie sobie radził na obronie, chyba pierwszy raz odebrał każdemu kto się do niego zbliżył piłkę.
Było 12-5 dla nas, a ja byłem bardzo zdziwiony tym wynikiem.

Gdy Hwang prowadził piłkę, pobiegł w prawą stronę kosza, więc mój instynkt mi mówił, że zrobi prosty dwutakt.
Myliłem się.
Wysoko podskoczył, przełożył piłkę pod swoim udem i zrobił wsad wieszając się na koszu...

Dźwięki w moich uszach były zatłumione, jakbym siedział pod wodą. Słyszałem jedynie głośne bicie mojego serca. Patrzyłem zauroczony na trzymającego się za kosz przyjaciela, wydawał się taki... Idealny. Nawet nie zauważyłem tego, że kapitan patrzy się i macha wyłącznie mi.
Ocknąłem się przy rozbrzmiewającym dźwięku po całej hali gwizdka.

— Dobra panie Hwang, złaź na ziemię — powiedział trener z wielkim szczęściem w oczach.

Wszyscy gratulowali Hyunjinowi. Jeszcze nie widziałem by ktoś naszego rocznika dostał do kosza, czy zrobił wsad, który wyglądał tak zjawiskowo...

— Koniec meczu, wygraliście! — oznajmił pan Motak, a reszta zaczęła bić szczere brawa i się obejmować — zaskoczyliście mnie. Hwang Hyunjin, jesteś mistrzem. Tylko, gdzie tak to wyćwiczyłeś?

— A czy to ważne? W wolnym czasie przychodziłem tu i trenowałem...

— Wyszło ci, jestem z ciebie dumny — powiedziałem ze łzami w oczach chłopakowi...

Reprezentujemy Koreę południową na turnieju międzynarodowym dzieci w piłce koszykowej.

WINNER || hyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz