28. thx

458 23 59
                                    

HYUNJIN POV

Czwartek, 14 listopada, czyli przedostatni dzień przed wyjazdem. Turniej zbliżał się wielkimi krokami, a zaraz wcześniej olimpiada atletyczna.
Jako kapitan miałem mnóstwo dokumentów, rozmów i podpisów do załatwienia, mimo tego, że nadal byliśmy tylko nastolatkami.

Na całe szczęście we wszystkim pomagał mi Lee Felix. Postanowiliśmy, iż chłopak będzie rangą wyżej od mojego każdego zawodnika.

***

Był to ostatni dzień treningów i wspólnych przygotowań przed turniejem.
W mojej galerii w telefonie utworzony był pewien album. Mieścił on zdjęcia i wspomnienia z każdego treningu, sparingu, lub zawodów... Wybierając sport, jakim była koszykówka wiele się nauczyłem, popełniając różnorodne błędy.

Turniej nie był przecież zakończeniem naszej kariery, tak? Mieliśmy wrócić do Korei i kontynuować zbieranie pucharów i wielu medali.
Czekał nas nowy, lepszy rozdział w życiu.

Jako dowódca miałem parę sposobów by odnaleźć się w niektórych chwilach. Reszta, oprócz najbliższego mi Felixa, nie radziła sobie dobrze z nadchodzącym wyjazdem. Czekało ich wiele stresu.
Mieliśmy być pokazani w programach na całym świecie, możliwe było, że dorosła reprezentacja mogła nas oglądać. Nasze babcie, dziadkowie, rodzice, rodzeństwo, kuzyni mieli siedzieć przed telewizorami z tym samym stresem co my, kibicując nam... może nawet lać dla nas łzy.

***

— Hwang Hyunjin, budź drużynę i lećcie na naszą halę — powiedział w pośpiechu pan Motak otwierając drzwi do mojego pokoju.

Zdziwiłem się tą wiadomością, ale szybko wstałem i wykonałem jego polecenie.

***

— Gdzie idziemy?! — zapytał Seungmin, idąc z nami w pośpiechu przez korytarz. Chłopak nawet nie włożył do końca butów...

— Na halę. — odpowiedziałem poważnie na zakręcie na schody.

— Halę? Mamy trening o 10 nad ranem? — zmarszczył się Jisung.

— Nie mam pojęcia! Trener kazał nam przyjść więc idziemy.

***

Po tym jak odepchnąłem ramieniem szklane drzwi na halę, zastałem mnóstwo ludzi. Część z nich znałem, jednak moje oczy potrafiły zlokalizować tam nieznajomych.

— Co robią ludzie na naszej hali... — westchnął cicho Felix po czym ja zaprowadziłem swoją drużynę do trenera, który stał na poboczu.

— O jesteście już, idźcie tam — mężczyzna wskazał na wolne miejsce wokół tłumu.

— My?! Po co? Co to ma być — zapytałem zaniepokojonym głosem.

— Jak to co, są tu wasze rodziny, mieszkańcy zakładu, personel i tak dalej. Przyszli was pożegnać i życzyć wam powodzenia przed turniejem.

Zawsze tak było? Takie zamieszanie? Ja i mówienie czegoś to totalne przeciwieństwo.

— Chodźmy, damy radę — młodszy blondyn uśmiechnął się w moją stronę i pociągnął mnie za dłoń w stronę wskazanego miejsca. Jego dotyk w tej chwili zadziałał jak kojąca maść, strach i stres zniknął.

***

W szóstkę stanęliśmy przed ludźmi (nikt nie miał pojęcia kto ich tam zaprosił), odetchnąłem ostatni raz i zacząłem improwizować.

— Dziękujemy wszystkim za przyjście i wsparcie, które naprawdę pomaga nam w cięższych chwilach... — patrząc na zebrane ok. 40 osób, kątem oka udało mi się zobaczyć Yongboka, który skupiony patrzył na mnie jak staram się dobrze przeprowadzić podziękowanie.
Próbując kontynuować, odebrało mi mowę.

Zestresowany spojrzałem na Felixa, który zaśmiał się i mówił za mnie. — Tak, jak wiemy, wyjeżdżamy na turniej międzynarodowy, a to że tu stoimy po części zawdzięczamy naszym rodzicom, trenerom i staffowi. Dziękujemy wam za waszą potrzebną obecność i z pewnością postaramy się osiągnąć jak najwięcej w Wielkiej Brytanii i dalej.

Kiedy chłopak skończył mówić, na nasze twarze poleciał rażący flash z czyjegoś telefonu.
Nie był to nikt jak moja mama, która robiła nam zdjęcie.

Cała hala padła w głośny śmiech, a my zaczęliśmy pozować robiąc śmieszne miny i pozycje, byleby zapamiętać tą chwilę jak najlepiej.

***

Po krótkiej chwili na rozmowy, każdy z osobna podchodził do nas i rzucał jakieś czułe słowa, lub nawet po prostu podawał dłoń.

Nasi rodzice naprawdę mieli pole do popisu. Każdy tak bardzo się rozczulił, że aż czułem jak łzy nabierały mi się do oczu.

Oczywiście mieszkańcy zakładu też musieli dodać coś od siebie, a więc podeszli do nas. — Dobra, zapomnijmy już o przeszłości... Mamy nadzieję, że pójdzie wam jak najlepiej, na pewno będziemy oglądać na żywo wasz mecz. — chłopaki nawet odważyli się nam podać dłoń. Miło było to usłyszeć, jednak żaden z nich nie powiedział symbolicznego przepraszam.

WINNER || hyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz