ROZDZIAŁ II W nieznanej krainie i w obcym ciele.

98 4 2
                                    

Następnego dnia, zaraz po wstaniu z łóżka, włączyłem komputer. Gdy otworzyłem skrzynkę pocztową, zobaczyłem dziesiątki nowych wiadomości z forum, co wywołało we mnie ogromne podniecenie.

Rodziców nie było na szczęście w domu, co gwarantowało spokój, którego tak bardzo pragnąłem. Jedynie zza ściany dobiegały odgłosy desperackiego uderzania w spację przez moją siostrę, która z samego rana grała w swoją ulubioną grę.

Przeglądając fora internetowe, mój początkowy entuzjazm bardzo szybko zniknął. Większość komentarzy była sceptyczna i niemal wszyscy użytkownicy brali mnie za żartownisia.

Wśród licznych wpisów na forum wyróżniał się profil użytkownika o pseudonimie „Joshi", który przyciągnął moją uwagę dzięki logu smoka. Jego profil obfitował w masę pozytywnych wpisów i opinii. Skomplementował tę dziwną rzecz: „Gratuluję wykonania idealnej repliki smoczej łuski".

– „Nie no błagam... przecież smoki to tylko mityczne stworzenia" – pomyślałem. Spojrzałem przy tym na regał z książkami, gdzie leżało moje znalezisko.

Początkowo myślałem, że to wszystko nie może być niczym więcej niż żartem. Podejrzewałem jednego z kolegów ze starej szkoły, lecz pewien argument temu przeczył – był leniwy i raczej nie chciałoby mu się odciskać tak dużych śladów.

Poszedłem dalej tym tokiem rozumowania:

– „Może to jakiś youtuber robiący pranki" – myślałem. Ci ludzie dla fejmu zrobią przecież wszystko. Pan Ryszard musiał mieć naprawdę dużego pecha, skoro natrafił na jednego z nich.

Nie marnując czasu na śniadanie, ubrałem bluzę z kapturem i długie spodnie dresowe. Założyłem wygodne, wodoszczelne buty. Wziąłem ze sobą łuskę, scyzoryk i na wszelki wypadek łuk bloczkowy – nie, żebym bał się smoków.

Ostatnimi czasy moją wioskę nawiedziły agresywne dziki, które rzucały się nawet na ludzi, spacerujących po lesie i niszczyły uprawy oraz ogrodzenia. Ponadto ich liczebność znacznie wzrosła.

Używałem specjalnych strzał własnej produkcji. Ich unikalność tkwiła w zakończeniu – grocie z miniaturowymi haczykami, przypominającymi harpuny. We wnętrzu upchnąłem elektronikę: parę diod, rezystorów, kondensatorów, tyrystor i kilka niewielkich baterii. Wszystko pospinane wedle poradnika z internetu. Energii elektrycznej wystarczało, aby popieścić kogoś prądem, nie robiąc mu większej krzywdy.

Gdy otworzyłem drzwi wejściowe, przypomniałem sobie o siostrze.

– Ola! Wychodzę! – krzyknąłem.

Odpowiedzi nie otrzymałem, więc wróciłem na moment do kuchni po długopis i karteczkę. Napisałem na niej: „Nie ma mnie w domu. Nie wiem kiedy wrócę" i położyłem na podłodze przed klatką schodową.

Jeszcze raz sprawdziłem sprzęt – wszystko było na miejscu, więc w końcu postanowiłem wyruszyć. Wychodząc na dwór, zamknąłem za sobą drzwi na klucz, aby nikt nie włamał się podczas nieuwagi Oli.

Na miejscu, gdzie znalazłem tę „łuskę", zastałem taki sam bajzel jak wczoraj. Poranna mgła i półmrok nadawały temu miejscu upiorny klimat. Brakowało jedynie muzyki pełnej grozy, by poczuć się jak w horrorze.

Sprawdziłem na wszelki wypadek całą okolicę, co zajęło sporo czasu. Prawie wybiła dwunasta, a ja nie znalazłem nic godnego uwagi. Chęć rozwikłania zagadki tego miejsca pchała mnie do dalszych poszukiwań.

Po kolejnych godzinach bezowocnych poszukiwań zacząłem tracić zapał i chodzić w kółko. Przechodząc po raz kolejny obok pnia z trzema czerwonymi muchomorami, rozważałem rezygnację z dalszych starań.

Żyć w Smoczej Skórze cz.1/3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz