Tuż przed nami widniał las elfów, który rozpoznałbym wszędzie – niezwykle gęsty i zadbany przez swoich mieszkańców. Nie umywał się do terenów z okolic klasztoru jeźdźców, lecz miał pewien swój urok. Na jego widok powróciły pozytywne wspomnienia.
Ta radość niestety nie trwała długo, gdyż zza pagórka porośniętego drzewami wyłoniła się elfia wioska, a raczej jej pozostałości. Osada i ogromna przestrzeń wokół niej doszczętnie spłonęły. Ziemia na nowo porosła bujną trawą, tworząc malowniczy krajobraz, który jednak psuły powalone drzewa i leżące wokół trupy. Niektóre ciała zostały spalone na stosach, a inne oczekiwały na drewnianych kłodach.
Szansa na odnalezienie Ereli żywej spadła w moich oczach prawie do zera. Dla Valithry ten widok był jak cios prosto w serce – przez moment nie była w stanie nabrać oddechu.
– Muszę wylądować! – powiedziała nagle i gwałtownie zaczęła zmierzać ku ziemi.
Poleciałem zaraz za dziewczynom i oboje wylądowaliśmy gdzieś w środku lasu, niszcząc przy tym kilka drzew.
– Nie musimy tego robić, jeśli nie dasz rady – doradziłem dziewczynie zaraz po dotknięciu podłoża.
– Obiecaliśmy sobie coś z Erelą – mruknęła bardzo cichym głosem, ze smutkiem patrząc w ziemię. Czuła potworny gniew. – Muszę to zrobić – dodała z determinacją.
Udaliśmy się w stronę wioski, lecz tym razem pieszo. Szliśmy w grobowej ciszy, a ja bezustannie słuchałem bicia serca smoczycy. Było ono niewiarygodnie wysokie, wskazując na ogromny stres.
Napotkaliśmy miejsce, w którym Erela oddawała się medytacji. Valithra zapragnęła tu na moment zostać. Nie miałem nic przeciwko, gdyż szanse na to, że ktoś przeżył, były znikome, czego nie mówiłem na głos.
To miejsce obudziło w smoczycy masę wspomnień. Zaczęła opowiadać, jak wspólnie spędzała tu czas z Erelą, bawiąc się w „Złego smoka i księżniczkę elfów".
– Na czym polegała ta gra? – spytałem, chcąc poznać jej szczęśliwe wspomnienia, o których mało mówiła.
Valithra uśmiechnęła się nostalgicznie, spoglądając w dal:
– Zawsze grałam złego smoka, a Erela dzielną księżniczkę. Moim celem była biała lilia. Erela wymyślała zaklęcia, by mnie powstrzymać. Reagowałam odpowiednio do zaklęcia... udawałam zamrożoną, skrępowaną przez rośliny. – Valithra nagle zachichotała. – Pamiętam jak dziś nasz dziecięcy spór o to, kto wygrał. Wtedy wpadłam na pomysł, aby Erela rzucała we mnie pestkami brzoskwiń, aby mieć pewność, że zaklęcie trafiło.
– To zabawne – pochwaliłem ich dziecięcą wyobraźnię. – Aczkolwiek nie bałaś się, że zgnieciesz Erelę swoim ciężarem?
– Byłam wtedy mała i sięgałam jej wzrostem – wyjaśniła z uśmiechem, wspominając tamte chwile.
– Chcesz powiedzieć, że w dziesięć lat tak urosłaś? – zdziwiłem się. Nie wyobrażałem sobie urosnąć prawie pięć metrów w tak krótkim czasie.
– Tak dokładnie to w osiem, albo sześć. – Na chwilę odpłynęła myślami. – Chyba. Ech. Jak ten czas szybko leci.
– Znam to uczucie – westchnąłem, przypominając sobie cudowne chwile spędzone z moim kuzynem, zanim nasze rodziny się pokłóciły.
Valithrze znacznie ulżyło po tej historii. Wiedziałem jednak, że ten stan nie potrwa długo. Po jej zachowaniu nietrudno było dostrzec, że coraz bardziej przekonywała się do śmierci swojej przyjaciółki.
Ruszyliśmy dalej, lecz nasza wędrówka nie trwała długo. Po pięciu minutach drogi dotarliśmy do pola bitwy. Valithra nie była do końca przekonana, czy powinna wkraczać na ziemię splamioną krwią ludzi i elfów. Trwało to kilka chwil. W tym czasie zdążyłem się rozejrzeć po okolicy i dostrzec opuszczony obóz, który na moment wzbudził moją ciekawość.
CZYTASZ
Żyć w Smoczej Skórze cz.1/3
FantasíaBohater trafia do magicznej krainy, gdzie zostaje wplątany w wojnę między dobrem a złem. Zamienia się w smoka i spotyka dziewczynę dzielącą podobny los. Łączy ich silna więź i wspólnie stawiają czoło najeźdźcom z piekła. TEKSTU NIE WIDZIAŁ JESZCZE K...