IX: Złota 44

300 13 2
                                    

Laurę obudziła suchość w ustach i nieprzyjemny zapach alkoholu parującego z ciała.

Świat nadal wirował. Morze szampana wypitego wczoraj wprawiało jej ciało w stan ciężkiego kaca. Sięgnęła po szklankę z wodą stojącą na stoliku obok łóżka i wzięła kilka łapczywych łyków. Żałowała, że elektrolity, które miała przyszykowane na takie okazje są schowane w kuchennej szafce, a nie obok łóżka.

Nie miała wyjścia. Nowy dzień miał zacząć się od spaceru do kuchennej szuflady po koktajl z magnezu, potasu i wapnia.

Wczorajszy wieczór pamiętała jak przez mgłę.

Tak, to jeden z tych niezapomnianych pierwszych razów, które pamięta się do końca życia. Jej wstęp do świata wielkiego biznesu. Przywołała w pamięci wszystkich ludzi, z którymi wczoraj rozmawiała. Katarzyna i Jerzy z zarządu... Dalej był Jurek i Ewa, którzy zarządzają zespołami projekt managerów. Wymieniła z nimi kilka kurtuazyjnych zdań.

Justyna z marketingu zaoferowała pomoc przy wypromowaniu ich nowego dzieła w kanałach zdalnych zapewniając, że kampania trafi prosto w target grupę, a dział prawny wyraził niezadowolenie z faktu, że tworząc produkt wspierały się zewnętrznym prawnikiem.
Kilka osób z prasy złożyło gratulacje i wyraziło chęć napisania artykułów o nowej, ambitnej postaci w Patel Corp. Odmówiła grzecznie.

I jeszcze ten irytująco przystojny dupek obejmujący jej szefową. Wspomnienie ich razem dopadło ją nagle, choć obiecywała sobie zostawić ten temat. Zrobiło jej się niedobrze. Nie miała pewności czy przez alkohol, czy zazdrość. Jednego była pewna - musi jak najszybciej zapomnieć o tym wieczorze.

Podniesienie się z łóżka stanowiło niemałe wyzwanie. W drodze do kuchni musiała przytrzymać się ściany, by opanować wirowanie świata i nie runąć na podłogę. Znalazła szufladę z lekami, wymacała w niej plastikowe, podłużne opakowanie i otworzyła przyssane wieczko. Zbawienna tabletka zasyczała, gdy wrzuciła ją do wody. Była pewna, że od samego dźwięku elektrolitów rozpuszczanych w wodzie, jej ciało czuje się lepiej.

Oparła się o kuchenny blat. Flashback z wczorajszego wieczoru uderzył z całej siły. To właśnie w tym miejscu wczoraj wieczorem dłonie Filipa błądziły po jej udach i pupie. Potem uniósł ją i posadził na kuchennym blacie. Wspomnienia były tak silne, że niemal mogła poczuć gorące pocałunki młodych ust i niegrzeczny język Filipa liżący jej wargi.

Dwa kieliszki po czerwonym winie stały tam, gdzie zostawili je wieczorem. Tak samo jak białe majtki na podłodze.

Mogłaby utonąć w rozkoszy z Filipem, mogłaby w końcu zaspokoić narastające podniecenie. Mogłaby obudzić się obok niego.

Pragnęła normalności. Chciała zakochać się w Filipie. To byłoby takie łatwe. Takie nieskomplikowane. Mogliby jeździć razem do pracy po upojnych nocach spędzonych u niego lub u niej. Byliby młodzi, piękni, ambitni i zakochani.

Być może gdyby wczoraj złapał ją za nadgarstki, odwrócił do siebie tyłem, oparł o blat kuchenny i zerżnął... Może zostałaby jego dziewczyną i wszystko stałoby się tak cudownie proste. Jednak tak się nie stało. Czuła złość na Filipa, że tak łatwo wyszedł, gdy go o to prosiła.

Gdyby Filip był choć trochę... jak Iza... Natychmiast pomyślała o swojej szefowej. 

Nie po raz pierwszy musiała się z nimi zmierzyć. Czuła ekscytującą mieszankę emocji, w której główne role grało podniecenie. Mimowolnie dotknęła nasady szyi. Jej klatka piersiowa rozszerzyła się łapczywie chłonąc powietrze. Dłoń przesunęła się niżej. Opuszki palców musnęły sutek przez koszulkę. Był już twardy od fantazji tańczących w jej głowie. Fantazje to był jej świat, do którego nikt nie miał dostępu. I korzystała z tego pełnymi garściami. Nikt nie mógł przecież wejść do jej głowy i dowiedzieć się, że pragnęła dotyku swojej szefowej.  Odtwarzała w głowie film, który mógłby wydarzyć się wczoraj na tym blacie. W jej głowie nie pieprzył jej jednak Filip.

KrągOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz