XXVI: Czy mężczyźni powinni uczestniczyć w Kręgu?

256 16 2
                                    

Masywny pick-up wtoczył się na podjazd domu Marii. Mężczyzna, który z niego wysiadł, emanował doświadczeniem życiowym. Twarz pokrywały mu zmarszczki, szczególnie wyraźne były te około-ustne oraz kurze łapki, czyli te świadczące o częstym uśmiechu.

Siwe, całkiem gęste włosy, które w niektórych miejscach zdawały się być nieco ciemniejsze, jakby ciało nie do końca chciało pogodzić się z wiekiem, były modnie zaczesane na bok. Takie fryzury nosiły hollywoodzkie gwiazdy kina, które swoje najlepsze lata miały kilka dekad temu, ale nadal pozostały ikonami stylu i klasy.

- Mężuś! - zawołała Maria, na co mężczyzna zareagował unosząc dłoń w powitalnym geście.

Mężczyzna przywitał się najpierw z Marią, a następnie z Izą, ściskając obie równie mocno.

- Cześć dziewczyny. Wszystko gotowe? - zapytał spoglądając bardziej w kierunku Izy, na co ta zareagowała rumieńcem.

- Janku, tak dobrze cię widzieć.

- Ciebie też maleństwo - zwrócił się do niej słowem, którego używał od samego początku. Miała wtedy zaledwie osiem lat i faktycznie pasowało do niej to określenie. Była wychudzoną, zabiedzoną drobinką, a Janek zawsze miał coś dobrego do jedzenia. Jako młody, ambitny prawnik, miał dojścia do niezłych rarytasów, którymi zawsze chętnie się z nią dzielił.

- No dobra, dość uprzejmości. Mamy robotę - przerwała Maria. - Janku, to drewno trzeba przenieść na ognisko. Tylko proszę, nie wjeżdżaj samochodem na trawnik, bo się trawa ubije i będą nieestetyczne ślady.

Janek spojrzał na pakę samochodu wypełnioną konarami. Niektóre były cienkie i mocno rozgałęzione, inne grube i ciężkie.

- Mario, chyba nie sugerujesz, że przeniosę to taki kawał na plecach. Jestem starym człowiekiem.

Maria nie wyglądała na wzruszoną. Gdyby Iza nie była świadkiem większości ich życia małżeńskiego, mogłaby pomyśleć, że związek nie należy do udanych. Nie znała jednak innej pary w historii, która szalałaby za sobą tak, jak Maria i Jan. No, może Helena i Parys mogliby stanąć w szranki do tytułu pary wszechczasów.

- Pospiesz się, nie mamy całego dnia - stwierdziła i zniknęła za drzwiami domu.

- Ta kobieta mnie wykończy - stwierdził Jan, po czym wybrał ze sterty gruby kawał drewna i zarzucił sobie na ramię.

- Pomogę Ci - zaoferowała Iza.

Jan uśmiechnął się. Gdyby nie niedawny uraz kolana, z pewnością nie pozwoliły swojej ukochanej Izie nosić ciężkiego drewna. Bez jej pomocy zajęłoby mu to jednak sporo czasu i być może kosztowało kilka kolejnych dni w łóżku z zimnymi okładami na kolano. Ale w końcu to on zaraził Izę miłością do sportu. Zanim w jej życiu pojawił się crossfit i kupa mięśni o imieniu Kuba i z plakietką „trener personalny", był Janek i jego własnoręcznie zrobione ciężary. Gdy tylko zaczął zarabiać pierwsze, poważne pieniądze, kupił im mały zestaw początkującego kulturysty. On dźwigał sztangę z obciążeniami, Iza małe hantle.

- Jesteśmy trochę jak Jezusy - zażartowała niosąc na ramieniu pokaźną gałąź.

- Albo niewolnicy - odpowiedział rozbawiony.

- Dobrze, że nas batem nie smaga.

- Zaraz zacznę, jak się nie pospieszycie - usłyszeli za sobą głos Marii.

Stała na tarasie i obserwowała ich z założonymi rękoma. Starała się przybrać poważny wyraz twarzy, jednak widok tej dwójki razem zawsze sprawiał, że miękło jej serce.

- No to przechlapane - stwierdził z udawaną powagą, po czym sięgnął do kieszeni kraciastej koszuli. Wyciągnął z niej piersiówkę i podał Izie.

KrągOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz