XXV: Dzień Ceremonii

273 18 0
                                    

21 czerwca rozpoczął się o godzinie 4:14 wraz z pojawieniem się pierwszych promieni słońca. Wschodnie stoki Alp w różowo-złotej poświacie poranka wyglądały bajecznie.

Iza rozpoczęła ten dzień od porannej prasówki i kawy. Zazwyczaj piła spory kubek americano, dziś jednak, zdecydowała się na double espresso. Podwójny strzał kofeiny nie pomagał na podniesiony od rana puls, ale za to fantastycznie koił nerwy.

Wodziła wzrokiem po nagłówkach artykułów nie mogąc skupić uwagi na żadnym z nich. Wreszcie z rezygnacją odłożyła telefon na stolik.

Zapanowała błoga cisza informacyjna, którą wprost uwielbiała. Zazwyczaj sobie nie folgowała i co poranek dziarsko przebijała się przez kilka obowiązkowych portali informacyjnych, z których ostatnimi czasy jedynie PAP pozostał bezstronny. Jednak i ten portal informacyjny miał swoje za uszami. Coraz rzadziej informował o ważnych dla kraju i jego obywateli sprawach, a coraz częściej o życiu celebrytów, czyli osób znanych z tego, że są znane.

Jednak dzisiaj... dziś nie odbębniła obowiązkowej prasówki.

Przechyliła filiżankę i ostatnie, cierpkie krople mocnej kawy spłynęły na jej język. Minie około godziny zanim kofeina osiągnie w jej krwi najwyższe stężenie i wprawi jej ciało i umysł w stan najwyższej gotowości. Zorientowała się, że odkąd odłożyła filiżankę, nerwowo stuka paznokciami o stolik. Wzięła głęboki oddech i licząc do pięciu, wypuściła powietrze z płuc. Stukanie ustało. Jednak jej głowa nadal pracowała na najwyższych obrotach.

Ponownie sięgnęła po telefon. Ekran wskazywał godzinę 6:46. Nie sądziła, że przedstawicielka pokolenia millenialsów obudzi się przed godziną 10-tą,  miała zatem przynajmniej trzy godziny, których nie zamierzała spędzić na siedzeniu i czekaniu.

Otworzyła ostatnie połączenia i wybrała pierwszy numer z listy. Po pięciu długich sygnałach miała się już rozłączyć, ale wtedy usłyszała w słuchawce głos.

- Halo?

- Cześć Maria. Nie przeszkadzam? - zapytała.

- O to ty... nie spojrzałam nawet kto dzwoni. Jestem dziś taka zajęta. Muszę jeszcze skonsultować z dziewczynami napary, a o dziesiątej przyjeżdża mężuś, obiecał przywieźć drewno na ognisko - wydusiła jednym tchem.

Iza była pewna, że podczas rozmowy przemieszczała się szybko, być może nawet biegła. - A po co ty w ogóle dzwonisz? - zmitygowała się.

- Pomyślałam, że może mogłabym wam pomóc - odpowiedziała z nadzieją.

Bierne siedzenie i czekanie było ostatnią rzeczą, na jaką miała ochotę.

- Poradzimy sobie. A ty lepiej zaopiekuj się Laurą. Pewnie biedactwo się stresuje przed wieczorem.

- Nie bardzo, jeszcze śpi. I ona... właściwie to ona...

- Iza!

Mimo tego, że połączenie było jedynie głosowe, a nie video, doskonale wiedziała, że Maria właśnie stanęła wpół kroku. Mogła też przywołać w wyobraźni jej karcący wyraz twarzy. Minę zawiedzionej matki.

- Tak, wiem Mario. Nie musisz mi tego mówić - odpowiedziała karnie gotowa na przyjęcie nagany.

- Chcesz powiedzieć, że to biedne dziecko nic jeszcze nie wie? Jak sobie to wyobrażasz? Powiesz jej kiedy zapukacie do moich drzwi, czy jeszcze później, kiedy będziecie ściągać z niej ubranie? A może dopiero jak...

- Wiem - ucięła - wiem Mario jak to brzmi. Powinnam ją przygotować, ale... - próbowała znaleźć odpowiednie słowa, jednak na próżno. Dopuściła się poważnego zaniedbania i nie potrafiła ani sobie, ani Marii, racjonalnie się z tego wytłumaczyć. - To silna dziewczynka, da sobie radę.

KrągOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz