Rozdział 2.

946 17 1
                                    

Mia POV

Przebudzam się i zerkam na zegarek. 6.35. 40 minut do autobusu. Schodzę niechętnie z łóżka i idę w stronę szafy. Wyciągam z niej czarne rurki i tego samego koloru bokserkę. Zabieram też sweter oversize w kolorze zgaszonego beżu. Łapie w ręce czystą bieliznę i znikam za drzwiami łazienki. Po 20 minutach wychodzę z niej gotowa do szkoły. Delikatnie pomalowałam twarz, aby przykryć ślady nieprzespanej nocy i wielu wylanych łez. Zbieram z kuchni jabłko i wodę. Ze swojego pokoju zabieram torbę i wychodzę z domu, nie zwracając uwagi na ledwo przytomnego ojca, który próbuje przedostać się do sypialni. Wydrzymał się na kanapie po popijawie, a teraz myśli, że nabierze sił z minuty na minutę. Po 10 minutach siedzę już w autobusie i jadę w kierunku szkoły.

W mojej głowie jest pełno myśli, które krążą w koło jednej osoby.

Nathan Smith.

Niepozorne imię. Niepozorny człowiek. Niepozorna historia.

Po moich policzkach spływa pojedyncza łza.
Po kilku kolejnych minutach wysiadam na przystanku nieopodal szkoły.

Ciekawe czy mnie pamięta? Czy pamięta cokolwiek? Czy kojarzy mnie w jakikolwiek sposób?

Wątpie.

To lepiej. Nie warto niszczyć wszystkiego przez jeden... incydent.

Przed 8. zatrzymuję się przy drzwiach szkoły, gdzie czeka na mnie Ariel.

-Co mamy pierwsze? -zadaje pytanie poprawiając torebkę na ręce.

-Matma z przystojniakiem- przewracam oczami.

-Zajebiście - mówię niezadowolona. Idziemy w stronę klasy matematycznej, w której jest już większość uczniów. Razem z super cudownym i zajebiście przystojnym nauczycielem, którego nie będę znosić przez najbliższy rok. Wchodzimy do klasy i zajmujemy swoje miejsca w ostatniej ławce. Rozpakowuje rzeczy czując na sobie palące spojrzenie Smitha. Wpienia mnie tym. Podnoszę wzrok, który krzyżuje się z jego brązowymi oczami. Widzę w nich mocne skupienie, jakby próbował sobie coś przypomnieć. Może lepiej nie? Zapomnij.

Po chwili są już wszyscy, a drzwi klasy zamykają się.

-Dzień dobry, miło was znowu widzieć. Od początku lekcji wszystkich - mówi patrząc znowu wymownie na mnie. Te żarty o jedno głupie spóźnienie są już nudne Panie Smith. - Może nie przeciągając przejdźmy do lekcji. Proszę zostawić na ławce tylko długopis.

Wszyscy patrzą na niego przerażeni.

- Pierwsza lekcja i sprawdzian? - pyta moja przyjaciółka.

- Sprawdzenie wiadomości, żebym mógł ocenić poziom każdego z was z osobna i jako grupy. Dostosuje do tego lekcje i kolejne sprawdziany - odpowiada, zerkając co chwila na mnie, a ja uciekam wzrokiem. Klasa nie ukrywa swojego niezadowolenia.

- Będzie to oceniane? - zadał pytanie Mike, a ja siedziałam spokojnie czekając na odpowiedź. Bałam się testu jak każdy, ale nie dawałam tego po sobie poznać.

- Zależy jak wam pójdzie - uciął Smith i zaczął rozdawać testy. Ubrany w białą, dopasowaną koszulę i granatowe spodnie krążył między ławkami.

- Dziękuje - mówię pod nosem kiedy plik kartek ląduje przede mną na ławce, nie podnoszę nawet wzroku na niego.

Zaczynam czytać pierwsze zadanie i robię większe oczy.

Czyli mam przewalone - mówię do siebie w myślach. Rozwiązuje powoli zadania. Ciągle czuję wzrok na sobie, ale staram się to ignorować.

Słyszę dzwonek, kiedy kończę rozwiązywanie ostatniego zadania. Zaznaczam odpowiedź i odkładam długopis na ławkę, omiatam klasę wzrokiem, a na twarzach znajomych widać zmęczenie.

- Przynajmniej kolejne sprawdziany będą prostsze jak już zobaczy jak nizinny poziom mamy - rzuca ktoś, a Smith patrzy na nas z rozbawieniem.

-Ważne, żeby szukać pozytywów - śmieje się. - Panno Evans proszę zostać na chwilę - mówi kiedy wszyscy, w tym ja kierują się do wyjścia.

Wyczuwam, że moje życiowe przeznaczenie właśnie nabiera rozbiegu.

Kłopoty.

Niechciane pragnienie [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz