Rozdział 23.

704 15 9
                                    

Mia POV.

Budzik 6:30. Wyłącz.

Budzik 6:35. Wyłącz.

Budzik 6:40. Wyłącz.

Ostatnia nadzieja.

Budzik 6:45. Wyłącz.

Czy tylko ja należę do osób, które potrafią mieć dziesięć budzików, a i tak wszystkie wyłączą po czym idą spać dalej?

W ten oto sposób zaspałam na pierwszą lekcję, którą jak na złość była matematyka, na której miała być kartkówka. Wstałam o 7:30 i nie było możliwości, żebym na nią zdążyła w normalnym tempie.
Dlatego uwijałam się jak mały samochodzik. Myłam zęby i jednocześnie szukałam jakiś ubrań, bo oczywiście Mia nie może przygotować sobie ich dzień wcześniej.

W autobusie zdążyłam jedynie wytuszować rzęsy, przejechać błyszczykiem po ustach i podkreślić brwi kredką.

Smith napisał mi wiadomość o 8:03 z zapytaniem gdzie jestem.

A w dupie.

Wleciałam do klasy kilka minut spóźniona. Kartkówki były już rozdane, a jak na złość u Smitha, nieobecność na zapowiedzianej kartkówce wiązała się z jedynką, jeśli nie miałam usprawiedliwienia lekarza. Warknęłam pod nosem i spojrzałam na zegarek. Było już dziesięć po ósmej.

- Dzień dobry - powiedziałam zziajana i wryłam się do pierwszej ławki.

- Dzień dobry - odpowiada lekko zszokowany. - Ale ty wiesz, że i tak nie zdążysz i masz jedynkę? Czego było się tak spieszyć? - powiedział lekko. Zachowywaliśmy się na lekcjach w pełni profesjonalnie. Mi niepotrzebne były jego fory, tym bardziej jego przychylność na tle klasy.

- Czego było się ruchać pół nocy, żeby później chodzić niedospana - zaśmiała się jedna z dziewczyn. Dziwnym trafem ta, która leci na seksownego nauczyciela matematyki i nawet się z tym nie kryje.

Klasa obśmiała się, a ja odwróciłam się w jej kierunku z mordem w oczach.

- Mnie chociaż chce ktoś ruchać - warknęłam wściekła w jej kierunku.

- A tutaj masz akurat rację, sam bym zamoczył w Tobie - powiedział jeden z chłopaków.

- Cisza! - wydarł się Smith. Był wściekły. Kurewsko wściekły. Ariel patrzyła na mnie z politowaniem, wiedziałam co myśli, że niepotrzebnie się odzywam. - To nie burdel, żeby rzucać takimi tekstami! - warknął wściekły Smith. - Cała trójka do dyrektora, ze mną, po lekcji - wydarł się, co było jeszcze bardziej uwydatnione, tym że po pierwszym krzyku w klasie panowała kompletna cisza. Położył przede mną kartkę. - Pisz, może zdążysz zrobić zadania na dwa - warknął do mnie.

Był zły, ale dlaczego na mnie?

Ja tylko się broniłam, a kolejna wizyta u dyrektora będzie zawieszeniem w prawach ucznia. Bardzo rozrabiam w tym roku, zwłaszcza na początku, kiedy toczyłam codzienne wojny ze Smithem.
Spojrzałam na niego lekko zawiedziona i zabrałam się za rozwiązywanie zadań. Niby wiem, że nie mógł stanąć po mojej stronie bezpośrednio, ale ja nie zasługuję na karę.

Oddałam kartkówkę równo z wszystkimi. Zrobiłam połowę zadań, bo na więcej nie starczyło mi czasu.

Zostałam już w pierwszej ławce, wyciągnęłam zeszyt i książkę. Bez żadnego komentarza, przeszedł do omawiania nowego tematu.

"Jesteś chujem! Wiesz, że musiałam się jakoś sama obronić!" Napisałam mu SMS-a. Wiedziałam, że jak poczuje wibrację to go odczyta.

Wyciągnął telefon i po przeczytaniu wiadomości spojrzał na mnie karcąco.
Zaczęłam pisać kolejną wiadomość, ale usłyszałam Jego ostry głos.

- Proszę się dobrze zastanowić, czy używanie telefonu jest dobrym wyborem, Panno Evans - warknął w moim kierunku. Na tle klasy zabrzmiało to jako zwykłe pouczenie nauczyciela, ale ja wiedziałam, że chodzi mu o to żebym już więcej nie pisała głupot w jego kierunku.
Spojrzałam na niego groźnie, ale odłożyłam telefon.

Ogień i woda.
A raczej dwa ognie i zamiast się równoważyć, oboje jesteśmy narwani i wybuchowi.

Lekcja minęła bajecznie szybko, pewnie przez moje spóźnienie i awanturę.

Lili, Adam i ja zaraz po lekcji wylądowaliśmy w gabinecie dyrektora. Smith streścił mu całą historię, robiąc pauzy w momentach naszych słów. Musieliśmy cytować swoje wypowiedzi. Kiedy powtórzyłam te słowa aż zrobiłam się czerwona. W nerwach brzmiało to mniej ostentacyjnie.
Dyrektor odpalił swój dziennik.

- Nie mam pojęcia skąd w waszych głowach takie brednie - powiedział ostro dyrektor. Był chyba jeszcze gorzej nastawiony niż Smith. - Lili, pierwsze i ostatnie ostrzeżenie, punkty ujemne za słownictwo i obrażanie uczniów - powiedział spoglądając w jej nieskazitelnie czystą kartotekę. Dziwkarstwo nie jest w tej szkole nagabywane, bo byłaby na minusie. - Adam, ocena niżej z zachowania, a z tych twoich wybryków widzę, że jesteś na skraju nagany, weź się chłopie za siebie - powiedział odnotowując coś na komputerze. - Przeproście koleżankę i jesteście wolni - dopowiedział, a ja przewróciłam oczami.

- W dupie mam ich przeprosiny. Nikt nie będzie mnie ośmieszał przed ludźmi - warknęłam wściekła i chwyciłam za klamkę.

- Panno Evans, nie radzę - warknął Smith i chwycił mnie za rękę powstrzymując mnie. Wszystkie trzy pary oczu wylądowały w tym miejscu. Wyrwałam dłoń.

- Niech wyjdą, nie chce żadnych przeprosin - warknęłam w jego kierunku.

- Idźcie już - westchnął Smith. Oboje wyszli z głupimi uśmieszkami przylepionymi do tych krzywych mord.
Dyrektor wskazał na krzesło na przeciwko biurka.

- Mia, co się z tobą dzieje w tym roku? Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że masz naganę? Ciągłe ucieczki z wf-u, notoryczne kłótnie z matematykiem i nieodpowiedni strój. Do tego jakieś zatargi z kolegami z klasy - powiedział dość spokojnie. - Wiem, że jesteś pokrzywdzona w tej sytuacji, ale twoje słownictwo też jest nie na miejscu i zachowanie względem nauczyciela i uczniów... Uważam, że uwagi nic nie dają, więc myślę, że najsensowniejsze będzie skreślenie Cię z listy wycieczki klasowej w kwietniu - powiedział, a mnie aż zamurowało.

- Co proszę? - syknęłam. To jest wycieczka, którą ma każda klasa maturalna. Jako ostatnie, licealne wspomnienie. Spojrzałam na zdziwionego Smitha.

- Panie Dyrektorze... Myślę, że to nie jest adekwatna kara. Dzisiaj to na prawdę nie była wina Mii. Naskoczyli na nią i próbowała się bronić. Może zbyt ostro, ale ostatnio jej zachowanie się bardzo poprawiło.

- Moim zdaniem jest. Przemyślę to jeszcze, ale na ten moment nie mam lepszego pomysłu na utemperowanie Panny Evans - powiedział i spojrzał na mnie. - Dziękuję, to wszystko - podsumował, kiedy ja chciałam zacząć się dalej kłócić. Spojrzałam ostro najpierw na niego, a potem na Smitha.

- Do widzenia - warknęłam i wyszłam z gabinetu.

Zaczęła się już kolejna lekcja. Smith wyszedł za mną od razu.

- Mia, poczekaj... - powiedział idąc za mną.

- Daj mi spokój... Idę na zajęcia, bo w końcu przez Ciebie wypieprzą mnie z tej szkoły - warknęłam.

- Chciałem, żeby oni ponieśli konsekwencje...

Nie słuchałam dalej, bo zamknęłam za sobą drzwi klasy, w której miałam następną lekcję.

Ariel będzie wkurwiona chyba nawet bardziej niż ja.

***
Proszę o aktywność - gwiazdki, komentarze i tiktok ;)

Czy nasze gołąbki dostaną w końcu upragniony spokój?

Niechciane pragnienie [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz