Rozdział 19.

698 11 0
                                    

Mia POV.

Po tym wszystkim Nath odwiózł mnie tylko do domu. Nie odezwałam się nawet jednym słowem w jego kierunku. Wykorzystał mnie... ale chyba właśnie to najbardziej mnie ciągnęło w jego stronę.

I to, że chodzę niezaspokojona bez jego dotyku.

Minął cały następny tydzień, na konsultacjach dowiedziałam się, że pierwszy etap konkursu jest następnego dnia.

- Czemu dowiaduję się dopiero teraz? - pytam oburzona kiedy zostaliśmy już całkiem sami w sali lekcyjnej.

- A po co miałem mówić wcześniej? Tylko byś się stresowała, a pierwszy etap jest banalny i to tylko formalność - wzruszył ramionami podając mi jakiś czysty arkusz. - Zadania z tamtego tygodnia to już drugi etap, krajowy - powiedział spokojnie.

- To dlaczego miałam je robić? - zapytałam podirytowana. Ten cholerny konkurs był mi kompletnie nie na rękę, zwłaszcza że musiałam spędzać czas z tym dupkiem!

- Bo zdasz pierwszy etap bez zająknięcia, a następny jest kilka dni później? - zapytał nadal bardzo spokojnie, a ja aż buzowałam w środku. Warknęłam w jego kierunku, zawaliłam dwie nocki przez te jego nienormalne zadania. Po chwili zaczęłam rozwiązywać arkusz pierwszego etapu z tamtego roku. Rzeczywiście był dość prosty. Kątem oka zauważyłam, że mój nauczyciel ponownie stanął nade mną stawiając obok mnie papierową torbę.

- Że co? Że niby ja głodna i wściekła? Niech sobie Pan wyobrazi, że nie lubię być robiona w chuja - warknęłam zdenerwowana. Moje słowa można było odebrać dwojako, w końcu zabawiał się moim ciałem ostatnio, a teraz oszukał mnie co do konkursu. Byłam przekonana, że w środku jest jakieś jedzenie. Już wczoraj zapowiedział mi, że dzisiejsze zajęcia się przedłużą.

- Po pierwsze, słownictwo - warknął w moim kierunku i momentalnie poczułam dłoń na swojej szyi. Lekko mnie podduszał, patrząc głęboko w oczy. Mogłam spokojnie oddychać przez nos. Chciał tylko pokazać, że jest górą. I udało mu się to. - Po drugie, nie robię Cię w chuja w żadnej sprawie - mówi podkreślając dwa ostatnie słowa, a swoją drugą dłoń układa na moim policzku wierzchnią stroną głaszcząc moją delikatną skórę. - A po trzecie, dobrze że nie jesteś głodna, bo to nie jest nic do konsumowania - dopowiedział, a jego wzrok stał się łagodny i lekko wesoły. Puścił mnie po dłuższej chwili wpatrywania się w moje tęczówki.

Chwyciłam niepewnie za torbę i ściągnęłam z blatu. Zajrzałam do środka i wyciągnęłam koszulkę, bardzo podobną do tej, którą miałam na sobie tydzień temu. Przełknęłam głośno ślinę i podniosłam wzrok w górę.

- Zniszczyłem ostatnio coś Twojego, więc naprawiam szkodę - mówi spokojnie jak gdyby powstrzymując zawiadiacki uśmiech.

- To był zwykły top, więc nie trzeba było - wzruszyłam ramionami i powiedziałam w końcu odzyskując mowę.

- Trzeba było - mówi tylko i siada obok. Chwyta za opakowanie, nie zauważyłam, że wewnątrz jest coś jeszcze. - A to na przeprosiny - mówi wyciągając czarny zestaw koronkowej bielizny. Bielizna typu założyć, żeby po chwili ściągnąć. Stanik zbudowany z cienkiej koronki oraz kilku pasków znajdujących się na dekolcie i stringi, które są na pewno bajecznie niewygodne. Praktycznie zaniemówiłam. Szybko chwytam za torebkę i bieliznę, chowam ją do środka. - Chyba ci się spodobała - zaśmiał się.

- Nie, nie podoba mi się, ale jeszcze tutaj ktoś wejdzie i to zobaczy - warknęłam wściekła.

- Spodoba Ci się, jak już będę tę bieliznę ściągał z Ciebie zębami - szepnął wstając z miejsca i pochylając się do mojego ucha. Momentalnie zadrżałam, ale nie odezwałam się nawet słowem.
Reszta zajęć upłynęła w spokojnej atmosferze. Kiedy wychodziłam, miałam zamiaru zostawić prezent na biurku, ale... w ostatnim momencie wpadł mi do głowy chytry plan.

- Przyjmuję przeprosinowy prezent... przyda się jutro - powiedziałam tajemniczo i skierowałam się do wyjścia. - Do zobaczenia! - dopowiedziałam odwracając się jeszcze w kierunku Natha, który stał jak oniemiały i rozanielony. Już ja wiem co ci chodzi po głowie.

Twoje niedoczekanie, Smith.

***

Następnego dnia ubrałam się dość elegancko, założyłam czarne spodnie w kant i białą satynowa bluzkę z wiązaną przy szyi kokardką. Do tego szpilki i czarny płaszcz. Dostałam od nauczyciela tylko informację, że konkurs odbywa się w innej szkole i ktoś ze mną pojedzie, a ja mam normalnie stawić się w szkole na 8. Tak też zrobiłam. Kiedy weszłam na pierwszą lekcję, którą był język polski od razu zostałam wstrzymana przez głos nauczycielki.

- Mia, Pan Smith prosił o zwolnienie z zajęć. Masz się stawić przy głównym wyjściu szkoły - powiedziała dość miłym głosem. Była dość lubiana choć czasami miałam wrażenie, że ma dwie twarze i wszystko zależy od jej humoru danego dnia. - Aaa... i powodzenia na konkursie! - dopowiedziała kiedy miałam już zamykać za sobą drzwi. Uśmiechnęłam się tylko nikle i powiedziałam ciche "nie dziękuję".

Po chwili byłam już przy głównym wyjściu ze szkoły. Upiłam kilka łyków wody w oczekiwaniu na opiekuna. Jak mogłam się spodziewać, po chwili pojawił się Smith w czarnej koszuli, szarych spodniach i czarnym płaszczu. Ten widok lekko mnie... zdekoncentrował.

- Dzień dobry. Jak tam stres? - zapytał kierując się od razu do wyjścia ze szkoły. Przepuścił mnie pierwszą w drzwiach, po czym skierował się do zaparkowanego przed szkołą samochodu.

- Żadnego stresu - wzruszyłam lekko ramionami. - Wczoraj ciężko było powiedzieć, że jadę z tobą? - zapytałam kiedy wsiadłam już do samochodu i zapinałam pas.

- Myślałem, że się domyślisz bystrzaku - zaśmiał się i wyjechał z placu szkolnego.

- Liczyłam na to, że będziemy się unikać po mojej odmowie - powiedziałam tylko nawiązując do jego propozycji sprzed kilku dni.

- Mylisz się, Mia - prychnął i skupił się na drodze.

Konkurs przebiegł bez większych ekscesów. Usiadłam, napisałam i chyba całkiem nieźle mi poszło. Kiedy wyszłam z sali zauważyłam Smith'a. Pił akurat kawę zawzięcie rozmawiając z jakąś inną nauczycielką. Aż się zagotowałam, kiedy zauważyłam jej dłoń na jego ramieniu. Zmierzyłam ją wzrokiem, piękna kobieta mniej więcej po trzydziestce. Wyglądała na bardzo zadbaną i delikatnie smuklejszą niż ja. Podeszłam do Smitha, wciskając na usta zawiedzioną minę.

- Chyba nie poszło tak jak powinno, raczej nic z tego nie będzie - powiedziałam zawiedziona w jego kierunku.

- Przepraszam Cię, jak widzisz muszę zająć się niesforną młodzieżą, która nie wie, że nie wbija się komuś w zdanie - powiedział, nie zwracając nawet najmniejszej uwagi. - Kawa jutro o 16? - zapytał nadal skupiając uwagę na kobiecie. Przytaknęła mu i z uśmiechem odeszła rzucając mi lekceważące spojrzenie. Jego słowa tylko mnie nabuzowały.

- Gnojek - warknęłam dość cicho pod nosem. Spojrzał na mnie ostrym wzrokiem, ale nie skomentował. Skierował się do wyjścia ze szkoły, a kiedy nasz krok się wyrównał w końcu się odezwał zerkając na zegarek.

- To dlaczego wyszłaś po połowie czasu, jak mówisz, że tragedia? - zapytał badawczo otwierając mi drzwi wyjściowe szkoły.

- Nie umiałam ponad połowy, po co miałam tam siedzieć? - zerknęłam na niego. Spojrzał na mnie, jakby próbował znaleźć w moich oczach kłamstwo.

- Nieistotne. Nawet jeśli poszło słabo, nic nie straciłaś - powiedział spokojnie. - Musimy poczekać na wyniki, może w tym czasie pójdziemy na spacer i gofra? - zapytał zatrzymując się na chwilę. Widziałam, że odruchowo chciał chwycić mnie za dłoń, jednak w ostatnim momencie się powstrzymał.

- Cokolwiek... - powiedziałam i skierowałam się w stronę wyjścia z posesji szkoły.

Niechciane pragnienie [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz