Obudziły mnie jakieś szmery i hałasy. Przekręciłem się na bok i opatuliłem skrzydłami, mrucząc niechętnie na myśl, że zaczął się nowy dzień i powinienem wstać, zamiast spędzić kolejne godziny na spaniu. Naprawdę nie pamiętam, kiedy spało mi się tak dobrze. W domu zawsze coś mi przeszkadzało; jeśli nie byli to rodzice, to hałasy, a jeśli nie hałasy - ciągłe wrażenie, że przy domu kręcą się dzikie zwierzęta, za to w lesie, jak to w lesie, ciągle pozostawałem czujny na każdy najmniejszy szmer, który mógł oznaczać zagrożenie.
Ale tutaj? Było cicho, ciepło i spokojnie. Zresztą, nie byłem jedynym, który poczuł się w tej małej jaskini bezpiecznie. Wczorajszego wieczoru Kaito nie dokończył nawet swojej kolacji, bo tak bardzo chciał iść spać. Zawinął się w koce, a potem odpłynął. Tak po prostu.
Westchnąłem cicho i podniosłem się do siadu, wciąż jednak nie otwierając oczu. Tak, spało mi się dobrze i naprawdę nie chciałem żegnać się z tym stanem, ale wiedziałem, że powinienem w końcu zacząć swój dzień. Czeka nas dużo pracy, jeśli chcemy uczynić z tego miejsca prawdziwy dom, a im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy. Wtedy przyjdzie czas na odpoczynek.
- Obudziłem cię? - zapytał Kaito, na co tylko mruknąłem pod nosem. Próbowałem zmusić się do otworzenia oczu, ale naprawdę nie miałem ochoty tego robić. - Zostało nam trochę mięsa z wczoraj. I powinniśmy poszukać wody, prawda? Jakiegoś strumienia albo rzeki...
- Kaito, jest za wcześnie, żeby o tym myśleć. - mruknąłem, naciągając na ramiona koc. Boże, naprawdę dawno nie byłem tak zaspany jak teraz. To aż przerażające. Znaleźliśmy to miejsce wczoraj. Jakim cudem jedna noc wystarczyła, żebym poczuł się wystarczająco bezpiecznie, by nawet nie myśleć o robieniu czegokolwiek innego niż spanie i odpoczywanie po tych wszystkich dniach wędrówki?
- Sora, słońce jest już wysoko.
Jęknąłem boleśnie. Chłopak zaśmiał się, a ja fuknąłem i w końcu na niego spojrzałem. Na początku nie byłem pewien, na co patrzę, ale w końcu zrozumiałem, że Kaito próbował zasłonić kocem wejście do jaskini.
- Co robisz? - zapytałem, powoli wstając i przeciągając się potężnie. Złożyłem swoje posłanie i przesunąłem je pod ścianę jamy, tak, żeby nam nie przeszkadzało. Cała reszta - ślady po wczorajszym ognisku, kubki i legowisko Kaito - była już posprzątana. Podrapałem się po głowie. Może faktycznie spałem już wystarczająco.
- Pomyślałem, że będzie tu przytulniej, jeśli zrobimy jakieś drzwi. - odpowiedział Kaito, patrząc na swoje dzieło. Poruszył lekko skrzydłami. - Albo cokolwiek, co oddzieliłoby nas od świata zewnętrznego. No i w nocy by tak nie wiało. - dodał. Upewnił się, że koc trzyma się dobrze na dwóch, zrobionych przez niego uchwytach, a potem stanął obok i wskazał dłońmi to, co udało mu się zmajstrować, zupełnie tak, jakbym nie mógł tego zobaczyć bez jego prezentacji. Uśmiechnąłem się, na co odpowiedział tym samym.
Zabrałem się za przygotowywanie śniadania, w czasie gdy chłopak zastanawiał się, w jaki sposób możemy przytrzymywać koc tak, by w dzień wpuszczać do środka światło i świeże powietrze.
Podróżowanie z Kaito było naprawdę przyjemne i ciekawe. Pokazywałem mu wszystko i próbowałem przekazać tę wiedzę, którą sam dostałem od rodziców, a on szybko się uczył i chłonął moje słowa. Nauczyłem go rozpalać ognisko i rozpoznawać oznaczenia zapachowe. Wieczorami to on przygotowywał nam miejsce do spania, podczas gdy ja polowałem. Zawsze dbał o to, żeby było nam ciepło i wygodnie, i żebyśmy mieli chociażby minimalne poczucie komfortu i bezpieczeństwa. W mieście, w którym byliśmy, to głównie on rozmawiał ze sprzedawcami na targu. Chyba go lubili, bo potrafił zapytać o nazwę i zastosowanie każdej jednej rzeczy na ich stoiskach. To dzięki niemu udało nam się kupić więcej potrzebnych rzeczy niż na początku planowaliśmy, bo handlarze zawsze zawyżają ceny i żerują na takich młodych osobach jak my.
Właściwie, myślę, że nie poradziłbym sobie w mieście bez niego. Kaito jest spokojny i otwarty, i potrafi rozmawiać z innymi, zwłaszcza dorosłymi. Ja wychowywałem się z dala od jakichkolwiek społeczności i choć wiem, co powiedzieć, kiedy chcę wymienić poroże jelenia na krzesiwo, dwa wiadra, zioła i książkę z kilkoma przydatnymi przepisami, to szybko tracę cierpliwość do osób, które myślą, że jestem głupi tylko dlatego, że jestem młodszy. W mieście co chwila ktoś próbował zrobić z nas idiotów i wyciągnąć od nas o wiele więcej, niż warte były towary, które oferował. Ja w takich sytuacjach najchętniej nawarczałbym na takiego sprzedawcę i wykłócał się w bardzo nieładny sposób, ale Kaito z jakiegoś powodu potrafił rozwiązać to pokojowo.
Na początku wydawało mi się, że Kaito jest nawet bardziej przerażony niż ja, ale kiedy tylko spędziliśmy poza jego domem więcej niż miesiąc, szybko okazało się, że to życie nawet mu się podoba. I mi też się podobało. Podobało mi się to, że mogliśmy żyć na własnych zasadach i nie przejmować się niczym innym niż pogoda i jedzenie. To było w jakiś sposób... Odprężające.
Ale nawet jeśli było całkiem fajnie, czasem nawet zabawnie, jeśli ten kilkudniowy pobyt w mieście był dla Kaito chyba jedną z lepszych części naszej podróży, a w lesie miał mnie i z każdym kolejnym dniem radził sobie coraz lepiej, wciąż nie mogłem przestać myśleć o jednym wydarzeniu sprzed prawie dwóch miesięcy.
Jego ruja.
Kiedy przyszedłem do niego w środku zimy, jego rodzice powiedzieli mi, że Kaito przechodził swój cykl cieplny i muszę poczekać, żeby z nim porozmawiać. To normalne, w końcu byłem tam, bo moja matka stwierdziła, że pierwsza ruja to znak, że jestem już dorosły i mogę sam o siebie zadbać, a potem kazała mi pójść gdzieś "daleko od niej i od tego domu". Ale w pokoju Kaito unosił się nie tylko zapach rui, ale też strachu. Woń przerażenia była nawet silniejsza i lepiej wyczuwalna.
Na początku nie zastanawiałem się nad tym dużo, bo każdy reagował inaczej w takich sytuacjach. Może to był pierwszy raz i nie wiedział, co się dzieje? Może coś go bolało albo zemdlał i bał się, że to coś poważnego? Ja sam zrobiłem sobie w tamtym czasie gniazdo z koców, żeby poczuć się lepiej. To nie było nic dziwnego, że Kaito się bał.
Ale potem, miesiąc po tym, jak wyruszyliśmy z jego wioski, Kaito znów dostał rui. Poprosił, żebyśmy się gdzieś zatrzymali, bo nie chce iść w tym stanie, więc znaleźliśmy jakąś norę i zostaliśmy w niej na jakiś czas. Myślałem, że pójdzie spać, że jest osłabiony i potrzebuje odpoczynku, i dużo, dużo jedzenia, ale on... Płakał. Przez cały czas. Nic nie zjadł przez całe cztery dni, ciągle drżał i prosił, żebym go nie dotykał za każdym razem, kiedy chciałem sprawdzić, czy ma gorączkę lub poprawić mu koc. Znowu cuchnął przerażeniem. A przez kilka następnych dni był wyraźnie przygaszony i wyczulony na bodźce, zwłaszcza na dotyk. Nie pozwalał mi się zbliżyć, a ja robiłem wszystko, żeby to uszanować, chociaż nie rozumiałem, dlaczego jest tak bardzo wrażliwy na tym punkcie.
Ciężko było mi patrzeć na to, jak mój przyjaciel się męczy. Zwłaszcza, że to nie był jego pierwszy cykl. Ja sam w czasie podróży przeszedłem przez następną, trzecią już ruję i, przynajmniej u mnie, z każdym kolejnym razem było lepiej niż poprzednio. Moje ciało powoli przyzwyczajało się do tego stanu, powoli odnajdywałem się w tej sytuacji. Jeśli tym razem Kaito był tak bardzo wystraszony i niepewny, jak bardzo źle było za pierwszym razem? I jak długo zajmie mu oswojenie się ze swoim cyklem na tyle, by nie wzdrygać się na każdy najmniejszy szelest?
W dodatku niedługo znów będzie przez to przechodził. Minęły dwa miesiące, więc to kwestia kilku dni lub tygodnia, zanim jego ruja znów się zacznie. Chciałbym wiedzieć, jak mu pomóc. Jak sprawić, żeby ten czas był dla niego łatwiejszy i mniej straszny. Mam nadzieję, że ta jaskinia, która stała się naszym domem, pozwoli Kaito się rozluźnić, uspokoić i poczuć się bezpiecznie.
Usiedliśmy obok siebie, wgryzając się w zimne, ale upieczone mięso. Niedługo znów powinienem wybrać się na polowanie. Może uda nam się znaleźć sposób, by przechowywać więcej mięsa tak, by się nie zepsuło? To jest możliwe, prawda? Mogłem zapytać o to ojca, kiedy jeszcze był na to czas.
W pewnym momencie do mojego nosa dotarł silny zapach sosny i deszczu. Spojrzałem na Kaito, który przełknął ciężko ostatni kęs i wstał, bez słowa rozkładając swoje posłanie w rogu jaskini. Pociągnął nosem, opatulając się skrzydłami i kocem, i kuląc się tak bardzo, że nawet nie wiedziałem, że ktoś jego wzrostu może zajmować tak mało miejsca.
Znów się zaczęło.
Skończyłem swoje śniadanie i podszedłem do koca, który Kaito przed chwilą podwinął i przewiązał sznurkiem tak, by odsłonić wejście. Rozwiązałem supeł i opuściłem materiał.
CZYTASZ
If I Trust You
FantasySora wraz ze swoim najlepszym przyjacielem, Kaito, uciekł z domu i rozpoczął życie na własną rękę daleko, daleko od jakichkolwiek cywilizacji. Poczucie sensu jego życiu nadaje odkrycie tajemniczego muru nieopodal ich nowego domu, a chęć rozwikłania...