Rozdział 3: Zmartwienie

18 6 1
                                    

Ruja Kaito w końcu się skończyła. Właściwie nie tylko ona - ten dziwny czas, kiedy chłopak jest wyczulony na wszystko wokół też już minął. Nie musiałem już uważać na to, by nie wykonywać gwałtownych ruchów i nie mówić zbyt głośno. To wszystko wreszcie dobiegło końca, a mój przyjaciel powoli odzyskiwał siły. 

Jedliśmy obiad. Nie mogłem powstrzymać się przed ciągłym zerkaniem na Kaito. Niby wiedziałem, że wszystko powinno być już w porządku, a i chłopak wyglądał o wiele lepiej niż w ciągu ostatnich kilku dni, ale... Martwiłem się. Coraz bardziej, bo ruja nie powinna doprowadzać go do takiego stanu za każdym razem. Na początku można się bać. Można nie wiedzieć, co się dzieje i jak powinno się reagować na zmiany zachodzące w naszych ciałach. Ale za trzecim razem nie powinno być to aż tak silne. Ta niepewność, strach i zagubienie powinny stopniowo znikać w miarę jak oswajamy się z nową sytuacją. 

Zresztą, nie chodzi tylko o ten strach i niepokój, który towarzyszy Kaito; chodzi o całokształt. Ruja Alf polega głównie na tym, aby nas pobudzić i zachęcić do znalezienia sobie Omegi, jakkolwiek okropnie by to nie brzmiało. Z tego, co mówił mi ojciec, w tym czasie powinna przepełniać nas energia i potrzeba dominacji. Powinniśmy biegać po lesie i pozwolić tym pierwotnym instynktom przejąć nad nami kontrolę. Powinniśmy zrezygnować z ograniczeń. Wiadomo, że na początku, zanim nasze ciała się dostosują, ruje będą wyglądać u nas inaczej niż u dorosłych Alf, ale ja sam już czułem tę dziwną, biorącą się znikąd energię. Za pierwszym razem owszem, zakopałem się pod kocami. Za drugim byliśmy jeszcze w domu Kaito, więc jego tata zabrał mnie nad rzekę, a jego mama przygotowała dla mnie zioła, które miały mnie uspokoić i nieco wyciszyć zmysły, ale za trzecim razem nie mogłem usiedzieć w miejscu. Nie potrzebowałem postoju. Nie chciałem się zatrzymywać. W nocy, kiedy Kaito spał, ja próbowałem znaleźć ujście nagromadzonej energii wspinając się po drzewach, polując lub ganiając za sarnami bez większego celu. 

A Kaito tylko leży. Zawija się w koc i spędza cały swój cykl w jednym miejscu, w jednej pozycji. Nie potrzebuje się wybiegać? Nie jest pobudzony? Nie musi pozbyć się tej całej energii w jakiś nieszkodliwy sposób, bo inaczej po prostu rzuciłby się na pierwszą lepszą osobę (na mnie) i, sam nie wiem, wydrapałby jej oczy? Nie czuje tego wszystkiego? 

Może chodzi o to, że ja też jestem Alfą. Może wyczuwa konkurencję, ale jego żądza walki i dominacji jest zbyt słaba, by popchnąć go do rozpoczęcia walki, więc kuli się w strachu, że to ja wykonam pierwszy ruch. Nie chcę mówić, że Kaito jest słaby, bo nie jest, ale jest raczej... Bezkonfliktowy. Woli rozwiązywać trudne sytuacje spokojną rozmową niż jakąkolwiek walką. Może to przekłada się też na to, jak reaguje na inne Alfy w czasie swojej rui. Może instynktownie pokazuje swoją uległość, żeby inni nie wzięli go za konkurencję. 

Nie mam pojęcia, o co może chodzić. Możliwości jest tak dużo, a ja nie wiem, która z nich jest poprawna. Chodzi o to? A może o coś innego? Boi się mnie, czy wciąż nie odnalazł się w nowej sytuacji? A może... Nie, to bez sensu. Chociaż... Co, jeśli reaguje na swój cykl tak gwałtownie, bo, sam nie wiem, wcześniej, podczas jego trwania, stało się coś złego? Jeśli kogoś skrzywdził nawet jeśli tego nie chciał? A może to ktoś skrzywdził jego... 

- Nad czym tak myślisz? 

Spojrzałem niepewnie na przyjaciela, który przypatrywał mi się z zaintrygowaniem. Powinienem mu powiedzieć? Nie, na pewno nie. W takim razie, czy powinienem zapytać go o powód tego, jak wygląda jego ruja? Nie powinniśmy o tym porozmawiać? Skoro zamierzamy razem mieszkać i razem żyć, raczej powinniśmy porozmawiać o takich rzeczach, tak, żeby ten drugi wiedział, co wtedy robić a czego nie, i żeby nie zamartwiał się jak nigdy dotąd. Może to nie jest przyjemny temat, może to krępujące i niezręczne, ale w końcu będziemy musieli to zrobić. Więc jeśli ugryzę to delikatnie... 

- Tak się zastanawiam... - zacząłem, spuszczając wzrok na swój kubek z wodą. Nic tam nie było. Znaczy, nic oprócz wody, ale w tamtym momencie łatwiej było udawać, że zobaczyłem tam coś naprawdę interesującego. - Bardzo... Przeżywasz swoje ruje. Emocjonalnie. I po prostu zastanawiam się, czemu tak bardzo się wtedy boisz. 

Wyczułem zmianę w otaczającym nas powietrzu. W zapachu Kaito pojawiła się nutka ostrożności i dyskomfortu. Nie był zły, że zapytałem. Nie był przestraszony. Był spokojny, choć wyraźnie nie chciał o tym rozmawiać. 

Kątem oka widziałem, jak otworzył usta, ale zaraz je zamknął, również zaglądając do własnego kubka. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, pozwalając echu moich słów wybrzmieć między nami, aż w końcu karmelowowłosy odetchnął głęboko i poruszył niespokojnie skrzydłami. 

- Możemy o tym nie rozmawiać? - zapytał cicho. Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem. 

- Ale, Kaito, ja tylko chcę wiedzieć... 

- Sora. - przerwał mi, podnosząc na mnie spojrzenie. Ja również spojrzałem na niego. Na początku wyglądał pewnie i zdecydowanie, ale za chwilę nieco się skulił. - Nie rozmawiajmy o tym. Proszę. 

Brzmiał tak... Niepewnie. Cicho. Jakby zaraz miał się rozpłakać. Momentalnie poczułem się źle. Nie powinienem drążyć, skoro nie chciał o tym rozmawiać. Mogłem dać mu czas, żeby odpoczął po rui, która dopiero co się skończyła. Mogłem nawet poczekać, aż sam zacznie temat, kiedy będzie gotowy. Ale... Ja po prostu się martwię. Chciałbym wiedzieć - już nawet nie to, co się stało, że sytuacja wygląda, jak wygląda, ale to, jak mogę mu pomóc. Co mogę zrobić, żeby jakoś ułatwić mu przetrwanie tego czasu. 

Powoli i ostrożnie przysunąłem się bliżej chłopaka, obejmując go skrzydłem. Byłem gotów wycofać się w każdej chwili, ale wtedy poczułem, jak rozluźnia spięte mięśnie. 

Wtedy w mojej głowie pojawiła się myśl. Nagła i niespodziewana. 

Plama czerwieni na skałach. 

- Znalazłem coś, kiedy sprawdzałem okolicę. - powiedziałem, zwracając na siebie całą uwagę Kaito. Zacząłem więc opowiadać: - Skały robią się niższe na północy. Za strumieniem są tak niskie, że można na nie wejść. Wszedłem na górę, żeby zobaczyć, czy jest tam coś ciekawego, ale od początku było tam jakoś inaczej niż tutaj. Mniej roślin. Zero zwierząt. A daleko na zachodzie, między drzewami, było coś czerwonego. 

Kaito zrobił naprawdę głupią minę, a ja ledwo powstrzymałem się przed roześmianiem się. Odchrząknąłem cicho. 

- No i co to było, to "coś czerwonego"? - dopytał. 

- Nie wiem. Bałem się podejść bliżej. 

Zrobił jeszcze głupszą minę i tym razem nie udało mi się opanować śmiechu. Odepchnął mnie z udawanym obrażeniem wymalowanym na twarzy, ale widziałem, że sam też odzyskał dobry humor. Wywrócił oczami i wymamrotał coś pod nosem, zaraz jednak posyłając mi ponaglające spojrzenie. 

Westchnąłem cicho, opierając się na ręce za plecami. Milczałem jeszcze przez chwilę, trzymając go w niepewności dopóki znów mnie nie szturchnął. 

- Mogę cię tam zabrać, jeśli chcesz. 

W jego oczach pojawił się błysk ekscytacji i tym razem to ja szturchnąłem jego. Zaraz mi oddał i przez następne kilka chwil po prostu bawiliśmy się w ten sposób, zapominając o wszystkich troskach tego świata.  

If I Trust YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz