Rozdział 41: Słowa

15 5 2
                                    

Po rozmowie z Airą poczułem zwykły spokój. Taki, jakiego dawno nie czułem. Powiedziała mi o wszystkim, od początku do końca, choć wyraźnie nie było to dla niej łatwe. Ale później ona chyba też poczuła się lepiej. Na koniec naszego spotkania na pewno była spokojniejsza niż na początku, a to był sukces.

Nasza rozmowa nie ograniczała się tylko do jej blizn. Rozmawialiśmy o emocjach, o rodzicach, o wszystkim, czego wcześniej nie poruszaliśmy. Aira opowiedziała mi o sobie jeszcze więcej, ja też opowiedziałem jej o sobie. Naprawdę czułem, że teraz między nami nie ma już żadnej granicy, dystansu, nic. Wiemy o sobie wszystko, odsłoniliśmy przed drugą osobą wszystko. Z jednej strony to straszne, bo o niektórych z tych rzeczy nie wie nawet Kaito, ale z drugiej... To takie kojące, móc powiedzieć drugiej osobie o wszystkim, nie zastanawiając się, czy nie mówię za dużo lub czy to nie jest za wcześnie. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo pomoże mi takie wylanie z siebie całej mojej przeszłości. I zostanie zalanym przeszłością Airy.

Nasze następne spotkania były inne. W tym dobrym sensie. Aira była spokojna i wyciszona, ale wiedziałem, że to dlatego, że jest po prostu zrelaksowana. Już nie musi bać się, że to co zrobi lub powie, będzie złe. Że cisza między nami będzie niezręczna i nieprzyjemna. Uwielbiam ją, gdy jest głośna i energiczna, gdy mówi i mówi, ale teraz, gdy możemy milczeć razem, też czuję się dobrze i komfortowo. Mógłbym całymi dniami siedzieć z nią w naszej kryjówce i tylko się przytulać, nic nie mówiąc.

Chociaż ostatnio zacząłem bardziej pilnować czasu, kiedy się rozdzielaliśmy. Już wcześniej jasne było, że jeśli coś się jej stanie po drodze do domu, jej ojciec nawet nie zwróci na to uwagi, ale teraz... Bałem się, że w takiej sytuacji nie tylko będzie miał to gdzieś, ale też wyżyje się na Airze. Niby mówiła, że nigdy jej nie uderzył, że nawet nie krzyczy na nią tak często, ale nie chciałem ryzykować. A ona... Rozumiała to. Nie przeciągała naszych pożegnań, obiecała, że pójdzie prosto do domu. A przy naszym następnym spotkaniu opowiadała mi, jak minęła jej droga i jak witał ją ojciec. Byłem jej wdzięczny, że to robiła. Że mówiła mi o wszystkim i nie pozwalała, żebym za bardzo się zamartwiał.

Nasza relacja weszła na zupełnie inny poziom. Była poważniejsza. I chcę wierzyć, że już się to nie zmieni. A jeśli się zmieni, to tylko na lepsze.

***

Na początku zdziwiłem się, kiedy Aira przyniosła dwie poduszki. Zapytałem ją o to, ale ona tylko wzruszyła ramionami i zaprowadziła mnie do naszego przytulnego miejsca. Wręczyła mi miękkie kwadraty i rozłożyła na trawie koc. Potem odebrała ode mnie poduszki i ułożyła je obok siebie. Położyła się na nich i poklepała miejsce obok, zachęcając mnie do dołączenia.

Nie było mi wygodnie. Znaczy, było znośnie, ale nie jakoś bardzo. Pod kocem leżały jakieś małe kamyczki, gałązki i inne tego typu, które wbijały się w moje plecy i skrzydła. Jestem pewien, że Aira też je czuła, że też jej przeszkadzały, ale z jakiegoś powodu nie chciała się podnosić. Przysunęła się bliżej mnie i przykleiła się do mojego ramienia, wzdychając cicho i zarzucając na mnie swoją rękę i nogę.

- Wiesz, Sora... - zaczęła, wyciągając się tak, by pogłaskać moje skrzydło. Mruknąłem pytająco, kiedy przez chwilę nie mówiła nic więcej. - Nigdy nie lubiłam kogoś tak bardzo, jak ciebie.

Poczułem, jak moje policzki zmieniają swój kolor na soczystą czerwień. Sytuacji nie poprawiał fakt, że głowa Airy leżała na mojej piersi, więc doskonale słyszała, jak moje serce przyspieszyło. Utwierdziło mnie w tym jej rozbawione prychnięcie.

- Ja też cię lubię. - odpowiedziałem w końcu. - Bardzo.

Aira wpełzła na mnie. Upewniła się, że nie przygniata mi skrzydeł, po czym spojrzała mi głęboko w oczy. Przełknąłem nerwowo ślinę. Nie miałem jak uciec.

If I Trust YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz