Obudziłem się nagle. Z początku myślałem, że ze snu wyrwało mnie jakieś zwierzę, które musiało wejść do jaskini lub coś innego, co mogłoby stanowić dla nas potencjalne zagrożenie, ale kiedy rozejrzałem się po jamie, nie zauważyłem niczego niepokojącego. W jaskini byliśmy sami, wszystko było na swoim miejscu, a koc zasłaniał wejście dokładnie tak, jak powinien, sprawiając, że w środku było trochę ciemno. Spojrzałem na leżącego obok mnie Kaito, który smacznie spał.
Położyłem się więc z powrotem na swoim posłaniu i zamknąłem oczy, próbując pospać jeszcze chwilę. Widziałem, że mrok panujący na dworze zwiastował wschód słońca, ale nic by się nie stało, gdybym pospał jeszcze pół godziny lub chociaż dwadzieścia minut. Zwłaszcza, że na dziś moimi jedynymi planami są pójście do muru i spróbowanie z Kaito nowego przepisu, który wymaga użycia gorzkich i śmierdzących korzonków. Kto wie, może akurat nam się uda, a korzonki posmakują nam jak nic innego?
Na polowaniu byliśmy wczoraj. Wiadro wody było prawie pełne. Mieliśmy dużo ziół i grzybów, więc tym też nie musieliśmy się martwić. Naprawdę mogłem pospać dłużej. Wiedziałem to. Nie miałem z tyłu głowy żadnej myśli, która powstrzymywałaby mnie przed zaśnięciem, która niepokoiłaby mnie i zaganiała do działania z jakiegokolwiek powodu.
A jednak nie potrafiłem już zasnąć.
***
Usłyszałem szelest pościeli i podniosłem wzrok na Kaito, który przekręcił się na plecy, przeciągnął i usiadł, trąc dłońmi oczy. Potem spojrzał na mnie, a ja kiwnąłem mu głową w geście powitania.
- Już nie śpisz? - zapytał, ziewając potężnie.
- Nie. Obudziłem się przed wschodem i już nie mogłem zasnąć. - odpowiedziałem, wracając do ostrzenia swojego nożyka. Robiłem to przez ostatnie... Kilka długich chwil, ale nie potrafiłem znaleźć sobie innego zajęcia.
Kaito przez chwilę siedział zgarbiony z zamkniętymi oczami, zupełnie tak, jakby próbował zasnąć jeszcze na trochę. Albo wręcz przeciwnie - jakby nie chciał już spać, ale nie mógł znaleźć w sobie siły na to, by wstać i zacząć ten dzień. Muszę przyznać, że wyglądało to dość zabawnie, zwłaszcza wtedy, gdy jego głowa leciała do przodu, a on gwałtownie się prostował, starając się utrzymać powieki otwarte na dłużej niż ułamek sekundy, ale znów przegrywał ze zmęczeniem.
W pewnym momencie jednak poruszył gwałtownie skrzydłami i otworzył szeroko oczy, wbijając we mnie wzrok. Zmarszczyłem brwi. Wyglądał tak, jakby coś się stało.
- Co? - rzuciłem, odkładając nożyk na bok.
- Twój zapach. Nie masz rui?
Przechyliłem głowę w bok, analizując jego pytanie. Ruja? Tak szybko? Przecież jesteśmy tutaj dopiero od...
Prawie dwóch miesięcy.
Najwyższa pora na moją ruję.
To by wyjaśniało moje gwałtowne przebudzenie i dziwną energię, która nie pozwalała mi znów zasnąć. Chęć, by coś zrobić, ale brak pomysłu, co tak właściwie miałoby to być. Jak na zawołanie poczułem też silniejsze zapachy lasu, mięsa i ziół, mieszające się ze sobą i wypełniające moje płuca.
Westchnąłem cicho i poruszyłem skrzydłami. Nie byłem na to gotowy. Właściwie to... W pewnym sensie o tym zapomniałem. Zapomniałem, że mój cykl jest już bliżej niż dalej i że powinienem jakoś zaplanować sposób, w jaki go spędzę.
Nie mogę pójść do muru. Nie wiem, jak zareaguję na zapach Airy, a nie chcę ryzykować, że zrobię jej krzywdę. Lub że ją wystraszę, albo cokolwiek tego typu. Chociaż, istnieje szansa, że jej zapach nie będzie miał na mnie większego wpływu. Nie jest w końcu Omegą, a to zapach Omeg pobudza w Alfach wszystkie te instynkty. Ale z drugiej strony, Aira jest kobietą i nawet jeśli jej zapach jest delikatny i ledwo wyczuwalny, to jednak jest raczej słodki. I... Lubię go. Jest uspokajający i inny od wszystkiego, co czułem do tej pory. Jest wyjątkowy. Nie chcę, żeby to popchnęło mnie do czegoś, czego nigdy bym nie zrobił, gdybym nie miał rui. Gdyby mój instynkt wygrał walkę z rozumem i przejął kontrolę nad moim ciałem.
Nie miałem jednak okazji powiedzieć jej, że dziś się nie spotkamy. Na początku wspominałem jej coś o cyklach Alf i Omeg, ale nigdy nie powiedziałem wprost, że w tym czasie nie będę mógł się z nią zobaczyć. Teraz Aira nie będzie wiedziała, dlaczego mnie nie ma i będzie jej przykro, a potem ona też nie przyjdzie i już nigdy więcej się nie zobaczymy, co oznacza, że nie będę miał szansy na to, by wytłumaczyć jej, dlaczego wtedy nie przyszedłem...
Wstałem i rozprostowałem kości.
- Idę na spacer. - oznajmiłem, sięgając po zmięty sweter i wkładając go. Kaito przez cały czas przyglądał mi się badawczo.
- Idziesz do muru? - zapytał.
- Nie. Nie mogę. Pokręcę się po lesie.
Pokiwał głową i wstał, zaczynając powoli przygotowywać się do rozpoczęcia dnia. Podwinąłem koc i wyszedłem na zewnątrz, zaciągając się świeżym powietrzem.
Ruszyłem na południe, gdzie skały robiły się jeszcze wyższe i bardziej strome. Może znajdę sarny, za którymi mógłbym biegać do zachodu słońca. Lub znajdę miejsce, w którym mógłbym poczekać aż nastanie noc i wilki zaczną wyć do księżyca. Lub mogę pozbierać gałęzie na ognisko. Wciąż nie wiem, czy w tej części lasu występuje pora deszczowa czy nie, a lepiej jest nazbierać drewna zanim wszystko będzie mokre i niezdatne do użytku.
Nie wiem jeszcze, który z tych pomysłów jest najlepszy lub w jakiej kolejności je wykonam. Wszystko brzmi kusząco. No i, wszystko też pomoże mi nie myśleć o Airze i odciągnąć moją uwagę od muru, od tego, by jednak tam pójść, chociaż na chwilę. A to liczy się najbardziej.
CZYTASZ
If I Trust You
FantasySora wraz ze swoim najlepszym przyjacielem, Kaito, uciekł z domu i rozpoczął życie na własną rękę daleko, daleko od jakichkolwiek cywilizacji. Poczucie sensu jego życiu nadaje odkrycie tajemniczego muru nieopodal ich nowego domu, a chęć rozwikłania...