18. Jest o nas...

38 1 2
                                    

Minęły cztery dni od naszej rozmowy. Dzisiaj spotykamy się z Lucyferem. Dziwnie się czuje z tym, że wie o moim istnieniu, a przede wszystkim zna moje imię.

Czuję, że moja najbliższa przyszłość będzie ciekawa. Oj i to bardzo.

Właśnie siedzę w samochodzie z Nicolasem i jedziemy w miejsce spotkania, słuchając muzyki z radia. Była tak nudna, że aż bolało.

Gdy piosenka przęłączyła się na inną, od razu spojrzeliśmy na siebie i się uśmiechnęliśmy się.

Właśnie leciała naszą ulubiona piosenka, której tekst znamy na pamięć.

- Run, baby, run
Run for your life
I'ma tear out your hear
It'll always be mine
Run, baby, run
Run for your life
Gonna tear out your heart
It'll always be mine¹ - zaśpiewaliśmy na cały głos.

Gdy piosenka się skończyła akurat wieżdżaliśmy na podjazd domu. Co ja mówię. To była pieprzona willa.

Budynek miał pewnie dobre... dużo metrów. Był cały biały, a balkon, który mieścił się na przodzie domu był podtrzymywany przez ogromne kolumny.

Gdy zaczęliśmy się kierować do willi przed wejściem zatrzymali nas ochroniarze.

- A wy to niby kto? - zapytał wyższy.

- Przyjechaliśmy do Lucyfera, tak jak nas o to prosił - powiedział Nick

- Jak się nazywacie.

- Nicolas i Sarah Johnson - mężczyźni spojrzeli na siebie i przepuścili nas w drzwiach.

- Idźcie do końca korytarza aż zobaczycie nazwisko Martinez - przytaknęliśmy i ruszyliśmy do wskazanego miejsca.

Ręce okropnie mi się trzęsły, a oddech przyspieszył, co brat zauważył, bo złapał mnie za bark, przyciągnął do siebie i pocałował w czubek głowy.

- Wszystko dobrze, nic nam nie zrobi - wyszeptał, na co ledwo widocznie przytaknęłam.

Po chwili znaleźliśmy się pod odpowiednimi drzwiami. Nick zapukał kilkukrotnie i po usłyszeniu "wchodzić" weszliśmy do środka.

Pomieszczenie było biurem mężczyzny.

Po lewej stronie był regał z różnymi teczkami i segregatorami, który zajmował całą ścianę.

Zatem po prawej stronie wisiała tablica korkowa, na której były zdjęcia jakiś ludzi przypiętymi pinezkami, łączące jakimś czerwonym sznureczkiem.

Obok tablicy było biurko, które było skierowane w stronę drzwi.

Za wcześniej wspomnianym meblem siedział mężczyzna, który wyglądał jak typowy gangster.

Miał czarne włosy z fryzurą przybliżoną do Nicka, czarna koszula z podwiniętymi rękawami i kilka blizn na twarzy oraz przedramionach.

Mężczyzna podniósł na nas wzrok, a ja zamarłam.

On wyglądał identycznie jak mój brat. Te same rysy twarzy, kolor oczu i wyraz twarzy. Podejrzane to.

- Witam szefa - facet wstał by podać rękę Nickowi.

- Dzień dobry Nicolasie - przeniósł wzrok na mnie - Witaj Saro - podał mi rękę, którą przyjęłam, a on ucałował jej wierzch. - Dawno Cię nie widziałem. W sumie to odkąd skończyliście pięć lat.

- Rozwinie Pan? - zagadałam.

- Ach, gdzie moje maniery. Dla wszystkich Lucyfer, ale dla najbliższych Derek Martinez.

You Look Perfect TonightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz