Minęły cztery dni od naszej rozmowy. Dzisiaj spotykamy się z Lucyferem. Dziwnie się czuje z tym, że wie o moim istnieniu, a przede wszystkim zna moje imię.
Czuję, że moja najbliższa przyszłość będzie ciekawa. Oj i to bardzo.
Właśnie siedzę w samochodzie z Nicolasem i jedziemy w miejsce spotkania, słuchając muzyki z radia. Była tak nudna, że aż bolało.
Gdy piosenka przęłączyła się na inną, od razu spojrzeliśmy na siebie i się uśmiechnęliśmy się.
Właśnie leciała naszą ulubiona piosenka, której tekst znamy na pamięć.
- Run, baby, run
Run for your life
I'ma tear out your hear
It'll always be mine
Run, baby, run
Run for your life
Gonna tear out your heart
It'll always be mine¹ - zaśpiewaliśmy na cały głos.Gdy piosenka się skończyła akurat wieżdżaliśmy na podjazd domu. Co ja mówię. To była pieprzona willa.
Budynek miał pewnie dobre... dużo metrów. Był cały biały, a balkon, który mieścił się na przodzie domu był podtrzymywany przez ogromne kolumny.
Gdy zaczęliśmy się kierować do willi przed wejściem zatrzymali nas ochroniarze.
- A wy to niby kto? - zapytał wyższy.
- Przyjechaliśmy do Lucyfera, tak jak nas o to prosił - powiedział Nick
- Jak się nazywacie.
- Nicolas i Sarah Johnson - mężczyźni spojrzeli na siebie i przepuścili nas w drzwiach.
- Idźcie do końca korytarza aż zobaczycie nazwisko Martinez - przytaknęliśmy i ruszyliśmy do wskazanego miejsca.
Ręce okropnie mi się trzęsły, a oddech przyspieszył, co brat zauważył, bo złapał mnie za bark, przyciągnął do siebie i pocałował w czubek głowy.
- Wszystko dobrze, nic nam nie zrobi - wyszeptał, na co ledwo widocznie przytaknęłam.
Po chwili znaleźliśmy się pod odpowiednimi drzwiami. Nick zapukał kilkukrotnie i po usłyszeniu "wchodzić" weszliśmy do środka.
Pomieszczenie było biurem mężczyzny.
Po lewej stronie był regał z różnymi teczkami i segregatorami, który zajmował całą ścianę.
Zatem po prawej stronie wisiała tablica korkowa, na której były zdjęcia jakiś ludzi przypiętymi pinezkami, łączące jakimś czerwonym sznureczkiem.
Obok tablicy było biurko, które było skierowane w stronę drzwi.
Za wcześniej wspomnianym meblem siedział mężczyzna, który wyglądał jak typowy gangster.
Miał czarne włosy z fryzurą przybliżoną do Nicka, czarna koszula z podwiniętymi rękawami i kilka blizn na twarzy oraz przedramionach.
Mężczyzna podniósł na nas wzrok, a ja zamarłam.
On wyglądał identycznie jak mój brat. Te same rysy twarzy, kolor oczu i wyraz twarzy. Podejrzane to.
- Witam szefa - facet wstał by podać rękę Nickowi.
- Dzień dobry Nicolasie - przeniósł wzrok na mnie - Witaj Saro - podał mi rękę, którą przyjęłam, a on ucałował jej wierzch. - Dawno Cię nie widziałem. W sumie to odkąd skończyliście pięć lat.
- Rozwinie Pan? - zagadałam.
- Ach, gdzie moje maniery. Dla wszystkich Lucyfer, ale dla najbliższych Derek Martinez.
CZYTASZ
You Look Perfect Tonight
रोमांस17 letnia Sarah Johnson mieszka wraz z bratem bliźniakiem Nick'em w niedużym domu w Los Angeles. Rodzice bliźniaków umarli w zeszłym roku podczas wypadku samochodowego i od tamtego czasu rodzeństwo daje sobie radę samemu. Sarah ma przyjaciółkę Samat...