ROZDZIAŁ 9 - POCAŁUNEK

45 17 3
                                    

- Coś się stało? Wydajesz się być zaniepokojona.

- Igor, może to zły pomysł. Nie mam nic na zmianę, jestem cała w zaschniętej krwi. - Nerwowymi ruchami palców, bawiła się odstającą nitką przy rękawie mojej bluzy. Odniosłem wrażenie, że targają nią, jakieś sprzeczne uczucia.

- Nie martw się, dam ci coś z szafy Wiki. Wykąpiesz się, a ja zrobię coś lekkiego do zjedzenia. - Modliłem się w duchu, by ta odpowiedź była dla niej wystarczająca. Nie czekając na to co powie, wyłączyłem silnik samochodu i wysiadłem. Podszedłem do drzwi po stronie pasażera, szeroko je otwierając.

- Chodź. - W momencie,­ gdy odpinała pasy, poczułem ogromną ulgę. Podjęła decyzje, by pozostać pod moją opieką.

      Kochałem ją. To, czego dziś doświadczyłem, dało mi do zrozumienia, że nie mogłem dłużej zwlekać. Musiałem rozstać się z żoną i zawalczyć o to, co pragnąłem posiadać od dawna. Milena była moją przyszłością, musiałem zakończyć, spektakularny życiowy blef u boku Wiktorii. Spojrzałem na nią z powagą. Z jej oczu płynęły łzy, miałem wielką ochotę dotknąć jej twarzy i otrzeć cały strach, który płynął niepohamowanie, dając upust całemu złu, któremu stawiła czoło. 

      Nim zdążyłem wprawić w czyn mój zamiar, wtuliła się we mnie całą sobą, obejmując za szyję. Zrodzone zdziwienie, utrzymało mnie przez moment w letargu. Po chwili obejmowałem ją mocno w ramionach, zaświadczając, że była całkowicie bezpieczna. Nie zdarzyło mi się, w całym życiu, by w jednym dniu mieć ją w objęciach tyle razy. Nasze ciała były jednością, wsłuchiwałem się w jej oddech. Był krótki i szybki, oparła głowę na moim torsie i powiedziała.

- Przepraszam. - Zapach jej włosów pieścił moje nozdrza. Uwielbiałem go, kiedy siadywaliśmy z Michałem przy piwie, często przychodziła do nas na taras, tuż po wieczornej kąpieli, z mokrymi włosami, nie mogłem wówczas oderwać od niej nosa. Wchodziłem z nią do domu pod pretekstem wyjęcia piwa z lodówki, by mieć możliwość otulenia się tym zapachem na zapas, na czas gdy położę się w małżeńskim łóżku z własną żoną.

- Nie przepraszaj, nie masz za co Mili. - Moje słowa brzmiały obco, odniosłem wrażenie, jakby wymawiał je ktoś inny. - To ja, powinienem ciebie przeprosić, że pozwoliłem Wice na to wyjście. Podniosła głowę, badała mnie dużymi zielonymi oczami, doszukując się sensu w padających słowach. - Nie patrz tak, to cała prawda. Gdybym ją zatrzymał, zanim wyszłyście, nie doszłoby do tego. - Emanowała bezkresem emocji, obserwowałem jej rozbiegane spojrzenie, którego nie potrafiła skupić na mnie. Uciekała wzrokiem, a ja gotów byłem przysiąc, że ją onieśmielam. Fascynowała mnie jej naturalność, każde uczucie wypływało z jej wnętrza, budząc mnie do życia. Nie potrafiłem oprzeć się jednej myśli.

Mili błyszczą ci oczy!

Nie mogłem się mylić lub chciałem w to wierzyć. Kilka pasemek jej długich włosów, wplątało się w mój zarost. Nasze twarze były na tyle blisko, że mógłbym sięgnąć po pocałunek. Musnąć jej ponętne, zaróżowione wargi swoimi. Pieścić pocałunkami, raz za razem, zatapiając się w niej bez opamiętania. Przeszedł mnie dreszcz, fala bolesnej elektryczności rozeszła się po całym moim ciele. Pragnąłem jej, chciałem wyznać wszystko, co skrywałem od dawna, opowiedzieć o miłości, którą do niej czułem. Poprosić by dała mi szanse stać się częścią jej życia. Mrowienie, które we mnie wywołała zdawało się trwać wieczność.

- Dobrze się czujesz? - Spytałem kierując zdanie szeptem do jej ucha. - Łzy przestały płynąć z jej oczu.

- Tak już lepiej. - Odrzekła z przekonaniem, otarła mokry od łez policzek.

      Trzymałem ją blisko siebie, gdy szliśmy w stronę wejścia do domu. Jej szpilki uderzały miarowo o bruk. Zdążyło się ochłodzić i zaczął padać deszcz. Otworzyłem drzwi, wpuszczając ją przodem, mimowolnie, moja dłoń skierowała się na jej plecy. W domu było chłodno. W całkowitym pośpiechu, spowodowanym koniecznością ujrzenia Mileny, zapomniałem przed wyjściem wyłączyć klimatyzacji i uzbroić alarmu. Mili zdjęła moją bluzę, położyła ją na kanapie, a sama usiadła w fotelu. Z grymasem na twarzy, zsunęła buty i podkurczyła pod brodę długie nogi. Patrzyła przed siebie z pustką w oczach, kiedy sprzątałem bałagan ze stołu. Do oglądanego meczu, zrobiłem sobie popcorn, a otwarta butelka Jacka Danielsa, przypominała mi, o rozbitej na ścianie szklance. Zakręciłem butelkę i odłożyłem do barku. Skierowałem się w stronę kuchni.

INTRYGA CHODZI W SZPILKACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz