- Nie wiem, co się stało. Nie pamiętam. - Słysząc swój głos, stwierdziłam, że nie jest mi całkowicie obcy, ale odnosiłam wrażenie, jakby należał do kogoś innego.
- Ale musisz mieć przecież jakieś imię? - Staruszka trzymała w dłoni telefon, spoglądając w zdziwieniu.
- Nie pamiętam, nic nie rozumiem.
Dotykała swoimi długimi pomarszczonymi palcami ekranu telefonu, zapewne dzwoniąc po pomoc.
Odsunęła się ode mnie na większą odległość, a ja rozglądałam się wokoło siebie, rejestrując otoczenie. Wspomnienie odjeżdżającego samochodu, wbiło się boleśnie w epicentrum narastającego bólu głowy. Moje dłonie nieświadomie, powędrowały w stronę skroni, ściskając źródło cierpienia.
- Pomoc już jedzie kochanie, musimy cierpliwie poczekać. - Powiedziała do mnie staruszka, którą jako jedyną, jak dotąd znałam. Czekałyśmy z Anną, której zalęknienie, utrudniało mi oczekiwania.
Po wykonaniu wszystkich niezbędnych procedur przez sanitariuszy, które były związane z koniecznością, ocenienia mojego stanu zdrowia i opatrzenia ran, zostałam przewieziona do najbliższej placówki szpitalnej. Nie potrafiłam, udzielić informacji, kim byłam, kto zostawił mnie w takim stanie i co się konkretnie stało. Nie posiadałam żadnych dokumentów, które mogłyby określić moją tożsamość. Cała nagromadzona niepewność, utkwiona w moim wnętrzu, czekała na moment, zidentyfikowania mnie. Nie potrafiłam płakać, czułam w głębi duszy ból, który, z jakichś nieokreślonych przyczyn, nie pozwalał mi się, rozczulić. Zostałam, okradziona z tego co, najcenniejsze, z siebie samej. Na miejscu w szpitalu, pojawiła się również policja, która po zweryfikowaniu zgłoszonych zaginięć, potwierdziła, że byłam poszukiwaną Mileną Zarzycką, której zniknięcie, zgłosiła dnia poprzedniego zaniepokojona rodzina. Plątanina moich wszystkich niewyraźnych i budzących strach myśli, błądziła w nicości mojej świadomości, rodząc coraz więcej niewiadomych. Uraz głowy spowodowany, uderzeniem w tył czaszki, według lekarzy, okazał się na tyle niepokojący, że musiałam, pozostać na obserwacji w szpitalu. W oczekiwaniu na moją rodzinę, którą miałam poznać, spoglądałam w małe lustereczko przyniesione przez pielęgniarkę. Moja twarz nie wzbudzała we mnie żadnych odczuć, a panująca we mnie nijakość, roztaczała się, powodując napływ dezorientacji. Opatrunek przyklejony do twarzy, osłaniał zszytą ranę, która obejmowała cały policzek. Dowiedziałam się również, że musiałam już wcześniej być w tym miejscu okaleczona, ponieważ po przyjeździe do szpitala chirurg, wyjął stare szwy, by w ich miejsce założyć nowe. Dotknęłam palcami tego miejsca, a przelotna i nieznana myśl, wprawiła mnie w smutek.
Czy będę oszpecona?
Może gdy zobaczę moich krewnych, wszystko sobie przypomnę. Każdy szczegół z mojego życia.
Puste i nic niewnoszące przemyślenia, przerwała pielęgniarka, która otworzyła skrzypiące drzwi do sali.
- Pani Zarzycka przyjechała rodzina. - Kilka słów wypowiedzianych przez krępą kobietę, wystarczyło, bym skurczyła się w sobie.
- Dobrze. - Odpowiedziałam cicho.
- Proszę, niech państwo wejdą. - Stanęła w progu, wpuszczając do pomieszczenia całkowicie obcych mi ludzi.
- Milenko! Kochanie! - Mówiąc to, podbiegła w moją stronę piękna szczupła kobieta.
Zanim usiadła na łóżku, głaszcząc mnie po ramieniu w osobliwie czuły sposób, zauważyłam jak, bardzo dziewczyna z odbicia w lustrze, w którą się wpatrywałam, była do niej podobna. Zrozumiałam, że siedziała obok mnie moja matka. Upięte do tyłu ciemne włosy, były bardzo zadbane. Nie rozpoznawałam jej. Przy dogłębniejszej analizie, którą dokonałam, stwierdziłam, że musiała stale płakać, o czym świadczyły przekrwione oczy i zaczerwieniona twarz. Mężczyzna o wzroście mojej matki, kroczył za nią, pozostając w tyle i pozwalając kobiecie, nacieszyć się moim widokiem. Gdy nieoczekiwanie wypowiedział kilka słów, utkwiłam w nim spojrzenie.
CZYTASZ
INTRYGA CHODZI W SZPILKACH
ChickLitIntryga chodzi w szpilkach ***ZAKOŃCZONE - będzie wydana Novae Res, w oczekiwaniu na łamanie i skład. Igor Wysocki, znany w całej Polsce zdobywca nagrody Pulitzera oraz redaktor naczelny wpływowego poznańskiego czasopisma, tkwi w pułapce skrywanej n...